Małżeństwo. Tylko tę wspólnotę Chrystus wyniósł do rangi sakramentu – przypomina Dietrich von Hildebrand.

Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół.

Ef 5,25

Święty Paweł przyrównuje miłość małżeńską do miłości, jaką Chrystus – Słowo Wcielone – żywi do Kościoła świętego. Odsłania w ten sposób przed naszymi oczyma całą wielkość i doniosłość małżeństwa, które jest wspólnotą najgłębszą i najściślejszą ze wszystkich wspólnot ludzkich. Wspólnota ta została wyniesiona przez Chrystusa do rangi sakramentu.

W ramach porządku naturalnego nie ma innych dóbr, którym w Nowym Przymierzu przyznawano by takie znaczenie. Żadne inne dobro przyrodzone nie cieszy się przywilejem włączenia w poczet sakramentów. Żadne też nie ma za zadanie bezpośrednio partycypować w budowaniu królestwa Bożego. Świadczy to o tym, jakie możliwości małżeństwo skrywa w sobie już ze swej natury, jakim ważkim dobrem jest już w porządku naturalnym.

Święty Paweł nazywa małżeństwo sakramentalne „wielkim sakramentem w Chrystusie i w Kościele” (por. Ef 5,32). Zanim jednak przejdziemy do przyjrzenia się istocie, sensowi i szczególnemu pięknu małżeństwa sakramentalnego, musimy spróbować rozpoznać istotę i sens małżeństwa w porządku naturalnym. Musimy zrozumieć, co odróżnia tę wspólnotę od wszystkich innych wspólnot. Tylko wtedy bowiem pojmiemy, co Chrystus w tak wspaniały sposób wywyższył. Albowiem tu tkwi źródło niezrozumienia istoty małżeństwa, z którym się obecnie tak często spotykamy.

W Piśmie świętym niejednokrotnie jest mowa o godności małżeństwa. Stanowi ono odwzorowanie relacji Boga i duszy w sensie niedoskonałej paraboli tego, co doskonałe, tak jak Stary Testament jest wzorem Nowego. Jezus nazwany jest Oblubieńcem duszy, a cała Pieśń nad Pieśniami opiewa stosunek duszy do Jezusa jako relację oblubieńczą.

Dlaczego Pismo święte w celu dokonania porównania wybiera właśnie relację oblubieńczą? Otóż dlatego, że małżeństwo stanowi najściślejszą ze wszystkich ludzkich wspólnot na ziemi i jest relacją, w której człowiek oddaje się bez reszty drugiemu. Małżeństwo jest relacją, w której druga osoba – jak nigdzie indziej – jest cała przedmiotem miłości, a sama relacja w sposób unikatowy czyni tematem przede wszystkim wzajemną miłość.

Miłość jest również najgłębszym rdzeniem relacji między duszą a Jezusem. Oczywiście powinniśmy adorować Króla Wiecznej Chwały i Odblask Wiecznego światła, oraz okazywać Mu posłuszeństwo. On jest naszym Panem. Stąd naszym właściwym zadaniem na ziemi jest służyć Mu we wszystkim bez reszty. A jednak rozbrzmiewa natarczywe pytanie, powtórzone przez Jezusa trzykrotnie: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” (J 21,17). Zaś pierwsze przykazanie, na którym opiera się całe Prawo i wszyscy prorocy, brzmi: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą” (Mk 12,30).

Małżeństwo uczynione zostało wzorem najwyższej formy relacji między duszą a Bogiem właśnie dlatego, że miłość to najgłębszy i najistotniejszy rdzeń małżeństwa.

W przypadku wszystkich innych ziemskich wspólnot wzajemna miłość nie stanowi w sposób tak wyłączny materii relacji. W przyjaźni istotną rolę odgrywa wspólnota poglądów i upodobań, wspólnota duchowych zainteresowań bądź wspólne przeżycia. Relacja rodziców do dzieci zdominowana jest przez troskę o powierzone im istoty i obowiązek ich wychowania. W relacji dzieci do rodziców istotne jest, iż rodzice zapewniają dzieciom poczucie bezpieczeństwa i nimi kierują, dzieci zaś okazują im posłuszeństwo oraz wdzięczność.

