Powinniśmy się zastanowić, czy inni widzą w naszym życiu wiarę.
Nowa ewangelizacja oznacza rozbudzanie w sercach i umysłach współczesnych ludzi życia wiary. Wiara to dar Boży, ale ważne jest, abyśmy my, chrześcijanie, pokazywali, że w konkretny sposób żyjemy wiarą poprzez miłość, zgodę, radość, cierpienie. To bowiem wzbudza pytania, takie jakie zadawano na początku drogi Kościoła: Dlaczego oni tak żyją? Co ich do tego skłania?
Są to pytania prowadzące do serca ewangelizacji, która jest dawaniem świadectwa o wierze i o miłości. Tym, czego potrzebujemy, zwłaszcza w obecnych czasach, są wiarygodni świadkowie, którzy życiem, a także słowem ukazywaliby Ewangelię, rozbudzaliby fascynację Jezusem Chrystusem i pięknem Boga.
Bardzo wiele osób oddaliło się od Kościoła. Błędem byłoby przerzucanie winy z jednej strony na drugą, a wręcz nie należy mówić tu o winach. Odpowiedzialność ponoszą historia Kościoła i jego ludzie, pewne ideologie, a także poszczególne osoby. Jako dzieci Kościoła powinniśmy kontynuować drogę Soboru Watykańskiego II, wyzbyć się tego, co nieużyteczne i szkodliwe, fałszywych pewności światowych, które obciążają Kościół i szkodzą jego wizerunkowi.
Potrzeba dzisiaj chrześcijan, którzy ukazywaliby współczesnym ludziom miłosierdzie Boga, Jego czułość względem każdego stworzenia. Wszyscy wiemy, że kryzys współczesnej ludzkości nie jest powierzchowny, lecz głęboki. Dlatego nowa ewangelizacja, nawołując do odważnego pójścia pod prąd, nawracania się od bożków ku jedynemu prawdziwemu Bogu, nie może nie posługiwać się językiem miłosierdzia, na który składają się przede wszystkim gesty i postawy, a potem słowa. Kościół pośród współczesnej ludzkości mówi: Przyjdźcie do Jezusa wy wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i uciśnieni, a znajdziecie pokrzepienie dla waszych dusz (por. Mt 11, 28–30). Przyjdźcie do Jezusa, tylko On ma słowa życia wiecznego.
Każdy ochrzczony jest cristoforo, czyli tym, który niesie Chrystusa, jak mówili dawni ojcowie. Ten, kto spotkał Chrystusa, jak Samarytanka przy studni, nie może zachować dla siebie tego doświadczenia, ale odczuwa pragnienie, by się nim dzielić, aby prowadzić do Jezusa innych (por. J 4). Wszyscy powinniśmy się zastanowić, czy ludzie, którzy nas spotykają, dostrzegają w naszym życiu ciepło wiary, czy widzą na naszych twarzach radość z tego, że spotkaliśmy Chrystusa?!
Przejdziemy teraz do drugiego aspektu: spotkanie, wychodzenie naprzeciw innym. Nowa ewangelizacja jest odnowionym ruchem skierowanym ku temu, kto zagubił wiarę i głębokie poczucie sensu. Ta dynamika należy do wielkiej misji Chrystusa, polegającej na niesieniu życia w świat, niesieniu miłości Ojca do ludzkości. Syn Boży „wyszedł” ze swojej boskiej kondycji i przyszedł do nas. Kościół jest objęty tym ruchem – każdy chrześcijanin został powołany do tego, aby wychodził ku innym […].
Nikogo nie wyklucza się z nadziei życia ani z miłości Bożej. Kościół jest posłany, aby wszędzie rozbudzał tę nadzieję, zwłaszcza tam, gdzie została stłumiona przez trudne warunki życia, niekiedy wręcz nieludzkie. Tam, gdzie nadzieja nie oddycha, gdzie się dusi, potrzebny jest tlen Ewangelii, tchnienia Ducha zmartwychwstałego Chrystusa, który by na nowo rozpalił nadzieję w sercach. Kościół jest domem, którego drzwi są zawsze otwarte, nie tylko po to, żeby każdy mógł w nim znaleźć gościnę oraz oddychać atmosferą miłości i nadziei, ale także po to, byśmy my mogli z niego wychodzić, niosąc tę miłość i tę nadzieję. Duch Święty przynagla nas do wychodzenia z naszego „ogródka” i prowadzi nas aż na peryferie ludzkości.
To wszystko jednak w Kościele nie jest zdane na przypadek, improwizację, lecz wymaga wspólnego zaangażowania w program duszpasterski, który będzie przypominał o tym, co istotne i również skupiał się na tym, co istotne – to znaczy na Jezusie Chrystusie. Niczemu nie służy rozdrabnianie się na wiele rzeczy drugorzędnych lub zbytecznych, trzeba natomiast skoncentrować się na rzeczywistości fundamentalnej, którą jest spotkanie z Chrystusem, z Jego miłosierdziem, z Jego miłością i którą jest miłowanie braci tak, jak On nas umiłował.
Spotkanie z Chrystusem, które jest także adoracją – rzadko się używa tego słowa: adorować Chrystusa. To jest właśnie projekt inspirowany przez kreatywność i fantazję Ducha Świętego, który nas popycha także na nowe drogi, abyśmy je przemierzali odważnie i nie skostnieli!
Moglibyśmy zapytać: Jakie jest duszpasterstwo w naszych diecezjach i parafiach? Czy ukazuje jasno to, co jest istotne, a mianowicie Jezusa Chrystusa? Czy różne doświadczenia, cechy charakterystyczne łączą się w nim w harmonii, którą sprawia Duch Święty? Czy może nasze duszpasterstwo jest chaotyczne, fragmentaryczne i ostatecznie każdy w nim działa na własną rękę?
Fragmenty książki „Dom dla duszy. Kościół według papieża Franciszka”, wydanej przez Wydawnictwo „W drodze”.
fot. Tânia Rêgo/ABr