Co Jan Tauler powiedział w kazaniu na święto Podwyższenia Krzyża Świętego?
Obchodzimy dziś dzień Podwyższenia szlachetnego, cennego Krzyża, którego wartości nikt nie zdoła pojąć ani w pełni wyrazić.
Pan nasz pozwolił się przybić do Krzyża w tak zupełnym ogołoceniu, że na Jego ciele nie pozostało nic z ubrania. O Jego szatę żołnierze na Jego oczach rzucili kości. Bądź pewny, że jeśli chcesz osiągnąć doskonałość, musisz się wyzuć z wszystkiego, co nie jest Bogiem. Nie możesz zachować ani okrucha, wszystko musisz przegrać i wniwecz obrócić, a gra ta ma się stać dla innych przedmiotem kpin, głupstwem i szaleństwem w ich oczach.
Pan powiedział także: Kto pragnie przyjść do Mnie, niech weźmie swój krzyż i idzie za Mną. A do młodzieńca: Jeśli chcesz być doskonały, sprzedaj, co masz, weź krzyż i idź za Mną. Zatem człowiek powinien dźwigać krzyż.
Dzisiaj doszliśmy, niestety, do tego że ludzie uważają się za niezdolnych do znoszenia wielkich udręk, stali się słabi. Wystygły też, niestety, i przygasły dawny zapał i gorliwość, a człowiek boi się wszelkiej przykrości i ciężaru. Gdyby się zatem udało nam znaleźć drogę, która dla nikogo nie byłaby zbyt uciążliwa, nie zawahalibyśmy się jej zaproponować i z całą pewnością znalazłby się ktoś chętny, by jej spróbować, bo zbyt wielu kocha siebie samych.
I nie chodzi tu o padanie na kolana ani posty, o czuwanie i twarde łoża, pielgrzymki, wielkie jałmużny, dobrowolne ubóstwo itp. Chociaż to wszystko również przybliża do celu – post, czuwanie i inne ćwiczenia; wszystko co robisz w tego rodzaju praktykach, może ci służyć i przybliżać do tego celu. Na to, o czym chcę teraz mówić, nikt nie jest za stary, za słaby ani zbyt mało doświadczony, a mianowicie: wziąć na siebie ten szlachetny krzyż.
Krzyż ten składa się z czterech kawałków drewna: górnego, dolnego i dwóch bocznych.
Górna część oznacza prawdziwą miłość do Boga, lewe ramię – głęboką pokorę; prawa ręka jest do niego przybita wzgardą siebie samego i wszystkiego, co może człowieka spotkać. To coś więcej niż lekceważenie, z tym bowiem łączy się często domieszka ukrytej pychy.
Drugie ramię krzyża oznacza prawdziwą wewnętrzną czystość; do niego przytwierdza nas autentyczne dobrowolne ubóstwo, pozbawiające się wszystkiego, co mogłoby poplamić, zabrudzić lub przyciemnić czystość, bez względu na rodzaj tego ziemskiego dobra.
Dolna część krzyża symbolizuje prawdziwe, doskonałe posłuszeństwo. Do niej przybijasz stopy przez prawdziwe i dobrowolne wyrzeczenie się wszystkiego, do czego jesteś przywiązany i co posiadasz. Bez względu na przedmiot przywiązania, wyrzeknij się go bez zwłoki, gdy tylko spostrzeżesz tam swoje własne ja.
Kawałki drewna tworzące krzyż zostały w środku złączone za pomocą fiat voluntas tua; jeden kawałek został wciśnięty w drugi, co symbolizuje prawdziwe i doskonałe wyzbycie się swej własnej woli, prawdziwe wyrzeczenie się i wyzucie się z niej.
A teraz zastanówcie się, jak macie rozumieć lewą rękę, oznaczającą pokorę. Święty Augustyn mówi: Kto żyje w pokorze, znajduje ocalenie w cierpieniu. Wiedzcie, że człowiek musi się całkowicie unicestwić w swej głębi i w oczach innych. Musi zostać pozbawiony wszelkiego oparcia i wyrzec się wszystkiego, czym on sam jest. A wszystko to ma się dokonać na jego oczach, tak jak to było w wypadku Zbawiciela.
Znaczy to, że masz do tego stopnia stać się pośmiewiskiem i przedmiotem wzgardy, że twoje życie musi być tak nieznane, uważane za tak bezsensowne, żeby wszyscy z twojego otoczenia ubliżali ci, i to w oczy, i żeby uważali twoje postępowanie za błąd lub herezję, oraz z całej siły go nienawidzili. A gdy ci o tym doniosą lub sam to spostrzeżesz, nie lekceważ ich zdania, nie myśl i nie mów: Jakoś to się ułoży; taki jest w końcu człowiek. Albo też: Wyrządza mi on krzywdę. Pomyśl raczej, że nigdy nie będziesz godny wzgardy tak szlachetnego człowieka, skłoń głowę i nagnij się do jego opinii, ale zbytnio się nią nie przejmuj.
