W życiu zarówno Kościoła, jak i poszczególnych katolików siedem sakramentów stanowi doświadczaną obecność Chrystusa.
Zarówno teoria, jak i praktyka związane z sakramentami były dla katolicyzmu zawsze czymś znamiennym. Ich wagę podkreśla dodatkowo drugi Sobór Watykański, nazywając sam Kościół sakramentem zbawienia. Właściwe zrozumienie sensu siedmiu sakramentów musi się więc opierać na należytym rozumieniu Kościoła. Nie powinno nas dziwić, że idea sakramentów stała się przedmiotem kontrowersji w czasach reformacji, skoro spory, które wówczas rozgorzały, obracały się wokół natury i roli Kościoła.
Rozważania na temat sakramentów i ich znaczenia w życiu katolików winny być również poprzedzone uświadomieniem sobie pewnych aspektów naszej cielesnej egzystencji. Dotyczy to w szczególności roli, którą we wzajemnej komunikacji odgrywają gesty oraz język.
Gesty zarówno wyrażają, jak i współtworzą określone treści. Język nie jest jedynie wyrafinowanym narzędziem służącym przekazywaniu informacji. Pszczoły i inne zwierzęta też to potrafią. O wadze ludzkiego języka, oprócz jego innych funkcji, decyduje to, że można nim wyrazić pewien sens. Mówiąc inaczej, język pozwala nam uzewnętrznić samych siebie.
Język stanowi jedną z największych zagadek ludzkości. Dotyczy ona samej tajemnicy naszej egzystencji. Za pomocą słów działamy: pozdrawiamy się, pytamy, rozkazujemy, informujemy, prosimy, denerwujemy, obrażamy, molestujemy, obiecujemy, łamiemy obietnice, zdradzamy, nakłaniamy do czegoś, straszymy, wybaczamy, chwalimy i składamy przysięgę.
Komunikacja odbywa się nie tylko dzięki słowom, ale także dzięki gestom i znakom, które zawsze ujawniają coś z naszej natury, niezależnie od tego, jak bardzo będziemy się maskować. Uśmiech jest tu dobrym przykładem. To, co łączy wszystkie te środki komunikacji, to fakt, że angażują one nasze ciało i że są zrozumiałe tylko w kontekście pewnej życiowej praktyki. Poza nią pozostają czymś pozbawionym znaczenia.
Wiara katolicka pragnie być czymś rozumnym. Uznaje prymat rozumu zarówno w codziennym zachowaniu, jak i w życiu religijnym. Katolicyzm zawsze twierdził, że ludzki rozum może samodzielnie dojść do przekonania o istnieniu siły, która powołała wszechświat do istnienia. Przekonanie to stanowi jednak tylko warunek konieczny i samo w sobie nie wystarcza, by być chrześcijaninem.
Chrześcijaństwo jest oparte nie tylko na twierdzeniu, że Bóg nas stworzył, lecz również na wierze w to, że do nas przemówił i że przychodząc na świat, dał nam możliwość udziału w swoim własnym życiu. Jednak tego nie dowiadujemy się dzięki samemu tylko rozumowi.
By do nas przemówić, Bóg musi wejść w kontekst konkretnego ludzkiego życia, który czyni taką komunikację czymś możliwym. Wszelka komunikacja międzyludzka ma charakter cielesny, dlatego Bóg zwraca się do nas przez Wcielenie, dzięki któremu wkracza w ludzką historię jako jeden z nas. Ma On nam do zakomunikowania tylko jedno: siebie samego. A On to miłość. Podobnie jak kochankowie, którzy nade wszystko pragną dzielić ze sobą życie, Bóg również daje nam możliwość uczestnictwa w Jego życiu. Na tym polega życie w łasce uświęcającej.
„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”. To mocne zdanie autora Listu do Hebrajczyków oznajmia nam podstawową prawdę o sakramentach. Chodzi tu o to, że nasza zwyczajna, ziemska rzeczywistość może stać się miejscem Boskiej interwencji. Bóg, mówiąc inaczej, komunikuje się z nami za pomocą ludzkiego języka, oferując nam swą przyjaźń. Jezus jest sakramentem Boga. Wszystko, co czyni i mówi, ma Boskie znaczenie. Boskie działanie dochodzi do skutku właśnie dzięki człowieczeństwu Jezusa. Kościół to sakrament zbawienia, które staje się możliwe dzięki Jezusowi; zbawienia polegającego na zjednoczeniu i przyjaźni z Bogiem. Za pomocą widzialnych znaków czynionych w konkretnym czasie i miejscu Kościół nieustannie unaocznia nam fakt Bożej obecności w świecie w osobie Zbawiciela.
