Żyję z dnia na dzień. Rano wstaję z łóżka, patrzę na ikonę i mówię «Dzień dobry Jezus Chrystus. Co dziś będziemy robili?» – opowiada mieszkanka zniszczonej wsi Antoniwka

Drogie Siostry, Drodzy Bracia,
miałem nadzieję, że uda mi się w środę wyruszyć z ojcem Miszą i wolontariuszami Domu św. Marcina de Porres na pierwszą w tym roku misję humanitarną do Chersonia. Niestety, niespodziewana choroba i wysoka gorączka pokrzyżowały plany. Trzy dni, zamiast za kierownicą busa, spędziłem w łóżku, opatulony w ciepły śpiwór. Towarzyszyłem więc moim przyjaciołom w myślach i modlitwie. Chersoń oraz okoliczne wsie, to tereny znajdujące się przy linii frontu, nad brzegami Dniepru. Ksiądz Maksym, proboszcz tamtejszej parafii, twierdzi, że w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku naliczono blisko 800 „przylotów”, czyli ostrzałów artyleryjskich, rakietowych, bomb lotniczych i ataków dronów. Między innymi z tego powodu na ulicach miasta widać mniej ludzi. Lokalne władze od dawna namawiają rodziny z dziećmi do ewakuacji. Dotyczy to także okolicznych wiosek coraz bardziej zniszczonych przez trwającą od 690 dni wojnę.

Jedną z takich wsi jest Antoniwka. Ojciec Misza opowiada o spotkaniu z 80-letnią kobietą, która mieszka w zrujnowanym domu: „Żyję z dnia na dzień. Rano wstaję z łóżka, patrzę na ikonę i mówię «Dzień dobry Jezus Chrystus. Co dziś będziemy robili?»”. „Przywieźliśmy jej węgiel na trzy tygodnie i po raz kolejny zachęcaliśmy, by jechała z nami do Fastowa” – mówi o. Misza. „A ona po raz kolejny odmawia”. Podobnie, jak wielu starszych ludzi, kobieta chce dalej żyć w swojej wiosce i we własnym domu, a raczej w tym, co po nim pozostało. Wdzięczna za przywiezioną pomoc, prosi, aby zabrać psa jej sąsiadów. Lusia z Antoniwki rusza zatem w drogę do nowego domu, który znalazła już w Fastowie. Przyznam, że zawsze wzrusza mnie troska ludzi żyjących w naprawdę trudnych warunkach o los zwierząt. Dlatego z wielu misji humanitarnych ojciec Misza przywozi do Fastowa kolejne psy i koty.

Zadzwoniłem wczoraj do sióstr orionistek prowadzących dom samotnej matki w Korotyczu pod Charkowem. Dawno się już nie widzieliśmy. Bardzo lubię rozmowy z siostrami, bo mało jest w nich narzekania i krytykowania innych, tej zmory wielu rodzin i wspólnot zakonnych. Staramy się dzielić dobrem, które widzimy wokół nas. Siostra Kamila z pasją opowiada o ludziach, których spotkała w zniszczonych wioskach w okolicach Czuhujewa, gdzie z pomocą księdza Leszka Kryży i Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie oraz innych dobrych ludzi, udało im się w opuszczonym budynku mieszkalnym stworzyć szwalnię. Pracę znalazły tam mieszkanki wsi. „Jakoś nie widzę u ludzi zniechęcenia ani depresji – mówi siostra Kamila. Nasi sąsiedzi, których spotykam, dzielą się często małymi radościami dnia codziennego – ktoś naprawił samochód, inny uporządkował ogród. Kiedy słuchasz ludzi – dodaje – przekonujesz się, że wojna nas wszystkich zmieniła. Także w tym dobrym sensie, bo lepiej niż kiedyś rozumiemy jak ważne jest to, aby być razem, jak ważna jest rodzina”.

