Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity.
Wideo na niedzielę:
Ojciec Paweł Krupa i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Zdarzyło mi się kiedyś pracować w winnicy i wiem, na czym polega to odcinanie małych gałązek, które się pojawiają z boku winnej latorośli. Trzeba je odciąć, żeby całe soki szły w winne grona, a nie gdzieś na boki.
Pan Jezus nas oczyszcza. My myślimy o tym oczyszczaniu ciągle od naszej strony, że nas to może boleć, że to może być trudne. W ogóle nie myślimy o tym od strony Pana Boga. Oczyszczanie to strasznie ciężka praca – i jak sobie pomyślę, że Pan Bóg się tak z nami męczy, to wprost jest mi Go czasem szkoda.
Na całe szczęście to jest Pan Bóg, On jest wszechmocny i nigdy Mu nie zabraknie siły, żeby tłoczyć w nas soki swojej łaski.
Nagrania kazań na niedzielę:
Kościół cieszył się pokojem w całej Judei, Galilei i Samarii
Komentarze z miesięcznika “W drodze”:
Gościnny
Tomasz Biłka OP
Dz 9, 26-31 • Ps 22 • 1 J 3, 18-24 • J 15, 1-8
“Lubili mieszkać”. Zamiłowanie, z jakim Holendrzy oddawali powierzchnię swych płócien rzeczom codziennym, zwykłym, świadczy o ich zadomowieniu w świecie. Nie tylko ich, ale całego siedemnastowiecznego społeczeństwa holenderskiego. „Mieszkali wszędzie, / w drewnianym oparciu krzesła / i w strużce mleka wąskiej jak cieśnina Beringa”.
Wracam do tej frazy z wiersza Adama Zagajewskiego „Malarze Holandii”, czytając Janową przypowieść o krzewie winnym (J 15, 1–8), w którym aż jedenaście razy pojawia się czasownik menein – mieszkać, przebywać, trwać. W czwartej Ewangelii występuje on czterdzieści razy. Jest to więc przypowieść o Bożej gościnności. „Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać” (J 15, 4).
Myślę o konieczności rozmiłowania się w nieustannym trwaniu w Nim. O pasji, z jaką Ojciec, ten boski winogrodnik, troszczy się o swoją winnicę. O mojej niewdzięczności względem Jego zabiegów, abym przyniósł owoc obfity. I sam siebie pytam, co tak naprawdę jest moim dziedzictwem? W jaki krzew winny zostałem wszczepiony? Czy jest to nadal rajska winorośl, z której zakazany owoc rwali moi prarodzice? Taki obraz znajduję w apokryficznej opowieści Apokalipsy Abrahama. Temu, który według Bożej obietnicy miał się stać ojcem mnóstwa narodów i został powołany spośród czcicieli idoli, Przedwieczny Mocny ukazuje Adama i Ewę, stojących pod drzewem poznania, którego owoc podobny „był jakby z wyglądu do kiści winogron” (Ap Abr 23, 6). Ci, którzy zostali umieszczeni w ogrodzie Eden jako szlachetna latorośl winna, zwyrodniali i stali się dzikim krzewem na podobieństwo Jeremiaszowej skargi, dotyczącej Izraela Nierządnicy, wciąż powtarzającego tylko winę swych prarodziców: „Ja zasadziłem ciebie jako szlachetną latorośl winną, tylko szczep prawdziwy. Jakże więc zmieniłaś się w dziki krzew, zwyrodniałą latorośl?” (Jr 2, 21). Czy to jest właśnie moje dziedzictwo, mój krzew winny? Czy jestem poddany złu i grzechowi, a serce moje jest niepoprawne, niewierne i niezdolne do trwania w Nim? Tak jakby On nie stał się człowiekiem, nie utożsamił się z winoroślą, nie był „prawdziwym krzewem winnym” (J 15, 1), abyśmy mogli być prawdziwie wierni, stać się Jego uczniami i oddać chwałę Ojcu: obfity owoc życia? „Jeśli nawet serce nas potępia, to Bóg jest większy od naszego serca i wie wszystko” (1 J 3, 20).
Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim
Zagadka
Szymon Popławski OP
Dz 9, 26-31 • Ps 22 • 1 J 3, 18-24 • J 15, 1-8
„Czy znasz samego siebie?” – tak brzmiało pytanie umieszczone na frontonie starożytnej świątyni w Delfach. Człowiek przychodzący na spotkanie z bóstwem, przybywał jednocześnie w celu rozwiązania tej jednej z najbardziej zawiłych zagadek. Wielki mistrz chrześcijaństwa św. Augustyn także nie uciekał przed tym dylematem, przyznając otwarcie: „Sam się stałem dla siebie pytaniem”. Biskup z Hippony, mimo że napisał wiele znakomitych tekstów przybliżających Boga, nie bał się mówić o niepokoju swojego serca. Kim jest Bóg i kim ja właściwie jestem?