W życiu zarówno Kościoła, jak i poszczególnych katolików siedem sakramentów stanowi doświadczaną explicite obecność Chrystusa (explicite – ponieważ Jego obecność w świecie nie ogranicza się jedynie do sakramentów). Chrystus daje nam siebie, my zaś odpowiadamy naszą miłością. Niektóre spośród siedmiu sakramentów dotyczą tylko jednego, wyjątkowego momentu w naszym życiu; inne towarzyszą nam nieustannie, potwierdzając i umacniając w nas obecność Chrystusa podczas naszej ziemskiej drogi. Cel wszystkich sakramentów, podobnie jak i całego Kościoła, jest jednak jeden i ten sam: zjednoczenie z Bogiem i udział w Jego życiu.
Obrzędy magiczne mają za zadanie przywołanie pewnej siły albo jakiegoś bóstwa. W sakramencie ujawnia się bezpośrednio sam Bóg, który stanowi podstawę wszelkiego istnienia. Unikając manipulowania rzeczywistością, naruszania jej ładu i wywoływania nadzwyczajnych zjawisk, Boskie dzieło zbawcze dokonuje się w naszym wnętrzu poprzez sakramenty. Objawiają one istnienie Tego, który jest już w nas implicite obecny jako podstawa naszego istnienia.
Poprzez te święte akty Bóg pokazuje nam, co naprawdę dla nas czyni. W każdym z nich obecne są: słowo, gest i materia jako trzy czynniki międzyludzkiej komunikacji. Słowo podczas chrztu jest następujące: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Gest to obmycie lub zanurzenie w wodzie. Materią tego sakramentu jest woda, symbolizująca jednocześnie oczyszczenie, które umożliwia przystąpienie do wspólnoty Kościoła. W sakramencie Eucharystii rozbrzmiewają słowa konsekracji: „To jest bowiem Ciało moje […], to jest bowiem kielich Krwi mojej […]”. Gest polega na dzieleniu się posiłkiem z innymi, materią zaś jest sam posiłek, to znaczy chleb i wino. Zakładając, że uczestnicy Eucharystii są do niej należycie przygotowani, za sprawą Chrystusa dochodzi do komunii życia i miłości między nami a Bogiem. Spośród siedmiu sakramentów, Eucharystii czy też Mszy Świętej (zwanej na Wschodzie Liturgią) przypisane jest szczególne znaczenie. Sobór Watykański Il mówi o niej jako o „źródle i szczycie całego życia chrześcijańskiego” (totius vitae christianae fontem et culmen). Uczestnictwo w Boskim życiu, które jest celem i sensem wszystkich sakramentów, a także całego życia chrześcijanina, nie realizuje się nigdzie tak doskonale, jak podczas Mszy i Komunii Świętej.
W przeszłości, zanim praktyki i przekonania chrześcijan uległy ujednoliceniu, eucharystia znajdowała się w centrum kontrowersji. Podczas dysput prowadzonych w okresie reformacji rozmaite spierające się stronnictwa charakteryzowały się między innymi właśnie odmiennym stosunkiem do Eucharystii. Głównym przedmiotem sporu było zagadnienie ofiary, zawarte w wyrażeniu „ofiara Mszy Świętej”, oraz problem „rzeczywistej obecności” Chrystusa. Należy dodać, że pośród wszystkich chrześcijan katolicy stanowią tę grupę, w której dyskusja o Eucharystii rodzi najwięcej nieporozumień polegających na mieszaniu w nią elementów pokrewnych magii.
