O tym, jak wątpiący może wskazać Ci drogę do Boga.
Lubię porównywać wędrówkę po lesie do roli wątpliwości w naszym życiu duchowym. Wędrowiec wierzy, że ścieżka może go doprowadzić do wody, droga jest jednak nieoznakowana i człowiek nie może być pewien, że znajdzie wodę. Ścieżka ma wiele rozwidleń i wędrowiec musi któreś z nich wybrać. Dotrzeć do wody można na wiele różnych sposobów. Czasami ślady na ścieżce mogą od niej oddalać. Wędrowiec może z różnych powodów wybrać krętą drogę. Niektórzy wędrowcy tracą wiarę, że ścieżka zaprowadzi ich do wody, więc próbują dotrzeć do niej inną drogą. Inni widzą, że chwilowo ścieżka oddala ich od celu, ale trzymają się jej, ufając, że w końcu znajdą się bliżej wody, niż byli wcześniej.
W ten sam sposób ścieżka życia ma nas wszystkich doprowadzić do Chrystusa, źródła wody żywej. Niektórzy ludzie wybierają bardzo oryginalne ścieżki do wody – chcą zbadać las, by poznać wszystkie jego zakamarki, by znaleźć w nim najlepsze miejsce dla siebie. Inni uparcie próbują oddalać się od wody najbardziej, jak to tylko możliwe, bo jej nie lubią albo zostali zranieni przez innych wędrowców zmierzających w tym samym kierunku, lub też dlatego że nie wierzą, iż woda istnieje. Jeszcze inni przypadkowo zbaczają z powodu złej wskazówki, nie zdając sobie z tego sprawy. Oczywiście, jeśli człowiek wie, że uparcie podąża złą drogą, to póki żyje, ma możliwość zawrócenia i powrotu na ścieżkę wiodącą go do wody.
To porównanie pomaga przedstawić skomplikowaną istotę wątpliwości. Bywają zmagania z wiarą, które są naturalne – Katechizm Kościoła katolickiego nazywa je „wątpieniem niedobrowolnym” – i są też wątpliwości „dobrowolne”, które są „dobrowolnie podtrzymywane”. Rozmyślne wątpliwości są grzeszne i prowadzą do „duchowego zaślepienia”. Z kolei niedobrowolne wątpliwości nie są same w sobie grzeszne, o ile nie są podtrzymywane (por. KKK 2088). Może się to wydawać czarno-białe – jeden sposób wątpienia jest neutralny, a inny jest zły. Rzadko jednak się zdarza tak jasna sytuacja, by można, patrząc na kogoś, powiedzieć, że to, co Katechizm Kościoła katolickiego nazywa naturalnym wątpieniem, przekształciło się w „dobrowolne” wątpienie. W związku z tym musimy postępować ostrożnie, kiedy widzimy, że bliscy wątpią. To Bóg, a nie my, jest sędzią ich serca. Nawet jeśli jesteśmy absolutnie przekonani, że czyjeś wątpliwości stały się grzeszne, że to rozmyślny brak wiary, wciąż warto ze współczuciem próbować zrozumieć cierpienie, które popchnęło ją czy jego do odwrócenia się od wiary, a nie rozmyślać, czy te wątpliwości są grzeszne, czy nie. Niezależnie od wszystkiego możemy być pewni, że Bóg umie pisać prosto po liniach krzywych, On może zaprowadzić z powrotem do wody – każdy jest w stanie w ostatecznym rozrachunku wkroczyć na malowniczą drogę!
Bóg patrzy na labirynt ludzkich dróg z lotu ptaka. Doskonale wie, dokąd każdy człowiek zmierza, kiedy może obrać dobry kierunek, a kiedy natrafić na wodę. Tylko On wie, czy ścieżka wiodąca z dala od wody jest neutralna, czy może jest dobra i zbliży daną osobę do wody, czy też jest zła i nadal będzie ją od niej oddalać. Dlatego z perspektywy złożoności duchowej drogi wątpliwości i wiary każdego człowieka warto z szacunkiem podchodzić do tajemnicy i przyznać, że nie jesteśmy w stanie wiedzieć dokładnie, na czym polegają wahania danej osoby. Nie da się dokładnie osądzić istoty czyjejś duchowej podróży. Jesteśmy zaproszeni do postrzegania cudzych oporów – nawet jeśli ich istota wydaje zła – jako szansy wsparcia w znalezieniu ścieżki, która zbliża do wody.
Tekst z książki „Ukochany marnotrawny. Kiedy bliscy porzucają wiarę” wydanej przez Wydawnictwo W drodze.