Doktryna o nieomylności papieża nie nadaje nauczycielskiemu autorytetowi Kościoła charakteru wyroczni. Papież nie posługuje się kryształową kulą, ale rozumowaniem i refleksją.

Każdy dorosły człowiek musi przyznać, że jest świadkiem zbliżenia dokonującego się pomiędzy rozmaitymi chrześcijańskimi wyznaniami zarówno w dziedzinie głoszonych treści, jak i praktyki. W ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat miał miejsce w tej dziedzinie niesłychany postęp. Na skutek licznych politycznych i religijnych debat udało się, poza kilkoma istotnymi wyjątkami, doprowadzić do odrzucenia tłumionej, a często wręcz otwartej, wzajemnej wrogości i stworzyć klimat sprzyjający ekumenizmowi, o którym poprzednie pokolenia mogły tylko marzyć.

Istnieje jednak pewien szczególny temat, który dla wielu chrześcijan niebędących katolikami stanowi ciągle nieprzezwyciężalny problem. Jest nim papiestwo. To ono właśnie odróżnia katolików od pozostałych chrześcijan. Źródłem szczególnych trudności jest dla wielu ludzi dogmat o nieomylności.

Nieomylność uważana jest przez niektórych chrześcijan nie tylko za przeszkodę uniemożliwiającą zjednoczenie wszystkich wyznawców Chrystusa, ale również za swego rodzaju afront wobec niezawisłości i autonomii ludzkiego rozumu, tak bardzo hołubionych w obecnych czasach. […] Zajmiemy się tym szeroko dyskutowanym aspektem Kościoła katolickiego, w nadziei, że uda nam się wyjaśnić, co tak naprawdę kierowało ojcami pierwszego Soboru Watykańskiego, którzy w 1870 roku postanowili ogłosić dogmat o nieomylności papieża. Pokażemy również, w jaki sposób dogmat ten bywa odzierany z sensu przez tych, którzy pozostają niewrażliwi na jego niuanse i subtelności.

Podobnie jak samo papiestwo, tak i związana z nim doktryna o nieomylności stanowi pewien aspekt katolickiego pojmowania istoty Kościoła i jego nauczycielskiego urzędu. Podstawowe pytanie, na które należy odpowiedzieć, starając się dociec sensu dogmatu o nieomylności, związane jest z istotą samego Objawienia i sposobem jego przekazywania z pokolenia na pokolenie.

Wspominałem wcześniej, że fundamentem chrześcijaństwa jest osoba Chrystusa i jego nadzwyczajny dar, którym jest nasze zbawienie. Przedmiotem wiary nie jest więc jakiś szczególny teologiczny system lub zbiór twierdzeń. Nasza wiara jest wiarą w Boga, który daje się nam poznać w swoim wcielonym Słowie, w Jezusie Chrystusie. Nasze zbawienie i odkupienie nie zależy od intelektualnych dociekań ani przywiązania do określonej instytucji, ale od zjednoczenia z Bogiem w komunii miłości i przyjaźni. Prawdą, w której upatrujemy naszej nadziei, jest Osoba Chrystusa, a nie żadna teoretyczna formuła.

Nie chodzi przy tym o odrzucenie wszelkich słów i doktryn. Przeciwnie, są one czymś niezbędnym dla przekazywania treści wiary, które dokonuje się za pośrednictwem języka. Choć żaden język nie jest tu w pełni adekwatny, to nie mamy jednak wyboru i musimy starać się głosić Ewangelię przy użyciu tych narzędzi komunikacji, którymi dysponujemy. Sam Chrystus posługiwał się w tym celu słowem mówionym i to właśnie słowo pozostaje nadal podstawowym środkiem służącym ewangelizacji.

To, że Kościół nasz jest katolicki, czyli powszechny, oznacza, że jego Dobra Nowina jest skierowana do wszystkich ludzi, niezależnie od miejsca, czasu i uwarunkowań kulturowych. Tą Nowiną jest sam Chrystus i prawda o Objawieniu. Objawienie dokonuje się w Chrystusie w sposób zupełny, ponieważ On sam jest Bogiem. Nie można do niego już niczego więcej dodać. Nieustająca misja Kościoła polega na trwaniu w czasie i szerzeniu w świecie obecności Chrystusa. Nauczanie stanowi istotną cześć tego posłannictwa.