W tym roku większość chrześcijan w Ukrainie świętowało Boże Narodzenie tego samego dnia. Na skutek decyzji biskupów greckokatolickich oraz prawosławnych, należących do Prawosławnego Kościoła Ukrainy, o przejściu na kalendarz nowojuliański, zbliżony do używanego przez rzymskich katolików kalendarza gregoriańskiego, możemy wreszcie wspólnie świętować jedne z najważniejszych chrześcijańskich świąt. W liturgii wschodniej uroczystość Objawienia Pańskiego, obchodzona teraz 6 stycznia, to również pamiątką chrztu Pana Jezusa. Zgodnie z tradycją, oprócz liturgii odprawianych w cerkwiach, na brzegach rzek i jezior odbywają się specjalne nabożeństwa. Nie brakuje też chętnych, by w tym dni zanurzyć się w lodowatej wodzie. Władze Kijowa wyznaczyły kilka miejsc, gdzie pod okiem ratowników, można to było zrobić w sposób bezpieczny. Tak było na jednej z wysp na Dnieprze. W Hydroparku znajduje się kaplica, gdzie metropolita kijowski i całej Ukrainy Epifaniusz poświęcił wodę. Staram się co roku brać udział w tej liturgii przeżywając razem z siostrami braćmi prawosławnymi tajemnicę chrztu Chrystusa i objawienia Syna Bożego światu.

Na plaży spotykałem ojca Jakuba. Jedną z jego pasji jest fotografia, więc także w tym roku z aparatem w ręku podpatrywał mieszkańców stolicy świętujących Jordan, bo tak popularnie nazywana jest w Ukrainie uroczystość Objawienia Pańskiego. „W tym roku jest znacznie mniej ludzi”  – zauważa Jakub, dodając, że z pewnością dla wielu prawosławnych ten „prawdziwy Jordan” będzie dopiero 19 stycznia, czyli zgodnie z kalendarzem juliańskim. Cerkiew patriarchatu moskiewskiego w Ukrainie, nie zdecydowała się na zmianę kalendarza liturgicznego.  Wśród amatorów kąpieli w lodowatym Dnieprze spotkałem jednak ambasadora Wielkie Brytanii w Ukrainie Martina Harrisa. Przypatrując się mu i chwaląc dzielność Brytyjczyka, zastanawiałem się tylko, czy jeden z członków jego osobistej ochrony zamierzał wejść do wody z obowiązku czy dla przyjemności? A może i jedno i drugie.

„Jeśli ktoś zapyta znów, gdzie jest ta wojna w Ukrainie, przecież we Lwowie jej nie widać, to zapraszam na moje osiedle. Dziś rano: trzy szkoły, jedno przedszkole i kilka bloków mieszkalnych uszkodzono i częściowo zrujnowano na skutek ostrzału rakietowego” – napisała 29 grudnia znajoma dziennikarka Vita Jakubowska. To był tragiczny poranek nie tylko dla Lwowa. Moglibyśmy i my zaprosić „wojennych niedowiarków” w rejon dominikańskiego klasztoru w Kijowie i naszej stacji metro, gdzie około godziny 7:00 uderzyło kilka rakiet. Od potężnego wybuchu zadrżał także klasztor. Nasza kucharka, która mieszka w pobliżu miejsca zniszczonego przez rakiety mówiła, że ludzie dopiero zaczęli pracę i wielu zginęło pod gruzami. Kłęby dymu przez długie godziny unosiły się nad tym miejscem. Kilka dni później, 2 stycznia, podczas kolejnego zmasowanego ataku na stolicę Ukrainy, zniszczony został między innymi jeden z bloków mieszkalnych znajdujących się kilka kilometrów od naszego klasztoru. Następnego dnia pojechałem w to miejsce. Z bólem przyglądałem się skutkom tej brutalnej wojny i ludziom, którzy starali się ratować, to co jeszcze zostało z ich mieszkań.

W drodze powrotnej z Jarosławia, gdzie głosiłem rekolekcje adwentowe, razem z ojcem Markiem Grubką, przeorem tamtejszego klasztoru, odwiedziliśmy abp. Adama Szala. Metropolita przemyski podarował dominikanom w Ukrainie relikwie Rodziny Ulmów. Zostali oni beatyfikowani 10 września 2023 roku we wsi Markowa. Podczas niemieckiej okupacji, w drugiej połowie 1942 roku, Józef Ulma dał schronienie w swoim domu ośmiu Żydom. 24 marca 1944 cała jego rodzina, została za to, po wcześniejszym zadenuncjowaniu, rozstrzelana. Razem z Ulmami zginęli również ukrywani przez nich Żydzi. W posiadanym egzemplarzu Pisma Świętego przyszły męczennik zaznaczył dwa fragmenty:  przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, przy której napisał krótkie słowo „Tak”, oraz słowa Jezusa: „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?” (Mt 5, 46).

