Piąty warunek dobrej spowiedzi jest elementem skutecznego nawrócenia.
W ramach pokuty proszę odmówić koronkę do Bożego miłosierdzia – taką, lub podobną formułę słyszymy często na końcu sakramentu pojednania. Wielu osobom się wydaje, że to dość symboliczne działanie w kontekście popełnionych grzechów i mało proporcjonalne w stosunku do uczynionego zła. Czy taki charakter pokuty nie stał się przyczynkiem do banalizowanie powagi grzechów? Niektóre osoby twierdzą nawet, że katolicka spowiedź oducza odpowiedzialności za popełnione błędy i przewinienia.
O co chodzi w tym warunku dobrej spowiedzi, który w pełnym brzmieniu mówi o zadośćuczynieniu Bogu i bliźniemu?
Zadośćuczynienie Bogu
Przypowieść o dłużnikach (Mt 18, 21- 35) pokazuje nam, że każdy grzech jest totalnym bankructwem wobec Boga. Człowiek, który był winien dziesięć tysięcy talentów swojemu panu, miał w przeliczeniu na nasze dług w wysokości 42 miliardów, 507 milonów złotych. Gdy ten nieszczęśnik mówi – Miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam, straszliwie bredzi. Czytamy, że pan słysząc ten żałosny skowyt ulitował się…
Całe nasze zadośćuczynienie wobec Boga polega na prośbie o darowanie długu. Cała spowiedź jest pokornym błaganiem o współczujące puszczenie w niepamięć niewypłacalnego zadłużenia. Każdy grzech, który jest odwróceniem się od Boga to postawienie całej swojej fortuny na przegraną pozycję. Gdy stajemy się hazardzistami – zastawiając w grze wszystko co mamy dla ułudy wygranej – sprytnie podkręceni przez Szefa kasyna: Siarczane Opary – lądujemy na bruku z potwornymi długami. Odrywając się od Boga tracimy wszystko. Przywrócić nam godność i życie może jedynie On sam. Dlatego też Kościół w Exultecie wyśpiewuje: On skreślił zapis dłużny starodawnej winy. Nasza modlitwa, ta wyznaczona jako pokuta jest dołączeniem do pokutującego za nas Pana, aby w ogniu Jego miłości spłonęły nasze grzechy, a serce zjaśniało żarem nowych, świętych pragnień (Łk 12,49–53). „Stwórz we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha.”( Psalm 51).
Zadośćuczynienie bliźniemu
Jeśli chodzi o zadośćuczynienie bliźniemu, otwiera się przed nami ogrom możliwości.
Warto zacząć od tego, że w początkach sakramentu pojednania tak zwana pokuta poprzedzała moment powrotu do jedności z Bogiem i wspólnotą. Jak to konkretnie wyglądało? Kiedy na przykład chrześcijanin, chcąc uniknąć kary śmierci podczas prześladowań, wyparł się swojej wiary przed poganami – musiał odbyć pokutę: miał powstrzymać się od rozrywek, podjąć surowy post i wzmóc modlitwę. W tym czasie też nie mógł przyjmować ciała i krwi Pana.
Podczas trwania pokuty penitent miał opiekuna (na podobieństwo rodzica chrzestnego), który towarzyszył mu i wspierał go, a na końcu stwierdzał gotowość swego podopiecznego do przyjęcia rozgrzeszenia. Gdy upłynął oznaczony czas, a penitent potwierdził życiem swoje nawrócenie następował uroczysty obrzęd pojednania z Bogiem i Kościołem.
Warto równocześnie pamiętać, że ten rodzaj sprawowania sakramentu stosowano w przypadku popełnienia tzw. grzechów publicznych (morderstwo, cudzołóstwo oraz wyparcie się wiary). Z czasem zamieniono to na indywidualne spotkania ze spowiednikiem, podczas których wyznawano też inne drobniejsze przewinienia. Spowiedź stała się także okazją do rozmowy z kapłanem, który pełnił posługę powiernika duchowego.
Bez względu na to jak sakrament pokuty wyglądał kiedyś i jak sprawowany jest obecnie istotne jest to, że rozgrzeszenie może nastąpić wówczas, gdy człowiek żałuje zła i jest gotowy naprawić to, co zepsuł. Tak zwana pokuta to proces współpracy z łaską, która leczy zadane rany, a nawet ze zła potrafi wyprowadzić dobro.
Przegląd możliwych strategii
Jestem przekonany, że powrót do realizmu naprawiania popełnionego wobec innych ludzi zła jest w stanie pogłębić przeżywanie naszej pokuty. Jak to zatem praktycznie zrobić?
Nie oczekując, że spowiednik zaproponuje adekwatne naprawianie wyrządzonych szkód – pomódl się o mądrość i podejmij właściwe działanie.