Zarówno w swoim nauczaniu, jak i w sprawowanych obrzędach Kościół traktuje Mszę Świętą jako ofiarę. Jej istoty nie rozumieją jednak często nawet sami katolicy. Sprzyja to rozmaitym wypaczonym poglądom, zarówno w łonie Kościoła, jak i na zewnątrz niego. Msza Święta jest ofiarą Chrystusa, złożoną raz i na zawsze na górze Kalwarii. Ten czyn Boga-Człowieka jest czymś absolutnie wyjątkowym. Msza Święta nie jest jedynie jego powtórzeniem ani przypomnieniem. Stanowi uobecnienie w teraźniejszym czasie tego jedynego w swoim rodzaju aktu ofiary, którą nieskończona miłość składa sama z siebie, umierając dobrowolnie za nas wszystkich. Dzięki temu my sami w tym historycznym momencie, w którym dane jest nam żyć, możemy w sposób rzeczywisty uczestniczyć w tym wydarzeniu. Eucharystia niczego tu nie zastępuje ani też nie dodaje. Nie jest również tak, że w trakcie jej sprawowania Chrystus umiera po raz kolejny. Podczas Mszy Świętej stajemy z Nim twarzą w twarz i jesteśmy świadkami wylania na cały świat Jego miłości. Przeszłość i przyszłość w sensie dosłownym zlewają się ze sobą w jedno i stają się chwilą obecną. Eucharystia kieruje nas jednak równocześnie ku przyszłości i pełnej komunii z Chrystusem, która rozpoczyna się i odnawia w tym sakramencie. Tę bezczasowość ofiary eucharystycznej dobrze oddaje w swoich strofach T.S. Eliot:
W nieruchomym punkcie krążącego świata.
Ani cielesnym, ani bezcielesnym.
Ani od, ani ku. W nieruchomym punkcie, tam trwa taniec.
Ani bezruch ani ruch. Nie mówcie mi, że to stałość,
Że stygnie i co będzie, i co było.
Ani ruch od czegoś, ani ku czemuś.
Ani w górę, ani w dół. Gdyby nie punkt, nieruchomy punkt,
Nie byłoby tańca, a jest jedynie taniec.
Inna kontrowersja odnośnie do prawdy o Eucharystii dotyczy obecności Chrystusa w tym sakramencie. W nauczaniu katolickim mówimy tu o obecności rzeczywistej. Słowo „rzeczywista” nie oznacza „autentyczna”, ale pochodzi od łacińskiego in re, to znaczy „w rzeczy samej w sobie”, w tym przypadku w elementach chleba i wina. Istotę tej przemiany, chleba w ciało i wina w krew Chrystusa, nazywa się przeistoczeniem. Wiara w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii stanowi część tradycji apostolskiej. Nie jest ona niczym nowym, nawet jeśli przez długie lata Kościół nie potrafił jej w sposób jednoznaczny wyartykułować. Już w drugim wieku naszej ery św. Justyn Męczennik (100-165) pisał:
Nie spożywamy go jednak jako zwykłego chleba i jako zwykłego napoju. Jak bowiem za sprawą Logosu Bożego nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus, wcielił się i dla naszego zbawienia przyjął ciało i krew, tak samo również i ten pokarm, który dzięki modlitwie przez niego ustanowionej staje się Eucharystią, karmi, przemieniając nasze ciało i krew. Zostaliśmy także pouczeni, że ten pokarm jest ciałem i krwią właśnie wcielonego Chrystusa.
Święty Cyryl Jerozolimski (315-387) mówił zaś, że:
to, co wygląda na chleb, nie jest wcale chlebem, choć smak na to wskazuje, lecz ciałem Chrystusa, i to, co wygląda na wino, nie jest winem, chociaż ma smak wina, ale krwią Chrystusa […].
Termin „przeistoczenie” (transsubstancjacja) wprowadzono oficjalnie w 1215 roku na Soborze Laterańskim IV. Był on jednak stosowany już podczas wcześniejszych debat dotyczących kościelnego rozumienia eucharystycznej obecności Chrystusa, między innymi przez Grzegorza VII. Pojęcie to pojawia się w deklaracji podpisanej przez Berengariusza z Tours (1010-1088) po interwencji wielkiego Arcybiskupa Canterbury, Lafranca z Bee (1010-1089).
Orzeczenie Soboru Laterańskiego brzmi jednoznacznie:
Jego ciało i krew prawdziwie zawarte są w sakramencie ołtarza pod postaciami chleba i wina, przeistoczonymi mocą Bożą: chleb w ciało, wino w krew, abyśmy dla dokonania się tajemnicy jedności przyjęli od Niego to, co On przyjął od nas.
