Bóg były dobry, nawet gdyby nie istniał.
Bóg jest
Pytanie: „A Bóg?” „Jeśli mówię, że Bóg »jest«, to tym słowem wyrażam coś innego, niż wtedy, gdy mówię o jakiejś rzeczy, a także, gdy mówię o istnieniu człowieka. W znaczeniu heideggerowskim – które w pewnym stopniu sparafrazowałem, mówiąc o bycie rzeczy i bycie człowieka – »istnieje« tylko człowiek; rzeczy ani Bóg »nie istnieją« – ale są inaczej. W podobnym duchu wielki teolog XX wieku Dietrich Bonhoeffer wypowiada nieco szokujące i po nietzscheańsku brzmiące zdanie, które jednak mieści się całkowicie w tradycji niemieckiej mistyki, a mianowicie, że »Gott, der gibt, gibt es nicht« – »Boga, który jest, nie ma«. Niektórzy teologowie utożsamiają pojęcie Boga z heideggerowskim pojęciem bytu: »bytu, który lubi się ukrywać«, a o którym w długiej tradycji zachodniej metafizyki coraz bardziej zapominaliśmy, ponieważ mówiliśmy o bycie tylko w związku z »bytem czegoś istniejącego« i wskutek owej fascynacji światem bytów przedmiotowych straciliśmy z oczu i z myśli byt jako taki. Drogę do niego, powiada Heidegger, możemy odnaleźć w mowie, zwłaszcza w mowie poetów – a ja pozwolę sobie dodać: także w mowie mistyków, którzy wcale nie zapomnieli tak wiele z tego, co scholastycznej tradycji teologicznej z powodu namiętności racjonalnego klasyfikowania pojęć przeciekło przez palce. Sam Heidegger jednak nie zgodziłby się z tego rodzaju utożsamianiem bytu i Boga. Na podstawie jego konsekwentnego – z wyjątkiem nielicznych wypowiedzi – milczenia o Bogu niektórzy zbyt pochopnie ukuli tezę o »ateistycznym egzystencjalizmie« Heideggera; ja natomiast przeciwnie – zarówno z tego, co o Nim mówi, a jeszcze bardziej z tego, jak o Nim milczy, wnioskuję, że jego respekt wobec tajemnicy Boga był tak ogromny, iż w efekcie dla niego Bóg przerastał absolutnie wszystko, co może wypowiedzieć filozofia. On nie chciał tych dwu płaszczyzn nadmiernie – albo też zbyt pochopnie – ze sobą mieszać: jedna z jego uwag wskazuje, że bardziej cenił sobie wiarę, która zgodnie z duchem św. Pawła, uważa filozofię za »głupstwo«, aniżeli wiarę, która nieustannie chce się podpierać rzekomo filozoficznymi »dowodami«”.
Bóg ma wartość
„A Bóg?”. „Może się Pani spotkać z twierdzeniem, że »jest On w taki sposób, iż ma wartość« – nasuwa się tu analogia do sposobu istnienia na przykład prawd matematycznych. Wittgenstein twierdził, że Bóg »jest w podobny sposób, jak cały świat« – w odróżnieniu od panteistów, którzy utożsamiają Boga i świat, czy deistów, którzy Boga i świat radykalnie od siebie oddzielają, ateistów, którzy Boga negują, i agnostyków, którym świat zasłania Boga do tego stopnia, że rezygnują z jakiejkolwiek wypowiedzi na Jego temat”. „Czy nie wydaje się Księdzu, że taki punkt widzenia, a także podziw Księdza dla mistyki i teologii negatywnej zbliża się niebezpiecznie właśnie do agnostycyzmu?”. „Z pewnością niektóre aspekty filozofowania, które można by nazwać agnostycznymi albo które faktycznie nazywają tak same siebie – jak choćby filozofia analityczna oksfordzkiego znawcy tomizmu Antony Kenny’ego – wydają mi się uczciwe, i to zarówno wobec ograniczonego rozumu ludzkiego, który nie może wyrzec się pytań krytycznych, jak i wobec wielkości Tajemnicy, która nas nieskończenie przerasta. Ten rodzaj filozofii religii jest mi bliski, ponieważ stanowi składnik filozoficznych dociekań wewnątrz paradygmatów, które w naszej epoce są żywe i zrozumiałe. Nie znaczy to, że opowiadam się za »agnostycyzmem« jako postawą religijną albo że chcę przez to zanegować sens teologii. Teologia, która świadomie porusza się w innym dyskursie, która jest hermeneutyką wiary i intelektualną refleksją nad tym, co chrześcijańska tradycja nazywa objawieniem, a także pewien rodzaj religioznawstwa filozoficznego skłaniającego się ku hermeneutyce zjawiska religii i filozoficznej interpretacji poszczególnych tradycji religijnych – to jeszcze coś innego. Między teologią a filozofią religii powinien przebiegać dialog, z poszanowaniem wszakże odmienności dyskursów i paradygmatów. Rzeczywiście obcy jest mi neotomizm czy próby ahistorycznej philosophia perennis, które z naiwnie aroganckimi pretensjami do Filozofii pisanej wielką literą, do monopolistycznego i jedynie słusznego ujęcia »problemu Boga« kopiują równie aroganckie i naiwne »podejście naukowe«. W końcu ten właśnie nowożytny – w filozofii i nauce już przezwyciężony – ideał naukowości owe »pobożne filozofie« połknęły w sposób bezkrytyczny, ponieważ z powodu takiej właśnie mentalności – zwłaszcza w wieku XIX – chciały myślenie wiary uczynić konkurencyjnym. Wtedy im się to nie udało, a dziś już tego rodzaju zmagania nie mają sensu. Być może fakt, że kiedyś na praskim wydziale teologicznym zetknąłem się z neotomistycznymi »posiadaczami prawdy«, którzy myśleli i zachowywali się podobnie jak marksistowscy »posiadacze prawdy« na wydziałach w minionej epoce, miał dla mnie jeszcze głębsze niż czysto osobiste korzenie. Nie, nie potrafię w ich kategoriach myślowych wyrazić ani swego filozoficznego rozumienia świata, ani swojej wiary w Boga”.
