Pamiętam jak leżałem przed święceniami, bracia śpiewali litanię do wszystkich świętych, a ja nie chciałem się podnieść… Jakbym wpadał w jakąś głębię, w jakąś przepaść…
Z jednej strony radość, a z drugiej przerażenie tą tajemnicą kapłaństwa, bo nie wiadomo dlaczego wzrok Pana Boga padł na mnie.
I nie mogę się temu nadziwić…
Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękamW lipcowy poranek mych święceń
dla innych szary zapewne-
jakaś moc przeogromna
z nagła poczęła się we mnieJadę z innymi tramwajem-
biegnę z innymi ulicą-nadziwić się nie mogę
swej duszy tajemnicą– ks. Jan Twardowski
17 kwietnia 2014, 21:13