Niewątpliwie również te relacje przemienia wyłącznie miłość i powinny być one nią przeniknięte. Mogą one rozwijać swój sens na gruncie miłości – ale ich sensem i celem nie jest wyłącznie wzajemna miłość. Po pierwsze bowiem, relacje te nie składają się subiektywnie w sposób tak esencjonalny z miłości, miłość nie wyraża w nich tak wyłącznie wzajemnego stosunku dwóch osób. Po wtóre, ich sens obiektywny nie jest ufundowany w taki sam sposób na miłości, nie istnieją one w tej samej mierze ze względu na miłość.

W małżeństwie natomiast wzajemna miłość jest jego właściwą treścią. I to zarówno w sposób subiektywny, jak i obiektywny. Jako wspólnota, pozostająca w tajemniczym związku z powstawaniem nowych ludzi, małżeństwo istnieje ze względu na cudowne zjednoczenie dwóch osób w miłości i przez miłość. Zjednoczenie to wznosi się oczywiście, jak zobaczymy później, w małżeństwie sakramentalnym ku cudownej wspólnocie miłości i życia w Jezusie i dla Jezusa.

Warunkiem jest wszakże jedyna w swym rodzaju miłość wzajemna, ponieważ małżonkowie oddają Jezusowi chwałę właśnie przez wzajemną miłość. Miłość jest prymarnym sensem stwórczym małżeństwa, tak jak powstanie nowych ludzi jest jego prymarnym celem stwórczym. W zderzeniu z tym całkowicie podrzędna okazuje się funkcja społeczna małżeństwa, nie mówiąc już o jego znaczeniu dla państwa. Stanie się to jasne, gdy zajmiemy się specyfiką miłości małżeńskiej. Na początku nie będziemy rozważać małżeństwa w jego godności sakramentalnej, lecz opiszemy je jako wspólnotę czysto przyrodzoną.

Całkowicie błędne jest przekonanie, że miłość małżeńska różni się od miłości łączącej przyjaciół, miłości rodzicielskiej czy dziecięcej jedynie tym, że łączy się ze sferą zmysłową (a taki pogląd można też czasami spotkać w kręgach katolickich). Wręcz przeciwnie, miłość małżeńska, niezależnie od zmysłowości, reprezentuje całkowicie swoisty typ miłości.

Istotą miłości małżeńskiej jest po pierwsze zupełnie unikatowe wzajemne darowanie się sobie małżonków. W każdym typie miłości ofiarujemy oczywiście swe serce do pewnego stopnia drugiej osobie, ale tutaj odbywa się to literalnie; i nie tylko serce, ale cała osoba należy do drugiego. Jeżeli mężczyzna i kobieta kochają się w takim sensie, to jedna osoba daruje się drugiej w momencie, kiedy zaczyna kochać. Chce do niej należeć i pragnie wzajemności.

Oczywiście każda miłość budzi w nas tęsknotę za odwzajemnieniem – w czym w rzeczy samej nie ma ani śladu egoizmu. Tutaj wszakże pragnie się od drugiej osoby nie tylko wzajemności w ogóle, lecz owej miłości jedynej w swym rodzaju, dzięki której obie osoby należą i pragną należeć tylko do siebie. Owa miłość zmierza do jedynej w swym rodzaju wspólnoty, a nawet już częściowo ją konstytuuje. Wspólnoty, w której dwoje ludzi stanowi parę, łączy się, tworząc zamkniętą w sobie jedność. Dzięki temu taka jedność istnieje tylko między nimi. Miłość małżeńska konstytuuje wspólnotę, w której obie strony, zwrócone całkowicie ku sobie, stają naprzeciw siebie.

Wspólnoty między osobami duchowymi przybierają dwie zasadniczo różne formy. Dwoje ludzi może wspólnie spoglądać na coś trzeciego, wspólnie zajmować stanowisko wobec czegoś trzeciego. Mogą oni wspólnie się smucić, wspólnie się cieszyć, wspólnie coś twierdzić, o coś prosić, za coś dziękować. Mamy wtedy do czynienia ze wspólnotą, którą można określić jako „My”, w której niejako stoi się obok siebie, nawet jeśli, w pewnych okolicznościach, ręka w rękę.

