Ułożyła ją dominikanka.
Mistyk potrafi skutecznie zdestabilizować życie w swojej klasztornej wspólnocie i św. Katarzyna z Ricci jest tego świetnym przykładem. Zacznijmy jednak od początku.
Wykształciły ją benedyktynki, poszła do dominikanek
Urodziła się w 1522 roku rodzinie naczelnika republiki florenckiej i otrzymała na chrzcie imiona Alessandra Lukrecja Romola, kojarzące się raczej z siejącą skandale rodziną Borgiów niż świętością.
Życie klasztorne zaczęła w wieku sześciu lat u benedyktynek, które opuściła po otrzymaniu podstawowej edukacji. Rozejrzała się po świecie, odetchnęła florenckim powietrzem, po czym wzgardziła jednym i drugim, wstępując do dominikanek w Prato.
Co więcej, wzgardziła też imieniem i pochodzeniem, przyjmując imię „Katarzyna” po słynnej świętej ze Sieny. By uzyskać pełnię obrazu, dodajmy, że floretyńczycy i sieneńczycy – mówiąc delikatnie – nie przepadają za sobą a kiedyś nawet prowadzili regularne wojny.
Pisała do papieży i świętych
Była chorowita. Mimo to już w wieku 25 lat została wybrana po raz pierwszy na przełożoną klasztoru. Jak każdy rasowy mistyk, okazała się osobą zdecydowanie i mocno stąpającą po ziemi. Świetnie radziła sobie z administracją i organizowaniem życia klasztoru.
W międzyczasie prowadziła bogatą korespondencję z ówczesnymi papieżami (a to czas wstrząsów w Kościele wywołanych reformacją) i innymi świętymi swoich czasów: Filipem Nereuszem, Karolem Boromeuszem i Marią Magdaleną de Pazzi.
I gdzie tu miejsce na destabilizację? Otóż w kaplicy.
Święta od krzyża
Na obrazach Katarzynę można poznać po krzyżu – stoi na biurku, święta trzyma go w rękach lub stoi przed nim, wyciągając ramiona w stronę Ukrzyżowanego, który odpowiada jej tym samym gestem rąk oderwanych od poprzecznej belki.
Kontemplacja Męki Pańskiej była centrum jej duchowości. To ona jest autorką Kantyku o Męce Pańskiej utkanego po mistrzowsku z głównie biblijnych fraz mówiących o męce Chrystusa, Jego opuszczeniu i bólu. Jest to też wołanie o Jego zmartwychwstanie i o to, by otworzył nasze oczy na Jego miłość. W końcu opowieść o krzyżu jest historią najpiękniejszej miłości.
Jest w tej modlitwie tak wielka moc Ducha, że w wielu klasztorach dominikańskich jest nadal śpiewana w Wielkim Poście. Miejmy nadzieję, że ta praktyka przetrwa wszelkie reformy liturgiczne, bo zdecydowanie jest tego warta.
Jak spacyfikować mistyka
Katarzyna tak intensywnie medytowała Bożą miłość wyrażoną w krzyżu, że zaczęła uczestniczyć w tej męce fizycznie. Co tydzień od czwartkowego do piątkowego popołudnia doświadczała bólu związanego ze stygmatami. Na jej palcu, podobnie jak u świętej Sienenki było można dostrzec odcisk obrączki. Wpadała w ekstazy, na jej ciele zaczęły się pojawiać rany, a w klasztorze – gapie. I było po cichym i spokojnym życiu zakonnym.
Siostry najpierw próbowały spacyfikować wizjonerkę, częstując ją miłością uszczypliwą bardzo i upokorzeniami. To nic nie dało, podobnie jak ściągnięcie komisji papieskiej, która uznała Boże pochodzenie tych fenomenów i rozłożyła ręce.
Cóż zostało wspólnocie – razem z mistyczką zaczęły modlić się, żeby Pan ograniczył swoją hojność. Po 12 latach, w 1554 roku, Bóg ulitował się nad siostrami i wszystko wróciło do normy. Do swojej śmierci w 1590 roku mistyczka pozostała gorliwą mniszką, ale bez zewnętrznych fajerwerków.
Patronka dobrego dymu
Katarzyna Ricci jest na ogół przedstawiana w białym welonie. W odróżnieniu od swojej czternastowiecznej patronki nie ma na głowie korony cierniowej, choć może mieć stygmaty. Jeśli nie adoruje krzyża, to pisze coś pilnie w księdze. Zostawiła po sobie spory dorobek poetycko-ascetyczny, więc takie atrybuty nie dziwią.
Dziwią za to grupy społeczne, którym patronuje. Otóż jej wstawiennictwa wzywają oprócz chorych także wytwórcy fajek i sprzedawcy wyrobów tytoniowych – nie mylić z kadzidłem.
Jej ciało nie uległo rozkładowi, można je zobaczyć w kościele św. Wincentego i św. Katarzyny Ricci w Prato.
Katarzyna Ricci: biały welon, krucyfiks, stygmaty, pióro i księga, Chrystus wyciągający do niej ramiona z krzyża
Dzień wspomnienia: 4 lutego