Urząd nauczycielski nadany apostołom i sprawowany następnie przez Kościół zachowuje autorytet samego Chrystusa. Bez Niego nie byłoby dzisiaj ani Dobrej Nowiny o zbawieniu, ani samego Kościoła. Autorytet ten nakłada jednak na Kościół również pewne ograniczenia. Podobnie jak apostołowie, również i on jest uprawniony do głoszenia tylko tego, czego nauczał sam Jezus. Autorytet urzędu nauczycielskiego odnosi się jedynie do tych treści, które Kościół otrzymał od Zbawiciela. Prawda ta była powszechnie uznawana już we wczesnym chrześcijaństwie. Święty Paweł na przykład dokonuje wyraźnego rozróżnienia pomiędzy tym, co sam sądzi, a tym, co usłyszał od Pana.

Autorytet urzędu nauczycielskiego opiera się na założeniu nieomylności apostołów w głoszeniu tego, co otrzymali od Chrystusa. Czyż może być inaczej? Byłoby czymś nonsensownym, gdyby Jezus posłał apostołów w świat ze swoją nauką, nie gwarantując równocześnie, że będzie ona wolna od błędów. Nie chodzi tu zresztą jedynie o sam prosty przekaz tej nauki, ale również o wszelką jej interpretację i rozwój. Głoszenie Ewangelii nie może przecież sprowadzać się jedynie do powtarzania określonych sformułowań. Skuteczna ewangelizacja prowadzona wśród ludzi rozmaitych epok, kultur i języków wymaga również egzegezy i translacji.

Urząd nauczycielski nie przepadł wraz ze śmiercią apostołów, ale stał się integralną częścią samego Kościoła, co więcej, stanowi jego istotę. Czyż w innym wypadku Dobra Nowina mogłaby być dalej skutecznie przekazywana? Kolejne pokolenia przyswajają sobie ewangeliczne prawdy, czerpiąc obficie z oryginalnych tekstów i interpretując je wciąż na nowo w świetle aktualnych okoliczności i potrzeb. Jest to możliwe tylko dlatego, że źródła prawdy obecnego w osobie Chrystusa nie sposób wyczerpać. Stanowi ono gwarancję, że to, co słyszymy dzisiaj, jest wciąż tym samym nauczaniem, zakorzenionym w pierwotnym ewangelicznym przekazie.

Charyzmat nieomylności nie ma służyć objawianiu jakichś nowych prawd. Przeciwnie, został on dany Kościołowi po to, by uchronić naukę Chrystusa przed dodawaniem do niej czegokolwiek nowego i przed wprowadzaniem w niej zmian. Troska o pierwotny kształt Chrystusowej nauki nie polega oczywiście na pozostawieniu jej w nietkniętej postaci. Wymaga ona od nas raczej tego, by zachowując ducha tradycji, prezentować ją w sposób twórczy i zrozumiały dla współczesnych.

Używane przez nas słowa i sformułowania mają mieć zawsze jeden i ten sam cel: próbę wyrażenia niewyrażalnego. Choć jako ludzkie wytwory będą one zawsze obarczone niedoskonałością i same w sobie wymagać dalszych wyjaśnień, to jednak kierują nas we właściwą stronę.

Oto jak przedstawia się kontekst, w którym powinniśmy rozważać prawdę o papieskiej nieomylności. Katolicy wierzą, że urząd papieski jest jednym z urzędów, którymi posługuje się Kościół w swoim nieomylnym nauczaniu. Jego władza polega na orzekaniu, kiedy to konieczne, co jest, a co nie jest prawdą wiary przekazaną Kościołowi przez Chrystusa. Mówiąc inaczej, katolicy wierzą, że kiedy papież sam lub wspólnie z wszystkimi biskupami stwierdza, że to i to jest przedmiotem katolickiej wiary, ponieważ zostało nam objawione przez Boga, wówczas to coś jest prawdą. Kościół wyjaśnia w ten sposób jedynie to, co zostało nam już objawione przez Chrystusa. Nie może on proponować w formie dogmatu niczego, co nie jest implicite zawarte w treści Objawienia.

