Nie da się pojąć prawdy o tym, że Bóg jest miłością, inaczej niż poprzez medytację nad umęczonym człowieczeństwem Bożego Syna.
Duszo oziębła, czemu nie gorejesz?
Serce me, czemu całe nie truchlejesz?
Toczy twój Jezus z ognistej miłości
Krew w obfitości.Ogień miłości, gdy Go tak rozpala,
Sromotne drzewo na ramiona zwala;
Zemdlony Jezus pod krzyżem uklęka,
Jęczy i stęka.Okrutnym katom posłuszny się staje,
Ręce i nogi przebić sobie daje,
Wisi na krzyżu, ból ponosi srogi
Nasz Zbawca drogi!O słodkie drzewo, spuśćże nam już Ciało,
Aby na tobie dłużej nie wisiało!
My je uczciwie w grobie położymy,
Płacz uczynimy.Oby się serce we łzy rozpływało,
Że Cię, mój Jezu, sprośnie obrażało!
Żal mi, ach, żal mi ciężkich moich złości,
Dla Twej miłości!Niech Ci, mój Jezu, cześć będzie w wieczności
Za Twe obelgi, męki, zelżywości,
Któreś ochotnie, Syn Boga jedyny,
Cierpiał bez winy!
Miłość nie jest kochana – tę myśl święty Franciszek z Asyżu nosił w sercu przez długie lata. Jednym z decydujących momentów w jego duchowej drogi była wizja, jakiej doświadczył w La Verna pod koniec swojego życia. Jezus, pełen ognistej miłości, ukazał mu się w postaci rozpiętego na krzyżu serafina (z hebr. sarap – płonąć). Owocem tego spotkania były widoczne na jego ciele stygmaty. Ten, który nas miłuje i który przez krew swoją uwolnił nas od naszych grzechów (Ap 1,5) nie przestaje mówić do Kościoła pełen żaru, blasku i ognia (Ap 1,12-16).
Franciszek przez swoje fizyczne doświadczenie potwierdza to, co święci powtarzali nieprzerwanie przez wieki: nie da się pojąć prawdy o tym, że Bóg jest miłością (1 J 4,8b), inaczej niż poprzez medytację nad umęczonym człowieczeństwem Bożego Syna. Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje (1 J 3,16a). Każdy, kto chce zrozumieć, jakie skarby kryją się w sercu Boga, musi przejść przez bramę Jego przebitego serca.
Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął (Łk 12,49). Ludzkie serca są zimne, ponieważ są przywiązane do martwych rzeczy – do tego, co nie jest. Ten, który jest, żyjący na wieki wieków (Ap 1,18), zanurzając nas w swojej śmierci (Rz 6,4), rozpala w nas na nowo miłość i życie.