Przyszłość to bóg
„Czy mimo to mógłby Ksiądz wrócić do problemu, jak to jest z owym istnieniem Boga?”. „Jak już mówiłem, rzeczy istnieją w taki sposób, że są do dyspozycji. To, co z pewnością możemy powiedzieć o istnieniu Boga – proszę się nie uśmiechać zbyt pochopnie – to fakt, że nie jest do dyspozycji. Pewien interesujący niemiecki filozof definiuje religię jako »kulturę naszego stosunku do tego, co nie daje sobą dysponować«. Bóg jest tym, co znajduje się radykalnie poza zasięgiem naszej manipulacji, włącznie z manipulacją pojęciową, myślową. Karl Rahner zaproponował kiedyś, żeby wyobrażenie »Boga na niebiosach«, a nawet pojęcie Boga w ogóle, obarczone wieloma zbędnymi dodatkami, zostało zastąpione pojęciem »przyszłość« lub »absolutna przyszłość« po to, byśmy nie mieszali jej z ową krótką relatywną przyszłością, która leży w zasięgu naszych kalendarzowych planów.
»Niebo«, firmament znaczyły dla pierwotnego człowieka to, czego nie może dosięgnąć, co nie jest w jego dyspozycji, a jednak on sam jest na to bytowo skazany: gdyby się »niebo zamknęło« i nastała susza, lub przeciwnie, gdyby krainę zalała powódź, jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie. Czy czegoś podobnego nie przeżywamy w stosunku do przyszłości? Jest ona tym, czym w pełni nie dysponujemy – do jutrzejszego wieczoru mogą się z nami dziać takie rzeczy, których teraz nie potrafimy sobie wyobrazić, a nie mieć przyszłości – znaczy to samo, co być martwym”.
„Jeśli Bóg oznacza inne słowo na określenie przyszłości, to rozumiem zdanie Księdza, że Bóg nie jest tylko dla wierzących”. „Muszę się mocno zastanowić, w jakim stopniu mogę Pani przytaknąć, żeby nie wprowadzić Pani w błąd. Gdyby powiedziała Pani, że Bóg jest tylko innym słowem nazywającym przyszłość, natychmiast bym zaprotestował. Określenia »tylko«, »nic innego niż« pochodzące ze słownika pozytywistycznego redukcjonizmu spowodowały, że nawet tak zdolni ludzie, jak Feuerbach czy Freud, którzy mnóstwo czasu poświęcili na studiowanie religii, stworzyli teorie, z którymi –właśnie ze względu na owo »nic innego niż« – nie sposób się zgodzić”. „Czy zatem nie chciał Ksiądz powiedzieć, że słowo »Bóg« jest symbolem na oznaczenie przyszłości?”. „Ani trochę więcej, ani trochę mniej, niż to, że słowo »przyszłość« jest oznaczeniem dla Boga. Wskazuję na określoną analogię naszego stosunku do Boga i do przyszłości, która umożliwia użycie takiej metafory. Tego słowa, które wydaje się bliższe naszemu doświadczeniu, możemy użyć jako symbolu – to znaczy, że jest ono czymś, co wskazuje poza siebie i ponad siebie, a co dla nas jest tajemnicą. Pani oczywiście bliższe jest słowo przyszłość. Możliwe, że dlatego, iż jestem już na świecie tak długo – i znacznie więcej niż Pani doświadczyłem przemian przyszłości w przeszłość – wiem, ile nieprzewidzianego i nieprzewidywalnego może skrywać w sobie przyszłość, i w związku z tym, paradoksalnie, bardziej niż Pani odbieram przyszłość jako tajemnicę; jeśli mogę być nieelegancko ironiczny, jedna z iluzji młodego wieku polega na tym, że młody człowiek sądzi, iż ma w swoim ręku klucze do przyszłości”.
Tekst pochodzi z Miesięcznika „W drodze” nr 5, 2003. Lead i śródtytuły pochodzą od redakcji Dominikanie.pl.