Po kilku godzinach oczekiwania w kolejce do odprawy paszportowej na dworcu w Przemyślu, wsiadłem do spóźnionego pociągu do Kijowa z wielką wdzięcznością. Spontaniczny pomysł ojca Marka, by relikwie Ulmów trafiły do Kijowa, traktuję jako ważny znak dla naszej dominikańskiej misji w kraju ogarniętym wojną. Tematem rekolekcji, które wygłosiłem było życie Ewangelią. Błogosławieni Józef Ulma i jego żona Wiktoria oraz ich małe dzieci Staś, Basia, Władek, Franuś, Antoś i Marysia oraz siódme dziecko, które zginęło w łonie matki, zanim zdążyło się narodzić, żyli  Ewangelią, a „ich dom stał się tą gospodą, w której był goszczony i doświadczył opieki pogardzany, odrzucony i śmiertelnie ranny człowiek. (…) Za ten gest gościnności i troski – jednym słowem: miłosierdzia, wypływający ze szczerej wiary, małżeństwo Ulmów wraz z dziećmi zapłacili najwyższą cenę męczeństwa” (z homilii  kard. Marcello Semeraro podczas beatyfikacji rodziny Ulmów). W niedzielę Świętej Rodziny towarzyszyły naszej modlitwie w Kijowie relikwie błogosławionych męczenników z Markowej. Niektórzy podchodzili, by w ciszy pomodlić się przed relikwiarzem „świętych z sąsiedztwa”.

Bardzo dziękuję wszystkim naszym Dobrodziejkom i Dobrodziejom. Dzięki Wam i Waszej modlitwie, towarzyszeniu nam, ofiarowywaniu w intencji pokoju na świecie cierpień i trudów życia oraz wsparciu finansowemu możemy wspólnie czynić dobro i pomagać ludziom w potrzebie. W tym roku, składając życzenia świąteczne, dzieliłem się słowami, stanowiącymi tytuł książki, którą przypadkowo znalazłem w biblioteczce domu dla gości w klasztorze mniszek dominikańskich w Świętej Annie. To słowa kard. Karola Wojtyły: „Aby się Chrystus nami posługiwał”. Tego Wam, Drogie Siostry i Drodzy Bracia życzę u progu kolejnego roku.

Z wdzięcznością, pozdrowieniami i prośbą o modlitwę,
Jarosław Krawiec OP, Kijów, 14 stycznia 2024.


Dane banku do przelewów:
Account Name: Polska Prowincja Zakonu Kaznodziejskiego O.O.Domikanow
Address: ul. Freta 10, 00-227 Warszawa, Polska
Bank: BNP PARIBAS BANK POLSKA S.A.
Address of bank: 2, Kasprzaka str., Warsaw, Poland
Branch Code: 16000003
Account Numbers (IBAN):
PL 03 1600 1374 1849 2174 0000 0033 (PLN)
PL 73 1600 1374 1849 2174 0000 0034 (USD)
PL 52 1600 1374 1849 2174 0000 0024 (EUR)
SWIFT code (BIC code): PPABPLPK
Z dopiskiem: Pomoc mieszkańcom Ukrainy

Zbiórka na organizację pobytu dzieci w naszym ośrodku w Fastowie:
Sekretariat Misyjny OO Dominikanów
ul. Freta 10, 00-227 Warszawa
PL 02 1090 2851 0000 0001 0580 2728 (PLN)
PL 03 1090 2851 0000 0001 0591 8140 (EUR)
PL 98 1090 2851 0000 0001 5122 2996 (CHF)
BIC/SWIFT: WBKPPLPP
z dopiskiem: Pomoc mieszkańcom Ukrainy