Pod koniec listopada obchodziliśmy jubileusz 25-lecia działalności wrocławskiego dominikańskiego duszpasterstwa młodzieży Piętrobus. Miejsca, które staje się podróżą – głównie pomiędzy dzieciństwem a dorosłością.
Wrocławskie duszpasterstwo jest jednym z 12 dominikańskich duszpasterstw młodzieży działających obecnie w Polsce. Swoją nazwę zawdzięcza książce Lewisa.
Rozwidlenia i różne towarzystwo
Piętrobusa nie byłoby na pewno bez wcześniejszego – założonego w 1990 r. przez Przemysława Ciesielskiego OP – Duszpasterstwa Młodzieży Szkół Średnich “Quo Vadis”. We wrześniu 1996 r. Marek Urbanowski OP, po roku duszpasterzowania, zmienił nazwę duszpasterstwa, która przetrwała do dziś. Pierwszych członków Piętrobusa ściągała powoli wielogłosowa schola dbająca o oprawę dziewiętnastek (obecnie osiemnastek trzydzieści).
W ferie 1996 r. odbył się tygodniowy wyjazd do Głuszycy – z prawdziwym śniegiem, chodzeniem po górach i samodzielnym przygotowywaniem posiłków. Wiosną ruszyły regularne spotkania w tygodniu.
Nazwa duszpasterstwa się zmieniła, została jednak wychylająca się w kazaniach, spotkaniach i rekolekcjach metafora podróży i wyboru. Chyba do dziś kolejni duszpasterze lubili (i lubią) podkreślać, że do Piętrobusa dzieciaki nie przychodzą na siłę, choć przychodzą na krótko. Zazwyczaj na 3–4 lata, podczas których uczą się budować między sobą więzi oraz być sobą przy innych, mimo że towarzystwo zazwyczaj jest zróżnicowane.
Nawet Kierowca promieniuje światłem
Przez ponad ćwierćwiecze Piętrobus prowadziło 15 dominikanów. Być może niektórzy z nich czytają ten tekst, dlatego klucz do kolejności ich przedstawienia będzie mniej oczywisty niż chronologia. Każdy – to oczywiste – kształtował piętrobusiaków dzięki właściwym sobie cechom, pasjom i przekonaniom. Byli więc duszpasterze ceniący intelekt i wysublimowany sposób bycia, drobne a celne złośliwości lub cięte riposty. Pokazujący, że Bóg jest obecny w natchnieniu artystów, żywiołach lub ciężkiej fizycznej pracy. Akcentujący radykalną wiarę, pokorę służenia lub szczerość i brak zadęcia. Przygotowujący erudycyjne spotkania biblijne lub barwne imprezy okolicznościowe. Nawiązujący do swoich krakowskich doświadczeń lub z entuzjazmem tworzący coś nowego, i to niejednokrotnie. A nawet – określający Piętrobus „oazą z salką na parterze klasztoru”. Każdy z duszpasterzy miał inny pomysł na formację, każdy został zapamiętany inaczej, ale też każdy – jeśli mogę być uprawniona do takiego stwierdzenia – chciał nam przekazać, o co chodzi w wierze, Kościele i innych wspólnotach, jakie tworzymy.
Po latach chyba najbardziej podziwiam spokój i opanowanie duszpasterzy wobec młodzieńczego, hmm… entuzjazmu. Część z ojców zmaga się teraz z poważniejszymi zagadnieniami: kierują całym klasztorem, oficyną wydawniczą albo fundacją, prowadzą dorosłe już wspólnoty.
Obecny duszpasterz przeszedł dosłownie na drugą stronę Piętrobusa – był jego absolwentem w 2003 r. Ciekawe, które z naszych wspomnień i doświadczeń z czasów młodzieżowego duszpasterstwa są zbliżone. I czy taka opozycja w ogóle jest potrzebna.
Przestrzeń większego rodzaju
Duszpasterstwo rozdziela przestrzeń na wiarę, intelekt i sztukę. Uczy krytycznego myślenia, zbiera autorytety. Dla części dzieciaków jest ważnym miejscem – po domu, szkole – w którym można podpatrywać, co robią rówieśnicy, odnajdywać swoje zwyczaje i mieć wpływ na to, co się wydarzy.
Jedną z ważniejszych osi relacyjnych są w Piętrobusie spotkania. Często tematyczne (po wieczorze rosyjskim gdzieś w klasztorze musi jeszcze stać herbaciany samowar) i zawsze merytoryczne (do dziś pamiętam, jak onieśmielona przysłuchiwałam się przedmaturalnemu wykładowi na temat motywu pieniądza w kulturze).
I znowu – każde pokolenie piętrobusiaków pewnie wspomina „swoje” chwile – siedzącą na szafie koleżankę, która ubiera choinkę i śmieje się w głos, przemalowywanie framug na olejny granat, otwarcie lektorium (imienia Edyty Stein) i tak dalej, i tak dalej. Myślę, że Czytelnicy, którzy nie znają Piętrobusa od strony siedzeń, także są już w stanie wyobrazić sobie zapał, dumę i radość nastolatków tworzących taką wspólnotę.
I wreszcie – jest tam czas na budowanie więzi z Bogiem. Jutrznia, z jaką nas nawiedzi z wysoka wschodzące słońce, piątkowa i niedzielna msza wspólnotowa, spotkania formacyjne, roraty, wyjazdowe rekolekcje, kontemplacja Najwyższego w przyrodzie – adoracja Boga cichą modlitwą i głośniejszym uwielbieniem oraz dawaniem codziennego, zwykłego świadectwa.
Niezginalna rzeczywistość
Czasy nam przyspieszyły w swoich zmianach. Obecny duszpasterz, Adam Choma OP, ogłasza spotkania i na ambonie, i na facebookowym wallu (proszę wybaczyć tę staropolszczyznę). Piętrobusowa schola wykonuje przyjemnie złączoną polifonię „Niepojętych Trójc” i partie chóralne do migowych teledysków z okazji 100-lecia niepodległości. Piętrobusiaki same organizują warsztaty muzyczne, zapraszają rodziców na spotkania okołoświąteczne i decydują, jak będą wyglądać spotkania w piątkowe wieczory. W zeszłym roku Piętrobus rozgościł się na pierwszym piętrze wrocławskiego klasztoru, dokonawszy zamiany lokalowej z postakademickim duszpasterstwem 3/4.
I tak już dzieje się kolejny rok szkolny. Pomimo swoich 25 lat Piętrobus jedzie wciąż wytrwale – z fajnymi dzieciakami, które uczą się wszechogarniającej życiowej podróży oraz jej zajmujących wyborów.
Ewelina Moroń