Kategoria: 'Świat'

Udało mi się wreszcie pojechać do Fastowa. Stęskniłem się już za moimi braćmi Miszą, Janem, Pawłem i Igorem, siostrami dominikankami Damianą, Moniką, Augustyną i Galą oraz niezwykłymi wolontariuszami tworzącymi Dom św. Marcina by wspomnieć choćby o Wirze, Katii i Zosi. Rozmowy telefoniczne nie zastąpią nigdy osobistego spotkania.
Maryna, jedna z aktorek, jest katoliczką. Po tym, jak któryś z moich listów został przeczytany przez o. Adama Szustaka, skontaktowała się z nią jej przyjaciółka, mówiąc: „Idź do dominikanów, oni mają chleb”. Wtedy przywieźliśmy do klasztoru kilkaset bochenków. I tak zaczęła się nasza współpraca. Siła mediów społecznościowych!
Bohaterkami codzienności w moich oczach są także „kobiety za ladą”. Wczoraj stałem w długiej kolejce do apteki, by kupić leki dla chorej osoby. Obserwowałem z podziwem młodą farmaceutkę, która sama pracowała w aptece i każdemu kolejnemu klientowi tłumaczyła z cierpliwością co jest a czego nie ma i co można czym zamienić. Na dodatek była w stanie odbierać telefony. Ja bym zwariował po godzinie.
Zgodnie z tradycją naszej Prowincji, w piątek i sobotę po środzie popielcowej, Ojciec Prowincjał Łukasz Wiśniewski OP udzielił braciom studentom posług lektoratu i akolitatu.
Przed chwilą wróciłem z piekarni z jednym z naszych chłopaków, którzy schronili się w klasztorze. Znów udało się kupić 250 bochenków świeżutkiego chleba. Jazda z takim towarem to prawdziwa przyjemność. W czasie wojny chleb, taki prosty, zwyczajny, bez żadnych dodatków pachnie cudownie! Trochę zostanie u nas, a większość trafi przez wolontariuszy do potrzebujących mieszkańców Kijowa.