W szesnastym stuleciu, na Soborze Trydenckim, pojęcia przeistoczenia użyto w definicji określającej sposób obecności Chrystusa w Eucharystii. Definicja ta również nie pozostawia żadnych wątpliwości:
Na początku święty sobór uczy oraz otwarcie i wprost wyznaje, że w życiodajnym sakramencie świętej Eucharystii, po dokonaniu konsekracji chleba i wina, obecny jest prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie Pan nasz Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i człowiek, pod postaciami tychże widzialnych rzeczy. Nie ma sprzeczności w tym, że nasz Zbawiciel zawsze siedzi w niebie po prawicy Ojca wedle naturalnego sposobu istnienia, i że sakramentalnie obecny jest dla nas w swojej substancji w różnych innych miejscach wedle sposobu istnienia, który choć z trudem możemy wyrazić w słowach, możliwy jest dla Boga, a myślą oświeconą przez wiarę możemy pojąć i mamy obowiązek mocno weń wierzyć.
I dalej:
… przez konsekrację chleba i wina dokonuje się przemiana całej substancji chleba w substancję Ciała Chrystusa, naszego Pana, i całej substancji wina w substancję Jego Krwi. Święty Kościół katolicki słusznie i właściwie nazwał tę przemianę przeistoczeniem.
Katolicy przyjmują zarówno nauczanie Soboru Laterańskiego IV, jak i Soboru w Trydencie. Słowo „substancja” oznacza w powyższym tekście to, czym dana rzecz jest. W obydwóch przytoczonych stwierdzeniach zakłada się, że to, w jaki sposób jakaś rzecz istnieje, to znaczy jej przypadłości, jako zmienne, nie należą do tej substancji. Nauczanie to można jednak ująć także w inne ramy pojęciowe. Wówczas konieczna okaże się również odmienna terminologia. Zgodnie z treścią nauczania katolickiego odnośnie Eucharystii wierni pod postacią chleba lub pod postacią wina przyjmują całego Chrystusa, nie tylko Jego ciało lub nie tylko Jego krew. Zgodnie z tradycją całość obejmuje tu ciało, krew, duszę i Bóstwo. Chleb i wino symbolizują oczywiście pokarm. Tym pokarmem, chlebem zesłanym z nieba, jest Chrystus, którego przyjmujemy podczas Komunii Świętej. Wszystko to jednak nie dzieje się mechanicznie, ale dzięki działaniu łaski. Komunia Święta nie może dojść do skutku bez naszego odpowiedniego usposobienia wewnętrznego, nade wszystko bez pragnienia Jej przyjęcia.
Wśród przeciwników Kościoła, od samego jego zarania, mnożyły się różne nieporozumienia dotyczące Eucharystii. Ich najbardziej jaskrawym przykładem było oskarżenie chrześcijan o kanibalizm. Wynikało ono z oczywistego niezrozumienia nauki głoszonej przez Kościół. Zniekształcenia doktryny o Eucharystii zyskiwały popularność również pośród samych katolików, zwłaszcza w średniowieczu. Dotyczyło to w szczególności tych, którzy zajmowali skrajnie realistyczne stanowisko.
Nauka katolicka jest jednak jasna. W sakramencie Eucharystii dochodzi do przeistoczenia, podczas którego rzeczywistość chleba ustępuje miejsca realnej obecności ciała Chrystusa. Chociaż obecność Chrystusa w Eucharystii jest czymś odmiennym od ludzkiej obecności w świecie, to jednak istnieje On w niej osobiście. Łamanie hostii nie powoduje rozczłonkowania ciała Chrystusa, podobnie jak spożywanie Komunii Świętej nie powoduje jego rozkładu w naszym organizmie. Obecność Chrystusa w Eucharystii nie oznacza, że opuścił On niebiosa.
Nauczanie Kościoła katolickiego na temat Najświętszego Sakramentu najzwięźlej ujął św. Tomasz z Akwinu w swoim słowie napisanym w 1263 roku i przeznaczonym na święto Bożego Ciała:
Aby zaś na zawsze trwała wśród nas pamięć o tak wielkim dobrodziejstwie, pod postacią chleba i wina pozostawił swoim wiernym Ciało swe na pokarm i Krew za napój . O zadziwiająca i wspaniała Uczto, zbawienna i pełna wszelkiej słodyczy! Cóż może być nad nią wspanialszego?