„Nie ma w Ewangelii jednoznacznych wskazań, czy w konkretnej sytuacji mamy znosić cierpienie, czy przeciwnie, nie wolno nam się z nim pogodzić”. Pisze Jarosław Głodek OP.

Czy można być jednocześnie silnym i dobrym? Wrażliwym i twardym? Teoretycznie można sobie wyobrazić takiego człowieka. Ale niby kto by to miał być: Strażnik Teksasu Chuck Norris czy raczej Słoń Trąbalski?

Codzienne doświadczenie styka nas zazwyczaj albo z silnym i nieprzyjemnym typem, albo z łagodnym fajtłapą; z chamem osiągającym to, co chce, lub łagodnym, ale wiecznie przegranym naiwniakiem. Rzadko w życiu udaje się połączyć siłę z delikatnością, chyba że za cenę skuteczności.

Dwoistość słowa „cisi”

Kiedy w tekście błogosławieństw pojawia się słowo „cisi”, zazwyczaj przypisane są mu konotacje uległości, pokory, znoszenia krzywd. Tymczasem użyte tam greckie słowo praus (hebr. anaw) można uznać za najbardziej niedotłumaczone słowo Pisma Świętego. Praus niesie bowiem w sobie pewną dwoistość: owszem, oznacza łagodność i cichość, ale bardziej jeszcze demonstrowanie siły bez nadmiernego okrucieństwa, okazywanie mocy bez ostentacji.

Przejdź do sklepu Wydawnictwa W drodze

Wydaje mi się nawet, na podstawie rozmaitych sposobów użycia tego słowa w tekstach pozabiblijnych, że chodzi raczej o ukazanie łagodnej siły niż o siłę łagodności. Nie wiem dokładnie, jak ukazać tę różnicę, kojarzyłbym to z siłą rosnącego dębu, który przebija się przez skalistą glebę i rośnie potężny, choć łagodny. Ten wymiar siły i mocy wydaje się zagubiony w polskim słowie „cisi”.

Platon używał na przykład słowa praus na oznaczenie działania z mocą, ale pozbawionego okrucieństwa. Był tu jednak zawsze wymiar aktywności i siły, a nie tylko znoszenia czyjejś przemocy, jak to zdaje się sugerować słowo „cichy”. Podobnie Arystoteles widział w słowie prautes szlachetny środek między gniewem bez powodu a brakiem gniewu w ogóle, zatem prautes było dla Arystotelesa umiejętnością gniewania się we właściwym czasie, z właściwych powodów i we właściwej mierze.

Jeśli więc ktoś chciałby tłumaczyć błogosławieństwo cichych w duchu pacyfistycznym, to trzeba powiedzieć sobie jasno, że słowo to nie daje podstaw, by rozumieć je jako wezwanie do stoickiego niereagowania na krzywdę lub jako zakaz stosowania siły. Przeciwnie, słowo „cisi” jest raczej wezwaniem do aktywności niż do postawy pasywnej.

„Błogosławieni cisi” przekracza jednakże optykę cnót moralnych właściwą starożytnej filozofii, i to zarówno w stoickim, jak i w arystotelesowskim wydaniu. Nie mamy bowiem w Ewangelii do czynienia z wezwaniem do umiaru w stosowaniu koniecznej przemocy. Wizja błogosławieństw jest wizją teologalną. Jezus opowiada o swoim Ojcu. O Jego sile. O Jego łagodności. I zachęca do takiego działania, które ukazywałoby Bożą siłę i Bożą wszechmoc!

Dopiero w tej perspektywie możemy zrozumieć wezwanie do bycia „cichym”. Mamy być tak blisko Boga, że przez nasze życie i przez nasze zachowanie będzie objawiona światu prawdziwa siła Boga. Pełna miłosierdzia i łagodności. Siła i moc Boga, który jest wszechmocny i który samoograniczył się w swej wszechmocy, stając się człowiekiem.

Bóg złożył człowiekowi obietnicę: nie użyję wobec ciebie przemocy, ale jednocześnie użyję całej swojej siły, aby cię ocalić. Na czym polega użycie tej siły? Raczej sobie pozwolę zadać niewiarygodny ból, niż skrzywdzę ciebie, obiecuje Pan Bóg. Wszechmoc Boża przejawia się także w tym, że mimo krzywdy, którą człowiek wyrządza Bogu, ta krzywda nie jest w stanie sprawić, że człowiek może nad Bogiem zapanować. Choćbyś, człowieku, nie wiem co robił, nie zmusisz Boga, żeby zaczął cię nienawidzić.

Dopiero taka perspektywa teologalna pozwala nam zrozumieć wezwanie, które kieruje do nas Jezus. Żyj tak, abyś ukazywał swoim życiem wszechmoc i siłę Boga, który jest miłością. Nie o ludzką doskonałość moralną tu chodzi, ale o transparentność i ukazywanie mocy Boga, który działa we mnie i przeze mnie. Żyj tak, żeby nikt nie był w stanie cię zmusić, abyś go znienawidził. Wtedy będziesz prawdziwie królował, mocą Bożej łaski.

