Nasze wejście do ludzkiej rodziny daje nam w zalążku dojrzałość, którą osiągniemy później. Podobnie też nasze przyjęcie do Kościoła czyni nas świętymi w stanie zaczątkowym.
Zamysł Boży, tak, jak możemy go poznać w świetle Objawienia, nie pozostawia żadnych wątpliwości co do wspólnotowego wymiaru powołania człowieka. Przypomnijmy sobie tylko pierwszą stronicę Biblii: człowiek został stworzony na obraz Boga. Człowiekiem tym jest jednak nie tylko jednostka, Adam, pierwszy z całej serii; reprezentuje on Człowieka w ogólności. W pierwszych opisach Księgi Rodzaju Adam jest w istocie albo pojedynczym imieniem własnym, albo określeniem zbiorowym. Człowiek stworzony na obraz Boga, to mężczyzna i kobieta (zob. Rdz 1,27).
W jednoczesnym stworzeniu pierwszej pary ludzkiej myśl chrześcijańska słusznie dostrzega „pierwszy przejaw wspólnoty osób”. To pojawienie się Człowieka w postaci wspólnoty nie jest jednak pozbawione racji. Sam jego Boski wzorzec jest wspólnotą osób: Ojciec, Syn i Duch Święty, w jedności tej samej natury Bożej. Stworzony na Jego obraz człowiek jest więc istotą społeczną, która może się dopełnić tylko w spotkaniu z drugim:
Jasno poznaję i sam jestem zrozumiały wtedy tylko, gdy miłość mi zapewnia dar obecności drugiego.
Paul Eluard
Intuicja poety odkrywa tu pierwiastek tkwiący głęboko w ludzkiej naturze. Bez relacji do drugiego człowiek nie może ani żyć, ani rozwijać swych zdolności. Przybiera to niekiedy wymiary dramatyczne, pamiętajmy też jednak o wszelkiego rodzaju nieprawidłowościach, będących udziałem osób pozbawionych miłości: nieskończenie wielką różnorodność takich psychologicznych przypadków można by sprowadzić do braku relacji do drugiego – jedynej niemal ich przyczyny, w sensie bądź źródła, bądź następstwa. Jedynie możliwie doskonała integracja z ludzką wspólnotą pozwala dziecku osiągnąć pełną dojrzałość.
Fakt ten, w naszych czasach ponownie odkrywany w całej jego bolesnej wyrazistości, stanowi w rzeczywistości dobro wspólne tradycji chrześcijańskiej. Jest rzeczą nader znamienną, że najstarszy obraz Trójcy Świętej, jaki się dochował do naszych czasów, przedstawia właśnie trzy Osoby w momencie stwarzania człowieka. Na ścianie sarkofagu przechowywanego w muzeum na Lateranie, słynnego z dogmatycznego i symbolicznego bogactwa swych rzeźb, widzimy rzeczywiście pierwszą ludzką parę, w poranku stworzenia, w obliczu Trójcy Osób Bożych. Ojciec, w postawie siedzącej, błogosławi szczególnie uroczystym gestem; Syn, „przez którego wszystko się stało”, kładzie rękę na głowie Ewy wychodzącej z boku Adama leżącego u jej stóp: przedstawia ją Ojcu. Duch Święty jest ukazany jako postać stojąca obok dwu pierwszych. Jego obecność na tym obrazie przypomina nam, jaką odgrywa rolę: przygotowuje się do pełnienia wobec dwu stworzonych dopiero istot tego samego dzieła, którego dokonuje od wieków między Ojcem i Synem: dzieła wspólnoty w miłości.
W innym, późniejszym momencie historii zbawienia Jezus powie nam to sarno: „aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy” (J 17,22). Przypominając ten tekst, II Sobór Watykański dodaje: „Pan Jezus[…] ukazuje pewne podobieństwo pomiędzy jednością Osób Bożych a jednością dzieci Bożych w prawdzie i miłości”. Braterska postawa, której domaga się ewangeliczna miłość bliźniego, jest czymś zupełnie innym niż tylko wypełnianiem nakazu – Boskiego nawet. Jest ona zakorzeniona w głębi istoty stworzonej do życia we wspólnocie, która z tego powodu może się spełniać tylko w bezinteresownym darze siebie samego, która zachowuje swe życie, gdy je traci (zob. Łk 17,33).
Dopiero na tym poziomie rozwiązuje się pozorna antynomia zdecydowanie jednostkowego charakteru osobistego powołania i wspólnotowego wymiaru zbawienia. W pierwszym rozdziale Listu do Efezjan, ukazującym niewyczerpane bogactwo niezgłębionej Tajemnicy, św. Paweł upewnia nas, że Bóg „wybrał nas […], abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,4) w miłości. Uczy nas jednak również, że to wybranie dokonało się „w Jezusie Chrystusie” i że wolą Ojca jest „wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie” (1,10). To zjednoczenie wszystkich rzeczy dokonuje się w Kościele i przez Kościół, Ciało Chrystusa. Tak więc w planach Bożych zachodzi jedność między wybraniem z przeznaczeniem do świętości i darem przybranego synostwa, otrzymanym w Kościele. Kościół nie jest swoistym zapleczem, w tle którego rysowałby się nasz osobisty wysiłek dążenia do świętości. Jest tu coś głębszego: stanowi on środowisko, w którym mamy żyć, poza którym nie mielibyśmy życia. Stworzony na obraz Boga, który jest Wspólnotą, świętą i niepodzielną Trójcą, człowiek otrzymuje dar Boga będący podstawą wszelkiej świętości we wspólnocie świętych. Nasze wejście do ludzkiej rodziny daje nam w zalążku dojrzałość, którą osiągniemy później. Podobnie też nasze przyjęcie do Kościoła czyni nas świętymi w stanie zaczątkowym (nie: „mały święty”, lecz „święty początkujący”!).