Z przymrużeniem oka możemy stwierdzić, że osobą, która nas najbardziej interesuje jesteśmy my sami. Jednak zaglądanie do swojego wnętrza nie zawsze musi wskazywać na egocentryczne skłonności. Należy uważnie badać siebie, docierać do najgłębszych pokładów osobowości, pilnie obserwować nawet najmniejsze poruszenia ducha. Wtedy jest szansa, że odnajdziemy w sobie ślady, których autorem jest Bóg. To jest chwila, w której uświadamiamy sobie, że nigdy nie poznamy siebie, jeśli będziemy ślepi na obraz Pana wyryty w naszej duszy, ponieważ tworzymy jedność. „Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami”, mówi dzisiaj Jezus.
Początkiem dojrzałego chrześcijaństwa jest dotarcie do swoich korzeni. Jeżeli tego nie zrobimy, nasze działanie pozostanie na poziomie zwyczajnego aktywizmu. Nadal też, jako chrześcijanie, będziemy się gubić w świecie kultury, obyczajowości czy polityki. „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie może uczynić” – dodaje Chrystus.
Codziennie przebywaj w obecności Pana. Co to znaczy? Nie jest to kwestia działania, ale raczej sposobu bycia przy Bogu. Cokolwiek robisz i gdziekolwiek przebywasz; czy pracujesz, odpoczywasz, martwisz się czy cieszysz – w każdej chwili miej świadomość, że Pan przeżywa to razem z tobą. Wyrwij się ze swojej wewnętrznej alienacji. Skieruj umysł i serce do Boga. Henry Nouwen pisał, że jest to życie, w którym „absolutnie nic nie jest czynione, mówione ani rozumiane niezależnie od Tego, który jest początkiem i celem naszego istnienia”.
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity,
ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić
Owocem zaś Duch Pana
Marcin Dąbkowicz OP
Dz 9, 26-31 • Ps 22 • 1 J 3, 18-24 • J 15, 1-8
Był pewien człowiek, a na imię miał Paweł. Biegał od domu do domu i od kościoła do kościoła, nie potrafiąc pomieścić w sobie obfitości Bożych darów. Pełen był miłości, ale miał problem, jak powiedzieć ludziom, że Bóg jest miłością. Wszyscy się go bali, znali go jako Pawła Wiernego. Wierzył on bowiem dawniej w moc Prawa i był szczerym nosicielem gniewu Bożego, dla wszystkich, którzy w jego mniemaniu od Bożego Prawa odstępowali.
Zdarzyło się jednak w życiu Pawła Wiernego, że Bóg sam, Jezus Chrystus stanął przed nim i poprosił go o miłosierdzie. Poznał Paweł, że trzeba głosu Bożego posłuchać i zmienił swoje życie całkowicie.
Spotkał się jednak z lękiem ludzkim; czy Bóg naprawdę potrafi zmienić życie człowieka? I wtedy Paweł spotkał Barnabę, a mówiono o nim, że był dobry. Barnaba go przyjął i uwierzył temu, co Bóg w nim zdziałał.
Obaj znaleźli się jako bracia i razem w podróż wyruszyli…
Taki jest Kościół. Bóg spotyka człowieka i potrafi zmienić jego życie. Można odnaleźć w nim ludzi dobrych, takich, którzy nie boją się wspólnej drogi. Takich, którzy potrafią dostrzeć dobro, które Bóg w nas złożył.
Kościół to doświadczenie bliskości człowieka, a w człowieku Boga. Nie lękajmy się zatem być Kościołem dla innych. Miejscem, w którym Bóg się dzieli z drugim człowiekiem. Barnaba zabrał Pawła i poprowadził do apostołów, dając mu tym samym siebie jako brata.
I może dziś, jak w każdy dzień, na nowo potrzebna jest prośba o Ducha Świętego. On jest, On był i będzie – „trwajcie w miłości mojej, a Ja w was trwał będę”.
Obietnica, którą Ci dziś składa sam Chrystus, to oczyszczenie, abyś przynosił owoc obfity. Nie sukces i wymierny dochód, lecz Ducha Świętego. Niech Twoje nogi staną się nogami Dobrej Nowiny. Niech Twe ramiona będą miejscem, w którym Bóg obdarza pokojem. Niech serce zawsze pełne Ducha będzie świątynią, w której mieszka sam Bóg.
O Ducha niech tylko woła Twoim głosem Kościół.