Błogosławieni cisi, błogosławieni, którzy swoim zachowaniem pozwolili Bogu działać i objawić miłość wobec grzeszników. Z łagodnością i mocą.

Warto być przyzwoitym

Nie znajdziemy w Ewangelii jednoznacznych wskazań, czy w konkretnej sytuacji życiowej mamy znosić cierpienie, czy przeciwnie, nie wolno nam się z nim pogodzić. Różne okoliczności domagają się często radykalnie odmiennych działań.

„Błogosławieni cisi” oznacza, że mamy być nieco ciszej z własnym głosem i posłuchać głosu Boga, który czasem będzie nas wzywał do odważnej walki, a czasem do równie odważnej cierpliwości w znoszeniu krzywd. Masz być cichy, to znaczy pozwolić Bogu objawić Jego siłę.

Powiedzmy sobie też jasno: tu, na ziemi, nie mamy do końca doświadczenia tego, co to znaczy siła Boga, co to znaczy być dobrym i silnym jednocześnie. Bóg objawił nam to w Jezusie Chrystusie, ale w pełni poznamy tę rzeczywistość dopiero na końcu świata, który – jak wierzymy – ukaże ostatecznie, na czym polega zwycięstwo Boga. Możemy jednak doświadczyć przedsmaku tej rzeczywistości, kiedy z łagodnością będziemy korzystać z danej nam Bożej mocy.

Przypatrzmy się jeszcze obietnicy związanej z tym błogosławieństwem: cisi posiądą ziemię. Mowa jest tu o dziedzictwie, o spadku, ale nie tylko o ostatecznym królowaniu na końcu czasów. Cisi, a więc ci, którzy w swoim życiu zrobią miejsce na działanie Bożej mocy w taki sposób, w jaki Bóg ją stosuje, skutecznie mogą budować królestwo Boże już tu, na ziemi, i doświadczyć niezwykłej efektywności działań, które według optyki tego świata zdają się naiwne i nieżyciowe.

Boże obietnice nie są gwarantowanym interesem, który z Bogiem robimy, na zasadzie handlu wymiennego. Ale nawet wtedy, gdy sprawy potoczą się w inny sposób, niż oczekiwaliśmy, warto być blisko Boga i warto być przyzwoitym, a błogosławieństwo cichych okaże się skuteczne, bo przyniesie nam pokój w sercu. Pan Bóg z pewnością ma miliony różnych sposobów, by darować nam swoje dziedzictwo i przynieść prawdziwe szczęście, i w tym znaczeniu Jego obietnice są pewne i nieodwołalne.

Moc Boga

Teologowie mówią, że siła i wszechmoc Boga objawią się na trzy sposoby: per essentiam, per potentiam et per praesentiam.

Ten pierwszy sposób, per essentiam, jest dla nas niewyobrażalny, Bóg bowiem utrzymuje wszystko w istnieniu i gdyby choć na chwilę przestał, wszyscy byśmy zniknęli. Ten rodzaj Bożej wszechmocy możemy naśladować nieustannie i w sposób niezauważalny, pielęgnując naszą miłość, otaczając codziennie troską nasze związki, pamiętając, że żeby coś się rozpadło, wcale nie trzeba wielkich zdrad, wystarczy nie robić wystarczająco wiele. Błogosławieni cisi, którzy na co dzień pielęgnują miłość.

Drugi sposób działania Bożej siły polega na działaniu z mocą: per potentiam. I tu Boga także możemy naśladować. Bycie ludźmi cichymi oznacza w tym wypadku, że moc Boża objawi się w moim zdecydowanym stawaniu po stronie dobra, nieunikaniu konfrontacji, gdy trzeba bronić słabszych, niewstydzeniu się swojej wiary i miłości Bożej. Błogosławieni cisi, którzy potrafią odważnie działać, broniąc innych, nie patrząc na własne korzyści, i którzy nie kończą swego działania tylko na deklaracjach.

I wreszcie trzeci rodzaj ukazywania Bożej wszechmocy odwołuje się do działania Boga per praesentiam – przez towarzyszącą obecność. I tutaj znów błogosławieństwo cichych wzywa nas do odkrycia Bożej obecności w naszym życiu, ale i do naśladowania tej obecności, przez proste towarzyszenie tym, którzy tego potrzebują.

Być przy kimś w potrzebie to wcale nie mało – czasem niewiele więcej potrzeba, żeby zmienić czyjeś życie i okazać cichą moc Boga. Cisi, pokorni i mocni mocą Bożą, dla takich już tu, na ziemi, Bóg przygotował wielką radość i prawdziwe szczęście.

Fragment książki „Dominikanie o ośmiu błogosławieństwach”, która ukazała się w Wydawnictwie „W drodze”. Autorem powyższego tekstu jest Jarosław Głodek OP. Tytuł i lead od redakcji Dominikanie.pl