Zauważmy, że doktryna o nieomylności papieża nie nadaje nauczycielskiemu autorytetowi Kościoła charakteru wyroczni. Papież nie posługuje się kryształową kulą, ale rozumowaniem i refleksją. Sama w sobie doktryna o nieomylności jest również czymś podlegającym rozwojowi, interpretacji i przystosowaniu do nowych warunków. Również i ona podlega tym zasadom nauczania, na których straży stoi.

Papież jest biskupem Rzymu. Jego urząd wywodzi się z apostolskiego prymatu świętych Piotra i Pawła. Już w drugim wieku św. Ignacy z Antiochii w swoim Liście do Rzymian pisze o Wiecznym Mieście jako o „przodującym w miłości” i „nauczycielu ludzkości”. Wielu autorów dostrzega w tych określeniach pierwsze przejawy uznania prymatu papiestwa jako ogniska jedności i miłości stanowiącego źródło powszechnego nauczania wiary.

Należy zauważyć, że jesteśmy obecnie świadkami uelastycznienia stanowisk wszystkich przywódców Kościołów chrześcijańskich, w tym również ich poglądów na sprawy urzędu papieskiego. Kolejni papieże spotykają się w serdecznej atmosferze z patriarchą Konstantynopola i arcybiskupem Canterbury. Jan Paweł II zaprosił przywódców innych Kościołów do wspólnej refleksji nad rolą papiestwa i wspólnego przyjrzenia się prawdziwej tradycji władzy papieskiej. W roku 1995 opublikował encyklikę Ut unum sint, która wzywając chrześcijan do jedności, zachęca również do dialogu dotyczącego tych problemów, które ich dzielą. Zdając sobie sprawę z tego, że jedną z takich spornych kwestii jest prymat papieża jako biskupa Rzymu, Jan Paweł II prosi kościelnych przywódców, by „zaangażowali się wraz z nim w cierpliwy i braterski dialog, w którym pozostawiwszy bezużyteczne spory, będą mogli wysłuchiwać siebie nawzajem, mając przed oczyma jedynie wolę, którą względem Kościoła ma sam Chrystus”.

Obiekcje, które wobec papiestwa zgłaszają głównie katolicy nierzymscy, związane są przede wszystkim z problemem kościelnej jurysdykcji. Wschodni Kościół prawosławny, na przykład, odmówił w jedenastym wieku uznania prymatu biskupa Rzymu, traktując go jedynie jako primus inter pares, to znaczy pierwszego pośród równych sobie. Kościoły protestanckie na Zachodzie w szesnastym stuleciu odrzuciły w ogóle wszelką władzę papieża. Prośba Jana Pawła II o pomoc i dialog świadczy o tym, że chociaż Kościół traktuje papiestwo jako element należący do jego istoty, to jednak nie zamyka się na dyskusję na temat jego roli.

Istnieje potrzeba powrotu do takiej formy papiestwa, jaka nawiązywałaby w sposób jednoznaczny do tradycji służby mającej swe korzenie w dziele i nauczaniu Chrystusa. Najstarszy i najbardziej czcigodny tytuł papieża, przyjęty przez Grzegorza Wielkiego, brzmi wszakże: servus servorum Dei, sługa sług Bożych.

Sekretarz Stolicy Apostolskiej, kardynał Sodano, zakomunikował w 1996 roku, że Jan Paweł II „odnotował” skierowane do niego przez innych przywódców religijnych prośby o znalezienie „nowej formuły” dla sprawowania Urzędu Piotrowego, która byłaby otwarta na „nową sytuację”. Podobne stwierdzenie jest czymś bez precedensu i zwiastuje rozwój wypadków, który może przerosnąć wyobrażenia nawet najbardziej optymistycznych orędowników zjednoczenia chrześcijan.