Pamiętam jak leżałem przed święceniami, bracia śpiewali litanię do wszystkich świętych, a ja nie chciałem się podnieść… Jakbym wpadał w jakąś głębię, w jakąś przepaść…

Z jednej strony radość, a z drugiej przerażenie tą tajemnicą kapłaństwa, bo nie wiadomo dlaczego wzrok Pana Boga padł na mnie.

I nie mogę się temu nadziwić…

 

Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam

W lipcowy poranek mych święceń
dla innych szary zapewne-
jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnie

Jadę z innymi tramwajem-
biegnę z innymi ulicą-

nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą

– ks. Jan Twardowski