Zamordował policjanta. Przeżył nawrócenie. Będzie świętym?

Jacques Fesch miał 23 lata, gdy wziął udział w napadzie na paryski bank, w wyniku którego zginął funkcjonariusz policji. 1 października 1957 roku – po trzyletnim procesie – został stracony na gilotynie. W więzieniu przeżył głębokie nawrócenie. Po jego śmierci wydano książkę „’Za pięć godzin zobaczę Jezusa” – dziennik, który Fesch pisał przez ostatnie dwa miesiące swojego życia dla swojej sześcioletniej córeczki Weroniki.

W 2011 roku we Francji zakończył się diecezjalny etap jego procesu beatyfikacyjnego – w 1993 roku zapoczątkował go ówczesny arcybiskup Paryża kardynał Jean-Marie Lustiger.

Prezentujemy fragment książki „Mistyk publiczny nr 1. Jacques Fesch między cieniem i światłem”, która ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa „W drodze”.

Ostatnia godzina

We wtorek, 1 października o 5.00 rano Jacques się modlił:

Myślę, że tutaj zakończę mój dziennik, tym bardziej że słyszę niepokojące hałasy. Obym stawił temu czoło. Najświętsza Panienko, na pomoc! Żegnajcie wszyscy i niech Pan wam błogosławi!

Spotkał się z dziesiątkami osób, które zaczęły nagle odwiedzać jego celę. „Wpatrywał się wnich bez nienawiści”, powiedział dziennikarzowi jeden ze strażników; „Jego twarz wydawała się rozmyta cierpieniem”, wyznał inny. W magistracie powiedział: „Jestem do waszej dyspozycji”, a do strażników zwrócił się spokojnie: „Nie potrzebuję pomocy”.

Wspierając się na ramieniu Paula Baudeta, ruszył korytarzem, był to „długi korytarz, naprawdę bardzo długi”, zapamiętał sędzia Fayon. W maleńkiej sali, w której należało dopełnić formalności, powiedział: „Chcę przyjąć komunię”.

Ojciec Devoyod dał mu rozgrzeszenie, Paul Baudet uklęknął obok i obydwoje otrzymali hostię. W więzieniu zapanowała zupełna cisza. Jacques wstał, odmówił szklanki rumu i papierosów, które mu zaproponowano, po czym podpisał dokumenty.

Od tej chwili nikt nie mógł już nic dla niego zrobić, został oddany w ręce kata, M. Obrechta. Obcięto mu włosy i rozcięto koszulę, była godzina 5.27. „Krzyż, mój ojcze, krzyż…” Obejmował krzyż długo i mocno. Bez słowa i bez krzyku został położony na ławie.

Dzień egzekucji wypadł w święto „małej Teresy” obchodzone 1 października. Umarła w wieku 24 lat, tyle samo miał Jacques, kiedy popełnił zbrodnię. Teresa, która wolała „wykorzystać niebo, aby czynić dobro na ziemi”, z pewnością wstawiła się za Jacques’em.

Umierając tego samego dnia, przyłączył się do niej, oddając życie w obcowaniu świętych. Ósmego grudnia 1957 roku ojciec Devoyod napisał do brata Thomasa: „Jacques umarł, ofiarowując swoje życie (…) opanował go głęboki spokój”.

Reakcje

„Jest martwy jako człowiek”, strażnik powiedział dziennikarzom godzinę po egzekucji.

Fragment wygłoszonej wcześniej przez Paula Baudeta mowy brzmiał:

Jutro nadejdzie powódź tryskającej krwi, potoczy się ta młodzieńcza głowa (…) będzie to, Panie Prokuratorze, nasza straszliwa obecność przy tym dziecku zbudzonym ze snu… A Pan będzie bełkotał słowa, do których zmusza Pana prawo.

Dyrektor więzienia La Santé, M. Mariani, napisał w1989 roku do ojca André Manaranche’a, że był pod wrażeniem – jak zresztą cały personel – odwagi Jacques’a Fescha. Strażnicy więzienni, których traktował jak ludzi i którzy odpowiadali mu tym samym, mówili: „Ach, nie powinni zabijać tego chłopaka, nie powinni go zabijać!”. Sędzia Fayon uważał, że Fesch nie zasłużył na śmierć, wciąż pamiętał „długi korytarz” oraz brutalność, z jaką go złapano i związano.

Max Fernet powiedział: „Wszyscy mieli wyrzuty sumienia (…) nie patrzyłem na egzekucję”. Kilka godzin później dwie małe dziewczynki, Marie-Annick Vergne i Véronique Fesch, wróciły każda do swojej szkoły. Trzydzieści pięć lat później żona sędziego Fayon podkreśliła, że coś je w tamtym momencie połączyło: obydwie nie miały już ojca! Paul Baudet zadzwonił natychmiast po egzekucji do swojej asystentki, której miał do powiedzenia jedynie: „To było straszne!”. Kilka godzin później otrzymał ostatni list od Jacques’a.

Wielu świadków zachowało w sercach wspomnienie procesu i egzekucji.