Prawa ręka oznacza prawdziwą czystość; jest ona przytwierdzona do krzyża przez dobrowolne wyzbycie się wszystkich rzeczy, które nie są Bogiem, które mogłyby naruszyć czystość – wszystkich zmysłowych rozkoszy.
Dolna część krzyża symbolizuje prawdziwe posłuszeństwo względem władzy i świętego Kościoła; do niej przytwierdzone są stopy z pomocą zaufania, które uzdolnia do zdania się we wszystkim na Boga.
Miejsce, gdzie przecinają się ramiona, oznacza dobrowolną rezygnację z własnej woli i prawdziwe wyrzeczenie, dzięki któremu ochotnie znosisz wszelkie, nawet najcięższe, cierpienie pochodzące od Boga czy ludzi, cieszysz się z niego i chętnie się pochylasz na przyjęcie krzyża. Mógłbyś tu powiedzieć: Panie, ja tego nie mogę, jestem na to zbyt słaby! Musisz sobie uświadomić, że podobnie jak Chrystus masz dwie wole: wyższą i niższą. Naturalna, niższa wola, chciałaby zawsze być wolna od cierpienia, wyższa natomiast ma mówić wraz z Chrystusem: Nie tak jak ja chcę, ale jak Ty chcesz.
Górna część krzyża oznacza miłość. Chrystus nie miał na czym oprzeć głowy – do tego stopnia był opuszczony, pozbawiony pociechy, przyjaciół i pomocy. Nie było żadnego oparcia. Tylko opuszczenie, porzucenie ze strony Boga i stworzeń. Osamotnienie, z którego wyrwały się słowa: Boże, Boże mój, czemuś Mnie opuścił! Jego głowa nie znajdywała żadnej podpory. Gdyby człowiek miał miłość, doświadczał Boga, i wtedy poczuł pragnienie wejścia w ten stan opuszczenia i rzeczywiście odczuwał takie pozbawione wszelkiej pociechy opuszczenie – cóż mogłoby jeszcze wzbudzić w nim niepokój?
Pewien cnotliwy człowiek zapytał kiedyś Pana, dlaczego dozwala swym przyjaciołom cierpieć wielkie męki. Taką otrzymał odpowiedź: Człowiek zawsze jest skłonny do szukania zmysłowych, szkodliwych przyjemności, dlatego cierniami pokrywam jego drogę, bym Ja się stał jedynym przedmiotem jego rozkoszy. Głowa, symbolizująca miłość, opadała, pozbawiona jakiegokolwiek oparcia.
Moi drodzy, jakkolwiek byście postąpili, nie ma innego wyjścia. Jeśli ktoś chce się stać dobry i dojść do Boga, musi dźwigać krzyż. Zatem musi stale cierpieć, a więc – nieść jakiś krzyż. Jeśli się uchyli od jednego, napotka inny.
Wielu mówi jednak: Tak, gdybym był czysty i niewinny i swymi grzechami nie zasłużył na udręki, wtedy mogłyby przynieść mi pożytek. Otóż wiedz, że również człowiek pełen win i obarczony grzechami może cierpieć w powyższy sposób i to tak, że cierpienia jego przyniosą mu więcej korzyści i owoców niż wielu niewinnym.
Jakże to? Nasuwa się tu porównanie z człowiekiem przygotowującym się do skoku: im dalej chce skoczyć, tym dalej się cofa. Nabiera w ten sposób przestrzeni i rozpędu, które pozwolą mu skoczyć z większą energią. Tak samo każdy: niech się uważa za winnego i cofnie się daleko, bo im dalej się cofnie, tym pewniej i bliżej Boga poniesie go jego skok. Im dalsze zajmie miejsce, im bardziej jest przekonany w prawdzie i w głębi swej duszy o swym oddaleniu – nie w uczuciowej próżności, lecz w prawdzie i z głębi serca – tym sprawniej i dalej skoczy, a skok ten doskonalej i szybciej poniesie go do Boga.
Oby święty Krzyż tak nas pociągnął, żebyśmy mogli nosić nasz własny krzyż z miłością i radością. Niech nam Bóg do tego dopomoże! Amen.
Fragmenty „Kazań” Jana Taulera, które ukazały się (tom pierwszy i tom drugi) nakładem wydawnictwa „W drodze” w ramach Jubileuszu 800-lecia Zakonu Kaznodziejskiego. Tytuł, lead i skróty od redakcji Dominikanie.pl.