Nie wchodzi się do Królestwa na zasadzie dowodu osobistego, przynależności do katolickiego, polskiego narodu. Wchodzi się przez gwałt.

Adwent to czas tęsknoty – ale nie emocjonalnie przeżywanej, lecz tęsknoty, która jest oczyszczaniem się, by być gotowym na przyjście, by móc zobaczyć Tego, który przychodzi.

Bądźcie czujni, uważni

Na początku Adwentu słyszymy słowa samego Chrystusa z Ewangelii świętego Marka: “Czuwajcie”. Bo nie wiecie, kiedy przyjdzie pan, który wyjechał daleko. Jedna z przypowieści o Królestwie Bożym odczytywana na początku Adwentu mówi, że Pan zostawił dom, powierzył wszystko sługom, a odźwiernemu kazał czuwać, bo nie wiadomo, kiedy będzie „ten czas”. Ten czas, kiedy on przyjdzie. Czuwajcie. Czuwać – to nie spać, myśląc, modląc się, ucząc. Czuwać – to nie spać, bo nie wiadomo, co się wydarzy. Bo ktoś ma przyjść. Czuwać – to być gotowym i nie tkwić w jakiejś nudnej bezczynności.

„Czuwajcie, bądźcie czujni, uważni” – to bez mała ostatnie słowa Chrystusa, które jak testament nam zostawia. A pierwsze słowa, które zapisały Ewangelie? „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i uwierzcie w Ewangelię” [Mk 1, 15].

Otwieramy drugą prośbę Modlitwy Pańskiej: „Przyjdź Królestwo Twoje”. Królestwo, o którym słyszeliśmy, że “jest bliskie, bo wypełnił się czas”.

Cóż to znaczy „wypełnił się czas”? Cóż to znaczy, co słyszeliśmy przed chwilą w Ewangelii, gdy Jezus mówił: „Czuwajcie, gdy przyjdzie ten czas”?

Czas bowiem może być bardzo różny. Czas, który płynie zgodnie z tym, jak mierzymy go na naszych zegarkach, ten czas astronomiczny, umownie odmierzany. Ale też jest inny czas. Czas, w którym On działa. Jezus płacze nad Jerozolimą, gdy przychodzi do miasta, które przecież ukochał, do którego od dzieciństwa codziennie pielgrzymował. Jezus płacze, bo miasto to „nie rozpoznało czasu nawiedzenia swego”.

Pora już iść

Czas nawiedzenia. Rozpoznać czas nawiedzenia. Mówimy: „Mamy sporo czasu”, ale „teraz pora już iść”.

Znaczy to, że nowina o Królestwie Boga (jak u świętego Łukasza), czy o Królestwie Niebieskim (jak u świętego Mateusza) jest bardzo ważną „rzeczą”, którą przechowujemy w pamięci Kościoła, jako wielką prawdę naszej wiary.

Dlaczego modlimy się: „Przyjdź Królestwo Twoje”, skoro Jezus – Syn Boży już przyszedł? I przecież Słowo zamieszkało między nami. Dlaczego wołamy: „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił”? Dlaczego ostatnie słowo Nowego Testamentu (zapisane po aramejsku) brzmi: „Maranatha” – Przyjdź Panie Jezu? Bo żyjemy pomiędzy „już przyszedł” a „jeszcze na Niego czekamy”; pomiędzy „już” a „jeszcze”.

Co to znaczy, że Królestwo jest bliskie, że wypełnił się czas? W jaki sposób to Królestwo jest bliskie? Czy jest niedaleko? Czy to znaczy: już niedługo, „za rogiem”, czy: niedługo, a przyjdzie w przyszłości?

Za mało mówimy o tym, że Królestwo, czyli obecność Boga jest głównym tematem całej Ewangelii, podstawowym jej wątkiem. Jezus nie na próżno swoje nauczanie zaczyna od tego, że mówi: „bliskie jest Królestwo Boże”. On przyszedł, aby je głosić, On, który jest główną, podstawową cząstką tego Królestwa. Za bardzo – tak sądzę – moralizujemy Ewangelię, sprowadzamy ją do całego zespołu przepisów (bo tak nam trochę wygodniej). Owszem, to jest bardzo potrzebne i ważne, bo musimy mieć wyraźne wskazówki. Ale ważna jest perspektywa – dlaczego? Dlatego, że czekamy na to, co już się dopełniło. Ten paradoks – czekamy na to, co już się dopełniło. Czekamy i chcemy być gotowi, gdy Pan przyjdzie

Nie zawsze i nie przez wszystkich Jezus był rozumiany. Jego rodacy rozumieli królestwo jako polityczne wyzwolenie Izraela z niewoli rzymskiej. Ale może przesadzamy trochę, może duża część tak myślała. Ale przecież inni znali proroków, którzy nie tylko wspominali wspaniałe czasy panowania Dawida i Salomona, ale oczekiwali na Tego, który ma przyjść.

Chyba jednak nie przesadzamy. Pamiętamy tę historię: gdy po śmierci Jezusa dwóch spośród uczniów uciekało z Jerozolimy i dołączył do nich Trzeci, nieznajomy Pielgrzym. A uczniowie jeszcze mają Mu za złe: „A myśmy się spodziewali, że On odnowi i przywróci królestwo Izraela” [ Łk 24, 12]. I nawet, gdy już wstępował do nieba, to mówili Mu: „Czy w tym czasie przywrócisz królestwo?” [Dz 1, 6]. Ileż w głowach nie tylko przecież naszych poprzedników, ale i w naszych głowach, ileż jest takich gotowych formułek, które nie pozwalają nam przyjąć tej absolutnej nowości, którą było Jezusowe nauczanie o Królestwie Bożym?

