Część z nas, w tym ja, spędziliśmy noc w piwnicy. Nasz klasztor ma dwie piwnice, które są równocześnie pomieszczeniami duszpasterskimi, więc standard jest niezły. W tym momencie jedna z piwnic jest dla kobiet, które się u nas zatrzymały, a druga dla nas i innych mężczyzn. Kilkanaście osób z nami związanych poprosiło bowiem o możliwość czasowego zatrzymania się u nas, bo mieszkają w niebezpiecznych rejonach miasta, albo samemu, albo w byle jakich budynkach, bez dostępu do piwnic czy schronów. Nasza „wojenna wspólnota” radykalnie się więc powiększyła.

Drogie Siostry, Drodzy Bracia,

niedawno wróciłem z zakupów – udało się znaleźć w okolicy otwarty market, bo generalnie w Kijowie prawie wszystko jest zamknięte, więc siadam by opisać co dzieje się u nas.

Zapowiadała się trudna i niebezpieczna noc w stolicy Ukrainy. Na szczęście ostrzeżenia o możliwych masowych bombardowaniach się nie potwierdziły, choć w różnych rejonach miasta toczyły się walki, zarówno przy użyciu ciężkiego sprzętu, jak i uliczne strzelaniny. Sporo też walk rozegrało się w okolicach Kijowa, m.in. w rejonie Wasylkowa, czyli w kierunku fastowskim. Kiedy skończyliśmy jutrznię pojawiły się informacje, że miasto jest „czyste” i udało się przepędzić wroga. Słychać również teraz, gdy siedzę przy komputerze, od czasu do czasu z oddali jakieś wybuchy.

Dzisiejszy poranek  i dzień jest słoneczny zachęcając do wyjścia z domu, choć spacery nie są zbyt wskazane ze względu na możliwość wpadnięcia pod ostrzał. Jeśli coś jednak jest ważnego do załatwienia na zewnątrz, to trzeba działać. Bracia Oleksandr i Tomasz pojechali rano oddać krew. Jeśli nam się uda dotrzeć do centrum i katedry, to odbierzemy zestawy medyczne, które rozdaje księżom kuria biskupia. Niestety, choć mamy lekarkę wśród osób, który zamieszkały u nas, to nie mamy zbyt wielu środków medycznych na wypadek, gdyby były potrzebne.

Ludzi jest trochę na ulicach Kijowa. Sporo też z bronią – sprawdzają dokumenty, zwłaszcza mężczyznom, i samochody. W drodze do sklepu mijałem jeden z takich checkpointów. Wśród broniących Kijowa są też kobiety – na tym punkcie kontrolnym była jedna piękna młoda Ukrainka z karabinem na ramieniu. Ale mnie akurat sprawdzał starszy, brodaty pan. Polski paszport nie wzbudza jednak żadnych podejrzeń a w obecnej sytuacji, raczej sympatię. Metro zostało zamienione na schrony i kursuje tylko przez krótki czas w ciągu dnia. Póki co jest łączność (telefony i internet), woda, światło, gaz.

Część z nas, w tym ja, spędziliśmy noc w piwnicy. Nasz klasztor ma dwie piwnice, które są równocześnie pomieszczeniami duszpasterskimi, więc standard jest niezły. W tym momencie jedna z piwnic jest dla kobiet, które się u nas zatrzymały, a druga dla nas i innych mężczyzn. Kilkanaście osób z nami związanych poprosiło bowiem o możliwość czasowego zatrzymania się u nas, bo mieszkają w niebezpiecznych rejonach miasta, albo samemu, albo w byle jakich budynkach, bez dostępu do piwnic czy schronów. Nasza „wojenna wspólnota” radykalnie się więc powiększyła.

W Fastowie w nocy odbywały się uliczne strzelaniny. Ukraińskie miejscowe służby rozprawiały się z rosyjskimi dywersantami, także w pobliży naszego klasztoru. Dlatego część osób schowała się w kaplicy pod kościołem. Ojciec Misza ma kontakt z miejscowymi władzami, które w miarę możliwości starają się zapewniać bezpieczeństwo w naszej okolicy, wiedząc przecież, że Dom św. Marcina jest teraz tymczasowym domem wielu ludzi, w tym dzieci, które schroniły się przed niebezpieczeństwem.

