Słowo Pana trwa na wieki. Właśnie to słowo ogłoszono wam jako Dobrą Nowinę.
Wideo na niedzielę:
Ojciec Janusz Chwast i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Trudno nam wypuścić życie ze swoich rąk. Żyjemy z przekonaniem, że owszem, Bóg jest wszechmocny, ale niewiele może w moim życiu. Dla tego, kto wierzy, wszystko jest możliwe. Jeżeli naprawdę wierzę w Jezusa Chrystusa, który jest przy mnie, który mnie kocha i który ma moc, to pod wpływem tej wiary mogę robić rzeczy niezwykłe, przekraczające nasze racjonalne podejście do świata. Ale żeby tak być mogło, my sami musimy stać się mali i bez reszty zaufać Panu Bogu.
Nagrania kazań na niedzielę:
Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Twoja wola
Brian Doyle OP
Ha 1, 2-3; 2, 2-4 • Ps 95 • 2 Tm 1, 6-8. 13-14 • Łk 17, 5-10
Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary” (Łk 17, 5). Taką prośbę do Boga w jakimś momencie naszego życia może skierować każdy z nas, bo zdarza się, że wątpimy w Jego miłość i dobroć. Szczególnie wtedy, kiedy napotykamy jakieś trudności. Łatwo wtedy pomyśleć, że Bóg wcale o nas nie dba i nie spełnia naszych pragnień. Apostołowie zachowywali się podobnie – przypomnijmy sobie ich strach podczas burzy na jeziorze (Łk 8, 22-25).
Prawdziwa wiara w dobroć Boga może przyjść tylko przez modlitwę, bo dzięki niej poznajemy Pana. A zaufać możemy tylko komuś, kogo znamy. Jeśli wierzę, że Bóg naprawdę mnie kocha i troszczy się o mnie, mogę na Jego miłość odpowiedzieć miłością.
Kiedy się modlimy, powinniśmy to robić z czystym sercem, nie pragnąc, aby w konkretnych sytuacjach wypełniła się nasza wola, ale żeby Boża wola wypełniała się w naszym życiu. Jezus uczy nas tego w modlitwie Ojcze nasz: „Bądź wola Twoja”.
Oddanie swojej woli to największy akt wiary, do którego jesteśmy zdolni. Pomimo naszych ocen i pragnień pozwólmy Bogu działać. Pan ma dla każdego z nas nieskończenie więcej niż nasze największe marzenia. Przykładem takiego zawierzenia jest dla nas Maryja, której serce uwierzyło: „Niech mi się stanie według Twego słowa” (Łk 1, 38).
Zdrowe zasady, które posłyszałeś ode mnie,
zachowaj jako wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie
Przepis na wiarę
Krzysztof Pałys OP
Ha 1, 2-3; 2, 2-4 • Ps 95 • 2 Tm 1, 6-8. 13-14 • Łk 17, 5-10
W starożytnym tekście dwunastu apostołów Didache jest zdanie, które towarzyszy mi od lat: „Wszystko, cokolwiek cię spotyka, przyjmuj jako dobre, wiedząc, że nic nie dzieje się bez woli Bożej”. Nieczęsto ludzie dostrzegają związek pomiędzy szczęściem a zawierzeniem. Wiara, wyrażająca się w postawie, że On wie, co dla mnie najlepsze, jest niełatwa, ale jest czymś, co daje człowiekowi pokój, którego ten świat nigdy nie da.
Wielu mistyków, na czele z Mistrzem Eckhartem, powtarzało, że aby móc całkowicie zjednoczyć się z wolą Bożą, człowiek powinien oczyścić swoją wyobraźnię, myśli i pragnienia. Stać się kimś wolnym od wszelkich obrazów i oczekiwań. W tym całkowitym ogołoceniu tkwi pewien paradoks chrześcijańskiego życia, mówiący o tym, że człowiek jest w takim stopniu panem siebie, w jakim gotów jest wyrzec się siebie. Aby więc siebie zyskać, należy wcześniej siebie stracić.
