Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego.
Nagrania kazań na niedzielę:
Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Szlabany i rozkłady
Jacek Szymczak OP
Pwt 6, 2-6 • Ps 18 • Hbr 7, 23-28 • Mk 12, 28b-34
Jest kilka słów, na które mam alergię. Jednym z nich jest powracające dziś jak refren, powinnościowe, wręcz nieznoszące sprzeciwu: „będziesz”. Wołająca o swoje prawa wolność czy niepodległość samostanowienia, wymachujące religijnym sztandarem z cytatem „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”, kiepsko korespondują z przeróżnymi odmianami słówek: musisz, nie wolno, powinieneś. Patrząc z taką alergią i uprzedzeniem na Boga, zakładamy okulary podejrzliwości i widzimy w Nim policjanta czyhającego tuż za szlabanem zakazów, które sam skonstruował. Taki Bóg chciałby nas mieć co prawda blisko siebie, jednak zamkniętych w złotej klatce, której pręty są zrobione z dziesięciu przykazań wzmocnionych na wszelki wypadek przykazaniami kościelnymi. Widząc to jako ustawione na naszej drodze szlabany, marzymy, by je przeskoczyć, najlepiej w niezauważalny sposób, bez żadnych konsekwencji. Wiara, a może raczej niedojrzała religijność, która szuka szlabanów i sposobów ich omijania, jest męcząca i wyczerpująca jak bieg przez płotki. Prędzej czy później upadniemy.
Bohater dzisiejszej Ewangelii, pytając o przykazania, podchodzi do Jezusa. Zbliża się, by rozmawiając z Nim, patrzeć Mu w twarz, spojrzeć głęboko w oczy. Ta bliskość wszystko zmienia. Wyjaśnia sens i cel przykazań. Patrząc na Jezusa, słyszymy wtedy raczej: „Pragnę, byś…”, niż bezduszne: „Będziesz…” lub „Nie wolno ci…”. W tej odległości nie potrzebujemy już okularów podejrzliwości, widzimy już nie szlabany, lecz raczej rozkłady jazdy, w których znajdujemy zapowiedź, proroctwo, obietnicę i pomoc w tym, jak dotrzeć do celu, czyli do królestwa niebieskiego.
Będąc każdego dnia blisko Jezusa, nawracamy także swoje uszy. Nie drżą już ze strachu, gdy słyszą słowo: „Będziesz”. Słyszą natomiast słowa Bożego proroctwa: Gdy podejdziesz bliżej, gdy będziesz obok Mnie, wpatrzony nie w siebie – w swoje zdolności czy ułomności – lecz we Mnie, wtedy ci obiecuję, że będziesz umiał kochać całym sercem, całym umysłem i całą mocą Boga i bliźniego.
Wciąż żyje, aby się wstawiać za nimi
Na jednej nodze
Szymon Popławski OP
Pwt 6, 2-6 • Ps 18 • Hbr 7, 23-28 • Mk 12, 28b-34
Trzydzieści lat przed narodzeniem Jezusa na czele Sanhedrynu stał Hilel Starszy, jeden z najmądrzejszych rabinów w historii Izraela. Ludzie przychodzili do niego, by szukać odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Któregoś razu zjawił się też pewien cudzoziemiec. Zadeklarował, że chętnie nawróci się na judaizm, pod warunkiem że rabin nauczy go całej Tory w czasie, gdy on sam będzie stał na jednej nodze. Wtedy usłyszał odpowiedź: „Nie czyń bliźniemu tego, czego sam nienawidzisz. Oto całe Prawo, reszta jest komentarzem. Idź i ucz się”.
Odpowiedź Jezusa jest nieco inna i dłuższa, ale wystarczająco zwięzła, by spokojnie utrzymać się na jednej nodze podczas słuchania Jego słów. Podobnie jak u naszych Starszych Braci w wierze, także i u nas sedno duchowości jest krótkie i niezwykle konkretne: kochaj Boga, drugiego człowieka i siebie samego najlepiej, jak potrafisz. To wszystko. Cała Biblia mówi tylko o tym.
Jeśli jednak masz wrażenie, że dobrze znasz to przykazanie, i ziewasz ze znudzenia, gdy po raz kolejny o nim słyszysz, to zadaj sobie kilka pytań. Czy to, co nazywasz miłością, wymaga od ciebie jakiegokolwiek wysiłku? Czy poznajesz smak zmagania z Bogiem podczas modlitwy, która czasem przypomina dotknięcie siódmego nieba, a innym razem beznadziejne wołanie w pustkę? Czy doświadczasz walki o drugiego człowieka, która często kosztuje bolesne ignorowanie włas-nych zachcianek? Czy masz śmiałość cieszyć się samym sobą, wbrew gorzkim opiniom na swój temat?
Warto ponownie posłuchać mędrca Hilela: „Ten, kto studiował jakiś tekst sto razy, nie może się równać z tym, kto studiował sto jeden razy”. Co z tego, że słyszałeś o przykazaniu miłości sto razy? Jeżeli masz wrażenie, że do tej pory niewiele się w tobie zmieniło, to może czas usłyszeć to po raz sto pierwszy? Ale już inaczej. Odważniej. Z gotowością do podjęcia ryzykownych decyzji.
Zacznij stosować prostą zasadę, która została zapisana kilka wieków temu podczas Soboru Trydenckiego. Ojcowie Soborowi przypomnieli wówczas, że od każdego z nas Bóg wymaga, byśmy czynili to, co możliwe, i jednocześnie prosili o to, co wydaje się zupełnie niemożliwe. Proszenie o miłość, do której nie dorastasz, nie jest bezczelnością. To dowód, że twoja wiara pozostaje żywa.
Niedaleko jesteś od królestwa Bożego