Jeśli zatem spowiadałeś się z grzechu obmowy – pomyśl co powinieneś zrobić, aby naprawić zło, które się stało? Może to być publiczne przyznanie się i wzięcie na siebie rozpowszechnionego już kłamstwa o drugim człowieku. Jeśli upokorzyłeś kogoś arogancją, czy poczuciem wyższości – podnieś to, co zdeptałeś w drugim. Kiedyś jeden z moich braci, który mając słabszy czas w swoim życiu czepiał się mnie na każdym kroku – nagle zdał sobie z tego sprawę. Jego przeprosiny polegały na wypowiedzeniu długiej listy moich pozytywnych cech, jakie widzi, ceni i podziwia.
Jeśli byłeś obojętny wobec drugiego człowieka, zastanów się co konkretnie możesz zrobić, by uleczyć zadaną ranę? Jak wyrazić zaangażowanie, co powiedzieć, zrobić. Podobnie w każdej sytuacji wyrządzonego zła: poszukaj sposobu jak naprawić szkody, które spowodowałeś.
Pamiętaj jednak o dwu rzeczach: po pierwsze nie chodzi o to, abyś ty się lepiej poczuł, lecz żeby tak się poczuła osoba, której chcesz zadośćuczynić. Wielokrotnie sam fakt przyznania się przed skrzywdzoną osobą do zła, wyrażenie żalu z powodu jej cierpienia – działa leczniczo. Pozwala odzyskać tej osobie poczucie sprawiedliwości, prawdy, własnej godności. Im rzadziej używasz słowa „przepraszam” – tym bardziej po nie sięgnij.
Po drugie uważaj, by nie spowodować większego jeszcze bałaganu. Dobrze jest konsultować swoje pomysły z kimś rozsądnym. Może to być spowiednik, ale równie dobrze sprawdzi się w tej roli przyjaciel, który zna nasze realia, bądź po prostu mądry człowiek, któremu ufamy. Byłoby katastrofą, gdyby chęć zadośćuczynienia spowodowała jeszcze większe cierpienie już skrzywdzonej osoby. To niezwykle ważne kryterium wszelkich podejmowanych form zadośćuczynienia. Podobnie zresztą jest z kwestią okoliczności, stylu, atmosfery takich działań. Potrzeba tu wyczucia, mądrości i pokory. Pewien mój znajomy wybrał się w z przeprosinami do dawnej kochanki, którą to rozstanie kosztowało bardzo wiele. Nie dość, że odnowił stare wspomnienia i rozpalił dawny ogień, to jeszcze postawił ją w kłopotliwej sytuacji wobec mężczyzny, z którym aktualnie była w związku.
W filmie pt „Thanks for sharing” – syn, który od jakiegoś już czasu nie bierze narkotyków zostaje niesłusznie oskarżony przez ojca o kradzież leków przeciwbólowych. Ojciec jest bardzo zaangażowanego we wspólnotę Anonimowych Alkoholików, gdzie temat zadośćuczynienia Bogu i bliźniemu jest jednym z istotnym etapów zdrowienia. Syn krzyczy:
– Czekam na przeprosiny!
– Chcesz przeprosin?
– Tak.
– Chyba coś ci się pomyliło. Przeprosiny za co?
– Za oskarżanie mnie o coś czego nie zrobiłem!
-To się nie stanie.
– Bo oznaczałoby, to że się pomyliłeś, a Wielki Mike nigdy się nie myli.
– O czym ty mówisz?
– Mówię o tobie, panie 12-Kroków. Możesz iść udawać, że jesteś „panem uzdrowicielem”, do tych wszystkich podopiecznych, którzy sądzą, że jesteś Jezusem.
Wiesz co, tato? Znam prawdę o tobie. Byłeś potworem. Jesteś cholernym hipokrytą, mówiąc im, aby zadośćuczynili. Nigdy nie zadośćuczyniłeś swojemu synowi
za te wszystkie rzeczy, które mi zrobiłeś.
– Zadośćuczyniłem.
– Tak? Kiedy? Właśnie nigdy! Możesz zacząć teraz. Powiedz, że ci przykro.
– Nie powiem tego.
– Powiedz, że ci przykro.
– Nie. Nie ma kurwa mowy!
– Racja, bo jesteś pieprzonym tchórzem!
Często okazuje się ze wobec najbliższych osób zadośćuczynienie jest najtrudniejsze i najdłużej odkładane, nawet gdy skądinąd jesteśmy świadomi wagi naprawiania krzywd. Mówiąc o tzw pokucie myślimy zarazem o głęboko duchowym akcie wiary w odkupieńczą moc krzyża, jak i realistycznie podjętym działaniu, które ma naprawić wyrządzone wobec ludzi zło. W połączeniu obu tych postaw kryje się sekret dojrzałej pokuty.