Grupa 30 dzieci z Mariupola wyjechała wczoraj do Polski, gdzie przyjmie ich jedna z parafii, ale przyjechała kolejna „trzydziestka”  z obwodu donieckiego. Najmłodszy z nich, Dawid ma tylko 16 dni i pochodzi ze wsi Zaitsevo (Zhovanka) z okolic Bachmutu w obwodzie donieckim. Schronienie w Fastowie znaleźli także ludzie uciekający z Kijowa, w tym jakiś zagraniczny lekarz oraz instruktor pierwszej pomocy z Czerwonego Krzyża, więc szkolą przy okazji ludzi w Centrum św. Marcina. Bracia i siostry trzymają się dobrze. Jeśli warunki na to pozwolą i będzie można bezpiecznie dojechać samochodem do Fastowa, to będę chciał się tam wybrać w najbliższym czasie, by odwiedzić braci, zawożąc przy okazji pomoc, która utknęła u nas w Kijowie przed kilkoma dniami. Trudno powiedzieć czy i kiedy będzie to możliwe i bezpieczne.

Ojciec Ireneusz z grupą parafian wyjechał przedwczoraj z Charkowa do Jazłowca (niedaleko Czortkowa, zachodnia Ukraina). Dotarli bezpiecznie i mówił mi, że planują jechać na Zakarpacie. Rozmawiałem przed chwilą z naszym bratem bp. Mikołajem. Bardzo serdecznie wszystkich Was pozdrawia! Dużo się modli o pokój – wczoraj pół nocy czuwali w katedrze, ale też organizuje miejsce dla przyjęcia uciekających przed wojną ludzi. Chce napisać list do swoich diecezjan, prosząc o życzliwość w przyjmowaniu uchodźców wojennych w swoich domach. Na Zakarpaciu nie było do tej pory żadnych działań wojennych.

We Lwowie w miarę spokojnie, choć też w nocy wyły syreny ostrzegające przed możliwym atakiem. Wieczorami na ulicach pustawo – co jak na Lwów jest czymś całkowicie nienormalnym. W Czortkowie również spokój. Rozmawiałem z o. Julianem Różyckim, który właśnie szedł do kościoła odprawić południową mszę świętą i mówił, że również znacznie mniej ludzi na ulicach, część sklepów zamkniętych. W Chmielnickim spokój. Udało się, choć droga zajęła trochę czasu, wrócić do Chmielnickiego o. Włodzimierzowi, który jeszcze przed wybuchem wojny pojechał do Polski. Ojciec Jakub Nesterowicz mówi, że sporo ludzi zgłasza się do wojska, by bronić Ojczyzny, w tym młodzież z naszego duszpasterstwa.

Bardzo Wam dziękujemy za modlitwę oraz wszelkie słowa wsparcia i solidarności. Staramy się odpowiadać, ale nie zawsze uda się nadążyć przy tej ilości maili, powiadomień i telefonów. Dziękujemy, że jesteście z nami i pomagacie Ukrainie na różne sposoby. Także materialnie. Na saldach naszych rachunków bankowych odbija się Wasza wrażliwość, współczucie i hojność. Środki już się przydają: choćby jest za co robić zakupy dla tych wszystkich, co są z nami, bo wciąż działa możliwość płacenia kartą bankową. To prozaiczna sprawa, ale w tym momencie  dla nas ważna, a Wy tworzycie dobro dla ludzi, którzy znaleźli się na wojnie. Pomagajcie też jak możecie Ukraińcom, którzy schronili się w Polsce. Mężczyzn w wieku poborowym Ukraina już nie wypuszcza za granicę, więc same kobiety, zwłaszcza z dziećmi potrzebują Waszego wsparcia.

Serdecznie Was wszystkich pozdrawiamy i polecamy się opiece Opiekunki naszego Zakonu, św. Jacka oraz św. Michała Archanioła, który jest patronem naszego dominikańskiego wikariatu Ukrainy.

Jarosław Krawiec OP

Kijów, 26 lutego 2022 r., godz. 12:00

 

Dane banku do przelewów:

Account Name: Polska Prowincja Zakonu Kaznodziejskiego O.O. Domikanow

Address: ul. Freta 10, 00-227 Warszawa, Polska

Bank: BNP PARIBAS BANK POLSKA S.A.

Address of bank: 2, Kasprzaka str., Warsaw, Poland

Branch Code: 16000003

Account Numbers (IBAN):

PL 03 1600 1374 1849 2174 0000 0033 (PLN)

PL 73 1600 1374 1849 2174 0000 0034 (USD)

PL 52 1600 1374 1849 2174 0000 0024 (EUR)

SWIFT code (BIC code): PPABPLPK

With the note: “War in Ukraine”