Czy próbowaliście już adwentowej diety-cud? Jest jak żadna inna: wspomagana łaską. I ma prawdziwie zbawienne działanie.

Śniadanie: roraty, drożdżówka i kawa

Jeśli chodzi o śniadania, od poniedziałku do piątku głównie oglądam je na Instagramie. Puddingi chia, szakszuki, owsianki jak bizantyjskie mozaiki… Mimo hasła powtarzanego uparcie przez kolegę z pracy („śniadanie to najważniejszy posiłek dnia!”) – ja rano najczęściej serwuję sobie kofeinę. Sauté.

Tym większym ratunkiem jest adwentowa dieta. Tuż po przebudzeniu warto wypić szklankę wody z cytryną (oczyszcza organizm!), a potem koniecznie udać się na roraty. Każda Eucharystia to nieocenione spotkanie z żywym Bogiem – ale ta jest wyjątkowo pożywna i gęsta od symboli. I chociaż fizycznie może zmęczyć, duchowo doda więcej energii niż yerba mate.

Ludzie zbierają się razem w ciemności, przy lichym świetle świeczek, o przerażającej godzinie, w której istnienie poza Adwentem trudno nawet uwierzyć. Są tam z różnych motywacji, świadomie lub nie, bardziej lub mniej grzeszni, z życiorysami poplątanymi w taki czy inny sposób – ale wszyscy modlą się o Jego przyjście. A potem wychodzą do zwykłego życia. Jedno z piękniejszych doświadczeń Kościoła, jakie mam.

Po co są roraty?

Żeby je przedłużyć, po mszy warto usiąść w kawiarni ze znajomymi. Zjedzcie razem świeże drożdżówki i wypijcie kawę. Jeśli należycie do duszpasterstwa, koniecznie idźcie na spotkanie. W „Beczce” biały ser najlepiej smakuje po roratach!

Obiad: uczynek miłosierdzia bez dodatków

Zupki chińskie w tej diecie odpadają. Przynajmniej raz dziennie musi być coś konkretnego. Przepisów na pełnowartościowe dania nie trzeba daleko szukać. Po prostu bądź z ludźmi, miej oczy i uszy otwarte na to, czego potrzebują, pytaj Ducha Świętego. I działaj.

Jeśli potrzebujesz pomocy, zajrzyj do Ewangelii według św. Mateusza (Mt 25,31-46) lub do Katechizmu Kościoła Katolickiego (punkt 2447).

Deser: kawałek świeżej literatury

Adwent daje na tym polu dużą dowolność. Niektórzy rezygnują z deseru, mówiąc, że przecież są na diecie. Inni, na odwrót, jak zawsze zajadają się ulubionymi ciastkami, tłumacząc, że głównym skutkiem wyrzeczeń jest efekt yo-yo.

Część katolików ów problem rozpala do czerwoności. Spróbujmy jednak podejść do sprawy na chłodno. Zaplanujmy desery kreatywnie, niezależnie od tego, czy odmówimy sobie słodyczy, czy nie.

Mój przepis na deser jest prosty: na pół godziny wyłączać wi-fi i sięgać po książkę. Ale taką z najwyższej półki. Kawałek dobrej jak belgijska czekolada literatury skutecznie zaspokoi chęć na coś słodkiego, a dodatkowo świetnie wpłynie na wyobraźnię, wrażliwość i myślenie.

Tekst stawia opór? Pozostawia pytania bez odpowiedzi? Brak powiadomień z telefonu doprowadza do szału? Odsłania wstydliwą tęsknotę za Facebookiem? Wspaniale! Smak powieści Manna, opowiadań Singera czy reportaży Aleksijewicz, chociaż trudniejszy niż słodycz kajmaku wyjadanego prosto z puszki, jest wart chwili wysiłku.

Kolacja: superfood czyli miód. Czyli Słowo

Miód fenomenalnie działa na organizm. Uodparnia, ma właściwości antybakteryjnie, wzmacnia serce… Miód czyli codzienna porcja Słowa dostarczana regularnie, choćby w niewielkich dawkach, będzie jak szczepionka od fałszywych wyobrażeń na temat Boga, pozwoli spotkać się z Nim i poznawać Go coraz bardziej, wieczór po wieczorze. Jednocześnie rozbudzi apetyt na więcej.

Możesz zapalić świeczkę i postawić ikonę. Ale tak naprawdę wystarczy poprosić Ducha Świętego o światło, sięgnąć po czytania z dnia i pobyć z nimi w samotności przez kwadrans, a najlepiej dwa. Niech to będzie ostatnia rzecz, którą się nakarmisz.

Przekąska w chwili kryzysu: comfort food

Co robić, jeśli dieta posypie się w połowie? Zamiast rorat będzie tylko kawa, a zamiast Słowa – Netflix? Jest prosta zasada: bądź dla siebie dobry.

Adwent to nie zawody z samym sobą, tylko przyjęcie specyficznego stylu życia. To odkrycie radości, która nie ucieka przed pokutą. Zgoda na tęsknotę, która nie może usiedzieć w miejscu. Bycie Oblubienicą, która chce przygotować się na przyjście Oblubieńca. Dietetyczne starania przyniosą mizerny skutek, jeśli nie będą skoncentrowane wokół osoby Jezusa Chrystusa, a ich motywacją będzie zrzucenie kilku duchowych kilogramów, a nie odnalezienie Jego bliskości.

Gdy więc pojawi się kryzys, sięgnij po typowe comfort food. Miej dla siebie wyrozumiałość. Zjedz mandarynkę albo miskę rosołu. Wypij kakao albo grzaniec z pomarańczą. I spróbuj jeszcze raz. A On, jak obiecują Wielkie Antyfony, przyjdzie jutro.