Czym jest to Królestwo? Ciekawe. Jezus nigdzie go nie definiuje. Na szczęście Ewangelia nie jest podręcznikiem teologii. Jezus zostawił teologom dużo do roboty – muszą to robić. Ale Ewangelia jest czymś więcej. Jezus przybliża prawdę o Królestwie, ale nie w sposób właściwy nauczaniu teologów. Przybliża poprzez przypowieści, przez porównania.

Kościół to nie Królestwo Boże

Jeszcze jedno zastrzeżenie: Królestwo nie jest Kościołem. Czasami kaznodzieje się zapędzą, mówiąc, że Kościół to jest Królestwo Boże na ziemi. A oni co? Są aniołami stróżami, w ogóle: wszystkim?

Nic z tych rzeczy. Kościół nie jest Królestwem Bożym. Jest miejscem, w którym Królestwo się urzeczywistnia, gdy łamiemy chleb, który jest znakiem – skutecznym, prawdziwym znakiem obecności Boga między nami. Królestwo urzeczywistnia się, gdy chrzcimy i tak dalej. Ale my to wszystko robimy naszymi ludzkimi łapkami. I choć jesteśmy w naszych liturgicznych szatach, to ciągle chodzi za mną ten Izajasz: „nasze dobre uczynki są splamione krwią”. To oczywiście metafora, ale ona nie dała mi dzisiaj spać. Czuwałem.

Co to znaczy: uczynki dobre splamione krwią? Kościół jest miejscem, w którym urzeczywistnia się Królestwo – powinno się urzeczywistniać, chociaż czasami dzieje się odwrotnie. Nie wiem… Słyszałem dziś o chłopcu, który powiedział, że nie chodzi do kościoła, dlatego że ojciec się nim nie zajmuje, że dla jego ojca Kościół jest ważniejszy niż rodzina.

Tak. Oczywiście nie jest to prawda teologiczna o Kościele, ale czy nie jest tak czasami, że my, właśnie my zaciemniamy obraz Boga. Nie mówmy: oni tam na Franciszkańskiej, czy oni w Rzymie! Mówmy: my! My zaciemniamy ludziom Boga. Nie pokazujemy Jego Królestwa, które jest niczym innym jak panowaniem Boga. Panowaniem, czyli obecnością.

Obecność. Obecność na sposób miłującego Ojca, który objawia nam swoje święte Imię i chce, aby to Imię zamieszkało między nami. W teologii izraelskiej, żydowskiej jest taka zastanawiająca nauka o obecności Bożej, którą nazywają w skrócie – Szekina. Szekina teraz uciekła ze świata, bo jesteśmy grzeszni. My wierzymy, że Szekina, czyli Słowo, które stało się Ciałem (bo to jest szekina prawdziwa – prawdziwa obecność), jest dalej, jest wiernie, niezmiennie jest przy nas. Ale czy my jesteśmy obecni dla Boga? Bóg jest dla nas obecny, ale czy ja jestem obecny dla Boga? Czy ja jestem obecny dla Boga? Królestwo to obecność – obecność pełna mocy. Skuteczna obecność.

Abyście szli i owoc przynosili

Jak Jezus opisuje to Królestwo? Jak powiedziałem, w licznych przypowieściach. W tej prostej i pięknej o siewcy, który sieje zboże i rzuca je na ziemię, i w zależności od tego, gdzie padnie ziarno, tak rośnie: jeżeli na żyzną rolę, to wydaje plon; gdy padnie na skałę, oczywiście nie wzrasta. Ziarno pada bez żadnej zasługi ziemi, ale wzrost już jest współpracą tej ziemi, tego gruntu – czyli nas. Łaska ma być w nas owocna. A więc dowiadujemy się więcej: Królestwo to jest owocna współpraca, czyli skuteczna, skutkująca owocnością naszych czynów. Słyszeliśmy słowa: „Abyście szli i owoc przynosili”. Skuteczna obecność Boga w naszym życiu.

Z Królestwem jest jak z organizmem. Dlatego potrzebny jest czas. Tam, gdzie jest życie, potrzebny jest czas. Coś musi rosnąć, zapoczątkować, wzrastać, rozwijać się, czerpać pokarm, czerpać wodę, oddychać. Tak, Królestwo – oczywiście nie w tym biologicznym, ale w tym duchowym znaczeniu – jest organizmem, który rośnie, by wydać plon. To, co dane, jest bowiem zawsze naszym zadaniem.

I jeszcze takie słowa, które Jezus wypowiedział, że „od czasu Jana Chrzciciela Królestwo Niebieskie gwałtu doznaje i gwałtownicy je zdobywają” [Mt 11, 12] Można się urodzić dla Królestwa. Jednak nie wchodzi się do Królestwa na zasadzie dowodu osobistego, przynależności do katolickiego, polskiego narodu. Wchodzi się przez gwałt. Co to znaczy? Przez decyzję, przez mocną decyzję, aby całym moim życiem kierowała Jego obecność, aby zamieszkał we mnie i w nas. I aby ta obecność rzeczywiście przemieniała nasze życie.

„Przyjdź królestwo Twoje” do mnie, we mnie, w nas. „Maranatha. Przyjdź Panie Jezu”.

Homilia wygłoszona w Bazylice Świętej Trójcy w Krakowie w I niedzielę adwentu 2008 roku. Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji Dominikanie.pl.

fot. K. Nowak