Drugiego października George Sinclair opublikował w „Combat” artykuł, w którym podważał zasadność wyroku i w którym po raz pierwszy wspomniano publicznie o nawróceniu Jacques’a:

Mówiąc krótko, młody człowiek otrzymał dar męczeństwa, choć zgodnie z niepisanym prawem nie zasługiwał na niego. Ofiarowano mu go, nie za to, co uczynił, ale za to, co przez pewien czas reprezentował. Wiadomo, że mistyka przemieniła w więzieniu jego doświadczenie. Chciał zostać świętym (…). Śmierć Jacques’a Fescha była niczym kamień wrzucony na dno mętnej wody, a okręgi na tafli wody dotarły zasięgiem swej zbrodni do kolejnych sądów.

Jedenaście dni później Stephen Hecquet opublikował szeroko komentowany artykuł, w którym sędziowie Jacques’a zmieniają wyrok! Dwunastego października niejaki Bruned, oskarżony o śmierć policjanta Chaussenota, był broniony przez adwokata Criqueta, który uratował jego głowę. Udało się to dzięki porównaniu podłości oskarżonego oraz jego adwokata z zaletami Fescha i jego obrońcy:

Fesch, drodzy państwo, zmarł w świętości. Zawdzięczał to sobie oraz swojemu adwokatowi. To wywyższenie ich obydwu tłumaczy karę jednego i porażkę drugiego. Pomagali sobie nawzajem; kara zamieniła się w odkupienie. Ani ja, ani mój klient nie jesteśmy wstanie zbliżyć się do nich. Jesteśmy łajdakami, drodzy państwo! Fesch i Baudet należeli do niebios, my dwaj stąpamy tu, po ziemi. Oni wznosili się, my pełzamy. Okażcie nam więc swoją łaskę, skoro Bóg jej nam odmawia! (…) Kto jeszcze wątpi, że ludzka sprawiedliwość jest jednocześnie najbardziej posępną i najbardziej haniebną z komedii?

Artykuł sprowadził na autora wiele kłopotów.

Co dalej

Wieczorem w przeddzień egzekucji doszło do ślubu kościelnego zawartego w obecności pełnomocnika. Akt ten pomógł Jacques’owi w momencie ostatecznym przyjąć i ocalić największe zobowiązanie jego krótkiego życia: „Pierrette, która jest teraz moją żoną w Bogu” i uczynić z ich córki zarówno owoc, jak i przyczynę tej jedności: „jego dziecko w Bogu”. Ostatniej nocy brat Thomas przyjął komunię w intencji ofiary, jaką Jacques złożył ze swego życia. Napisał wtedy do André Manaranche’a:

Byłem bez przerwy obok Pierrette i pani Polack. Przed, w trakcie i po egzekucji. Nie opuściłem ich. Noc egzekucji spędziłem z Pierrette na nieustannej modlitwie, recytowaliśmy we dwójkę „Magnificat” w chwili, kiedy Jacques umierał…

Jacques został szybko pochowany na cmentarzu Thiais w Ivry-sur-Seine, w części dla skazanych na śmierć. Pani Polack po wielu pertraktacjach ze Strażnikiem Pieczęci otrzymała pozwolenie na przeniesienie ciała i pochówek w rodzinnym grobowcu.

W Wielki Piątek, 11 kwietnia 1958 roku o 7.00 rano Pierrette, brat Thomas i Marinette Polack wyruszają do Ivry samochodem należącym do zakładu pogrzebowego. Komisarz policji czeka na nich na cmentarzu, ciało zostaje przeniesione w nowej trumnie, doświadczenie okazuje się przerażające. Kościół w Saint-Germain-en-Laye pęka w szwach, trumna tonie w białych kwiatach, obecni są dziennikarze. Zebrani zachowują jednak głębokie skupienie. Brat Thomas odprawia uroczystą mszę, po czym tłum towarzyszy mu w drodze na cmentarz w poruszającej ciszy. Marinette Polack dołączy do niego w grobowcu osiem lat później. Véronique wciąż nie wie o śmierci taty. Brat Thomas powie jej o tym w delikatny sposób dopiero 1 października 1958 roku.

Dwudziestego drugiego stycznia 1972 roku Julien Green otrzymuje i odkrywa Lumière sur l’échafaud. Podsumowuje lekturę takim zdaniem: „Panie, miej litość nad ludźmi, którym odcinamy głowy w imię sprawiedliwości, która nie jest Twoją sprawiedliwością”, zanotowanym wcześniej w Dzienniku dnia 27 czerwca 1959 roku. Przyznaje, że jest poruszony i zafascynowany „niesamowitą zmianą, która uczyniła z młodego mordercy kogoś, o kim nie wahamy się powiedzieć, że był mistykiem”, a jego koniec określa jako „tajemniczy i cudowny…”.

Fragment książki „Mistyk publiczny nr 1. Jacques Fesch między cieniem i światłem”, która ukazała się niedawno nakładem Wydawnictwa „W drodze”. Tytuł i lead od redakcji Dominikanie.pl