Święty Tomasz Morus, wierny swojemu sumieniu, został zamknięty w więzieniu. Jego życie przybrało formę wewnętrznej izolacji i niezrozumienia. Ale właśnie wtedy, siedząc samotnie w celi, napisał do swojej córki Małgorzaty: „Nie wiem, co się stanie, ale wiem, że nic nie stanie się bez woli Boga. A jeśli tak, to będzie dla nas bardzo dobre”. Benedyktyński mnich John Chapman dodał: „Jeśli Bóg widzi, że najlepiej jest dla mnie, żebym umarł, czy mogłoby być cokolwiek na świecie, dla czego człowiek chciałby żyć dłużej?”.
Ten niezwykły rodzaj zaufania wynika ze ścisłego zjednoczenia z Chrystusem i sprawia, że stajemy się całkowicie wolni od siebie samych oraz pokorni jak lustro, które nie ma własnego obrazu, lecz odbija tego, który przed nim staje. Przybliżając Chrystusa, samemu pozostaje się niemal niewidocznym.
Dobry Bóg zawsze wysłuchuje nasze modlitwy, ale realizuje je w sposób, który przekracza ludzkie wyobrażenia. Nawet najbardziej przeklęta sytuacja może więc zostać przemieniona na naszą korzyść, a to, co się wydaje trudem, może się okazać czymś niezwykłym i drogocennym.
Jeśli się modlisz, miej ufność, że cokolwiek się wydarzy, będzie czymś dobrym, ponieważ jest objęte Jezusową opieką.
Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać
Niemożliwe staje się możliwe
Maciej Biskup OP
Ha 1, 2-3; 2, 2-4 • Ps 95 • 2 Tm 1, 6-8. 13-14 • Łk 17, 5-10
W Liście do Tymoteusza św. Paweł zachęca, byśmy strzegli depozytu wiary, rozpalając w sobie na nowo ogień Ducha, „albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia”.
Depozyt wiary to nie tylko intelektualna zbieżność wiary z nauką Kościoła. Znajomość katechizmu trzeba przekuć na znajomość Ducha. Wschodni biskup Ignacy z Latakii pisał: „bez Ducha Świętego Bóg jest daleki, Chrystus pozostaje w przeszłości, Ewangelia jest martwą literą, Kościół zwykłą organizacją, autorytet dominacją, misja propagandą, kult zaklęciem, postępowanie chrześcijańskie moralnością niewolników”. Ostatecznie nie z katechizmu będziemy „przepytywani”, ale na podstawie słów: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnie uczyniliście”.
I gdy uczniowie proszą o przymnożenie wiary, Chrystus mówi o służbie. Wiara nabiera niepojętej mocy przez służbę Panu, czyli tym wszystkim, dla których On sam stał się sługą. Tak, jak niemożliwe jest przesadzenie morwy, gdyż korzenie czarnej morwy rozrastając się we wszystkie strony, uniemożliwiają usunięcie drzewa wraz z korzeniami, tak niemożliwa jest wiara, jeśli nie płonie Duchem.
Nieprawdopodobne, by Kyrios stał się pokornym sługą Jahwe, stało się możliwe z tego jedynego powodu, że Bóg jest miłością. Chrystus klęka przed stworzeniem i obmywa to, co najbardziej w nas zranione i wstydliwe. Postępuje tak, gdyż w Duchu kontempluje Ojca, w którym „Boska »moc« charakteryzuje się tym, że może ona w sobie przygotować miejsce dla samowyzucia (w którym jest wcielenie i krzyż) i wytrwać w nim aż do ostateczności” (Hans Urs von Balthasar).
W tym najbardziej „skandalicznym” geście kryje się wywrotowa moc Ewangelii. Nie wolno go załagodzić i unieszkodliwić, sprowadzając wyłącznie do liturgicznego znaku. Prosimy w modlitwie eucharystycznej: „Ojcze miłosierdzia, daj nam Ducha Świętego, Ducha miłości, Ducha Twojego Syna”. I jeśli „słudzy nieużyteczni jesteśmy”, to dlatego że służby nie można traktować w kategoriach zasługi, lecz miłosiernego i zbawiennego dla nas daru. Istniejemy tylko w takiej mierze, w jakiej kochamy. Dobry papież św. Jan XXIII mówił, że „nie jesteśmy na ziemi, by pilnować muzeum, lecz by pielęgnować kwitnący ogród życia”. To jest dopiero trzeźwe myślenie – logika Ducha!