Wojna wymaga wielkiej wytrzymałości nie tylko od żołnierzy. Także wszystkim nam, zwykłym ludziom stojącym po stronie dobra i prawdy, potrzeba cierpliwości w byciu solidarnymi. Nie wolno zbytnio zwolnić biegu, kiedy meta wciąż przed nami. Dziś już chyba nikt nie ma wątpliwości, że wojna, która zaczęła się ponad pięć miesięcy temu, to bieg długodystansowy.
Kategoria: 'Ukraina'
Ten atak był jak budzik, który przerwał wzrastającą nadzieję, że jesteśmy bezpieczni i przypomniał o wojnie mieszkańcom Kijowa, a zwłaszcza tym, którzy niedawno wrócili do miasta. Słyszałem dziś o osobach, które odłożyły decyzję o powrocie do domu na później. Oprócz lecących w kierunku Ukrainy rosyjskich rakiet z niepokojem spoglądamy również w stronę Białorusi. A to przecież tylko perspektywa Kijowa, gdzie mieszkam wraz z braćmi. Co mają powiedzieć ludzie na wschodzie i południu Ukrainy? U nich dzieją się naprawdę straszne rzeczy.
Wojna prowokuje do okazywania sobie uczuć. Widzę to niemal codziennie na ulicach ukraińskich miast. W pobliżu naszego klasztoru znajdują się jednostki wojskowe, więc nie brakuje kobiet i mężczyzn w mundurach. Ludzie tutaj wyczuwają, że nie warto tracić czasu, bo może nie zostało go wiele.
„Córka bardzo płacze, bo wraz z domem straciła jedyną pamiątkę po tragicznie zmarłym kilka lat temu ojcu. To on zrobił jej pokój i wszystko co tam było przypominało go. Teraz nie ma już taty i nie ma tego co zrobił własnymi rękoma”. Wojna jest brutalna również w tym wymiarze – kradnie pamięć, wspomnienia, rodzinne pamiątki, to czego nie da się odkupić czy odbudować.
W drodze do Kijowa słyszałem rozmowy biegających po wagonie dzieciaków. Wracały z mamami do domów. Nie znały się wcześniej, więc podczas zabawy opowiadały sobie gdzie mieszkają. Co jakiś czas wspominały o alarmach, wybuchach, ostrzałach. Pomyślałem, ile ran w psychice nas wszystkich, a zwłaszcza najmłodszych mieszkańców Ukrainy, zadała już ta wojna!
W Kijowie od początku wojny 390 budynków, w tym 222 bloki mieszkalne zostały uszkodzone lub zniszczone. Ucierpiało 75 szkół, żłobków i przedszkoli oraz 17 przychodni i szpitali. To oczywiście w porównaniu z Charkowem, wielką metropolią na wschodzie Ukrainy, nie tak wiele, ale przecież każde takie miejsce, to konkretne ludzkie tragedie, a w niektórych wypadkach śmierć i kalectwo niewinnych osób oraz wielkie koszty, które trzeba ponieść na odbudowę.
Ojciec Igor Selishchev OP został wyświęcony na prezbitera.
„Ojcze, od ponad dwóch godzin jest alarm przeciwlotniczy, jesteście w ukryciu?” Jeszcze do niedawna nie pomyślałbym, że będę, jak pokolenie moich dziadków, liczył czas na „przed wojną” i „w czasie wojny”. Chciałoby się już móc napisać… „i po wojnie”.
Dowiedziałem się, że w grekokatolickim kościele garnizonowym odbędzie się nabożeństwo pogrzebowe trzech żołnierzy. Nic o tych zabitych na froncie żołnierzach nie wiedziałem, ale uczestnicząc w ich pogrzebie, miałem poczucie jakby byli kimś mi bliskim. Modliłem się z wdzięcznością za ich służbę. Zapłacili najwyższą cenę, także za mnie, bym mógł być bezpieczny w Kijowie.
Dzisiejszy list wysyłam o poranku z klasztoru w Chmielnickim. Przyjechałem tu, by spotkać się z braćmi Jakubem i Włodzimierzem. To miejsce stało się również schronieniem dla uchodźców z Kijowa i Charkowa. Tak wiele osób konsekrowanych w całej Ukrainie otwarło drzwi swoich klasztorów, by stały się tymczasowym domem dla osób uciekających przed wojną.