Lubisz to?
Luciana Frassati, siostra bł. Pier Georgio Frassatiego, zebrała wspomnienia osób, którzy znali jej brata. Opowiadają oni o życiu i duchowości patrona studentów. Polską edycję książki „Mój brat Pier Giorgio. Wiara” wydało dominikańskie wydawnictwo „W drodze”.
Oto jaki był:
Miłośnik życia i człowiek adoracji
Człowiek adoracji – całe swoje istnienie, zamieniał w adoracje, kiedy stawał przed Najświętszym Sakramentem – uobecniał Go, przez co ludzie zaczynali zwracać uwagę na to, że tam naprawdę musi być Chrystus żywy
Przejdź do sklepu Wydawnictwa W Drodze
Był miłośnikiem życia i z łatwością można było w nim od razu zobaczyć jego poważny stosunek do wiary i pragnienie bycia świętym.
Miał swoje zdanie. Lubił brawurę i wygłupy
Człowiek, który kompletnie nie interesuje się tym, co inni pomyślą, mówił i robił to co czuł, że było ważne, a przy tym nie brakowało mu brawury i szaleństwa, omijał wszelkie konwenanse, jeśli chodziło o sprawy duchowe, jeździł konno przez miasto czytając na głos ewangelię, bo tak lubił 🙂
Miał uśmiech, którym zaskakiwał, czasem do kogoś w kościele lub na ulicy się odwrócił i po prostu uśmiechnął i ten ktoś był przemieniony. Tak działa Bóg. (tak mówią ci ludzie, którzy go pamiętają)
Nie lubił pustego gadania, obgadywania i paplaniny, uwielbiał za to robić kawały i wygłupy, szczególnie w gronie znajomych z wypraw górskich
Góry i Bóg
Przed wyprawą w góry wszystko zawsze tak organizował, żeby każdy mógł pójść na mszę świętą, nawet jeśli miał jeździć nad ranem po całym mieście i budzić każdego z uczestników wyprawy. Nigdy nie był jednak nachalny, do niczego nie zmuszał.
Wszyscy wiedzieliśmy, że kiedy wychodził w góry, a któregoś z przyjaciół nie było na mszy, szedł po niego, aby nikt nie przegapił Najświętszej Ofiary.
Kochał liturgię „wydawał się być przeniesiony w liturgię, która dzieje się w Niebie”.
Rodziny się nie wybiera. Trzeba ją kochać
Pochodził ze środowiska liberalnej burżuazji, taka była rodzina Frassatich, choć był przez nich niezrozumiany i odrzucany, sam nie odsunął się od nich mimo wielu cierpień jakich doświadczał. Szacunek i posłuszeństwo rodzicom było dla niego najważniejsze, choć bardzo trudne.
Święty ubogich i święty studentów
Działał dla ubogich, z ubogimi, jego największą troską był los bezrobotnych, bezdomnych, tych, którym brakowało czegokolwiek w życiu, oddawał im wszystko co miał, ale tak dyskretnie, ze rodzina dowiedziała się o jego działalności charytatywnej dopiero na pogrzebie, widząc tysiące przybyłych wdzięcznych mu osób.
Kochał Zakon św. Dominika. Był przekonany o tym, że może o nim opowiadać jedynie swoim życiem. Pier Giorgio gorąco wspierał idee szerzenia wiedzy o Trzecim Zakonie dominikańskim szczególnie wśród studentów, mówił: »Zapewniam cię, że udało mi się zainteresować młodych ludzi kwestiami duchowymi, choć były im zawsze obce, tylko ten sposób, że wykorzystywałem okazję, aby mówić im o naszym zakonie«.
Wiara prosta, aktywna
Prosta wiara „Miał wiarę, a z jego wiary wypływała miłość bliźniego. Karmił ją przez codzienny kontakt z Chrystusem – »Każdego ranka, Jezus odwiedza mnie w komunii i odpłacam Mu się, jak tylko umiem: odwiedzając ubogich«”
Jego wiara była aktywna, a nie »sentymentalna« czy »oparta na uczuciach«; była wiarą działania: nie tylko poprzez głoszenie Chrystusa, ale przede wszystkim przez miłowanie bliźniego.