Dwoje ludzi może jednak również wzajemnie zwrócić się ku sobie, patrzeć na siebie i dotykać się swymi spojrzeniami, podczas gdy ich dusze spotykają się w tajemniczy sposób. Mogą uczynić z siebie nawzajem cel poznania, ustosunkowywać się do siebie, zatapiać się w sobie. Mamy wtedy wspólnotę „Ja-Ty”, w przypadku której nie stoi się obok siebie, lecz naprzeciw siebie.

Pośród wszystkich ziemskich wspólnot wspólnota „Ja-Ty” przybiera najwyraźniejszy kształt w miłości małżeńskiej, w której ukochana osoba jest przedmiotem myślenia, czucia, pragnienia, tęsknoty i nadziei. W porządku dóbr stworzonych druga osoba staje się punktem centralnym życia. Ktoś wypełniony taką miłością nie tylko żyje z drugim, lecz również dla drugiego.

Oczywiście w czystej formie wspólnota „Ja-Ty” realizuje się tylko z Oblubieńcem duszy, z Jezusem. Możemy żyć ostatecznie tylko dla Niego. Również małżonkowie żyją wspólnie tylko dla Niego. Natomiast w relacjach ziemskich i w odniesieniu do dóbr ziemskich miłość małżeńska to życie dla siebie wzajemnie. Porównując ją ze wszystkimi innymi ziemskimi wspólnotami, widzimy, że w jej przypadku w sposób ewidentny mamy do czynienia ze staniem naprzeciw siebie.

Specyfika miłości małżeńskiej – owo darowanie się sobie nawzajem – w przeciwieństwie do przyjaźni i do wszystkich pozostałych form miłości uwidacznia się również wyraźnie w mającym charakter aktu wyznaniu „kocham cię”. O ile nie zawsze łatwo zdefiniować, czy dobrego znajomego, którego bardzo lubię, mogę traktować już jako przyjaciela, i o ile na pytanie, czy się kogoś lubi, w pewnych okolicznościach trudno odpowiedzieć po prostu „tak” bądź „nie”, to między miłością w sensie małżeńskim a wszystkimi innymi rodzajami miłości istnieje tak wyraźna różnica, że na pytanie, czy się kogoś w tym sensie „kocha”, można odpowiedzieć jednoznacznie „tak” lub „nie” w zupełnie innym wymiarze. Miłości tej towarzyszy jednoznaczna decyzja. Przez jej podjęcie decyduję się na drugą osobę. Wyrażenie „kocham cię” jest typowe dla charakteru tej decyzji. Jakikolwiek dodatek typu: „Kocham cię bardzo” albo: „Kocham cię nadzwyczaj” jest nieadekwatny i nie oddziaływa jak zwykle jako wzmocnienie, ale osłabia wymowę wyznania.

Również fakt, że miłość małżeńska może pojawić się zupełnie nagle, jest zdolna już przy pierwszym spotkaniu rozkwitnąć z całą wyrazistością, rzuca światło na charakterystyczny kontrast odróżniający ją od innych naturalnych form miłości. W miłości tej za jednym zamachem w sposób cudowny odsłania się cała istota drugiej osoby jako jedności. Nasze spojrzenie staje się zdolne uchwycić istotę drugiego o wiele głębiej, niż jest w stanie tego dokonać zwykły przytępiony ogląd, który zatrzymuje się na tysiącu drobiazgów i – obciążony szarzyzną codzienności – utyka na zewnętrznościach.

W miłości bliźniego, mającej uzasadnienie nadprzyrodzone, w jednym momencie uchwycony zostaje rdzeń podobieństwa Bożego, przebijający w swym odwiecznym pięknie przez wszystkie niedoskonałości, przez drobiazgowość, pychę, trywialne zachowanie.

Podobnie w naturalnej miłości małżeńskiej w sposób tajemniczy ni stąd, ni zowąd przez wszystko, co niedoskonałe, przebija się głębsza istota drugiej osoby, właściwa, pozytywna intencja, leżąca u podstaw wszystkich jej predyspozycji, talentów, w całym rytmie jej istoty. Rozumiemy naraz sens stworzenia tej szczególnej indywidualności, tak jak ogarnięci miłością bliźniego rozumiemy sens stworzenia w tym indywiduum wolnej, duchowej, stworzonej na podobieństwo Boże osoby w ogóle.

Fragment książki Dietricha von Hildebranda „Małżeństwo”, która ukazała się nakładem Wydawnictw „W drodze”.