Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.
Nagrania kazań na niedzielę:
Odrzućcie naiwność, a żyć będziecie, chodźcie prosto drogą rozsądku
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Przedziwny pokarm
Adam Szustak OP
Prz 9, 1-6 • Ps 34 • Ef 5, 15-20 • J 6, 51-58
W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o pokarmie, który jedli nasi przodkowie. Odnosi się tu oczywiście do manny, którą żywili się Izraelici na pustyni w trakcie wędrówki z Egiptu do Ziemi Obiecanej. I choć oczywiście jej wartość jest nieporównywalnie mniejsza niż Eucharystii, to możemy się jednak czegoś z tego nauczyć.
Kiedy bowiem zestawimy kilka fragmentów biblijnych dotyczących manny, łatwo zauważyć bardzo ciekawą ideę opisującą właściwości tego pokarmu. Otóż na początku dawała ona Izraelitom siłę do przetrwania dnia i stanowiła wystarczająco odżywczy pokarm, żeby kontynuować wędrówkę. Nie miała jednak żadnych walorów smakowych. Kolejny fragment mówi jednak, że po pewnym czasie zaczęła im smakować jak miód, czyli była dla nich osłodą nużącej drogi. W trzecim fragmencie czytamy, że kiedy już bardzo długo ją spożywali, zaczęła im smakować jak to, czego najbardziej chcieli, czyli spełniała ich kulinarne marzenia i tęsknoty.
Myślę, że podobnie jest z człowiekiem, który z wiarą i konsekwencją spożywa Eucharystię. Jeśli podchodzimy do karmienia się Ciałem Chrystusa z miłością, jeśli budujemy z Nim w Eucharystii rzeczywistą bliską więź, to przechodzimy podobne fazy jak Izraelici na pustyni. Najpierw Eucharystia może nam się wydawać monotonna i nudna, niewiele wnosząca w nasze życie. Ale z czasem, jeśli jesteśmy wytrwali w miłości, zaczyna nam osładzać życie, sprawiać, że różne trudne, często gorzkie i ciężkie do udźwignięcia sprawy stają się lżejsze i słodsze. W konsekwencji zaś eucharystyczna obecność Jezusa w naszym życiu zaczyna spełniać nasze najgłębsze tęsknoty i pragnienia, zaczyna wychodzić naprzeciw wszystkiemu, czego nam naprawdę potrzeba.
”
Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry
Nie jestem Martą Robin
Tomasz Zamorski OP
Prz 9, 1-6 • Ps 34 • Ef 5, 15-20 • J 6, 51-58
la francuskiej mistyczki Marty Robin był jedynym pokarmem, a więc chlebem powszednim. Dla większości z nas, zjadaczy bułek z szynką i schabowego, jest pokarmem niejedynym. Smaku w hostii nie znajdujemy zresztą zbyt wiele, nie mówiąc już o smaku czy kosztowaniu Boga. Jak jednak dotrzeć do tego smaku właściwego? Jak Cię przyjąć, Panie, a nie tylko zjeść? Jak pozwolić, byś zamieszkał, przebóstwił nas – jak mówią bracia ze Wschodu?
Komunia zaczyna się od odkrycia naszej niewystarczalności. Szukamy drugiego człowieka dla siebie, żeby się podzielić, żeby go przyjąć. Jakbyśmy chcieli wtulić się w jego ramiona i przetrwać. Jakbyśmy byli ożywiani wspólnym krwiobiegiem, już nie dwoje, ale jedno. Ale nawet w chwilach przebłysku i geniuszu zjednoczenia pozostajemy osobno, w dodatku narażeni na utratę. Ta chwila bliskości przemija, my przemijamy… Jak więc to zatrzymać, jak nakarmić się życiem? Może rację mają pesymiści, mówiąc: „straszną jest rzeczą urodzić się człowiekiem, straszną jest rzeczą wiedzieć, że umrzesz”. Gorzka to prawda o życiu. Ale wtedy też budzi się w nas rodzaj głodu, który bywa ślepym i niezidentyfikowanym niepokojem, szukaniem sycącego smaku życia, które się nie kończy.
Twój chleb, Panie – Twoje ciało i Twoja krew to obietnica, że Nieskończone i Trwające zabiera i przemienia naszą skończoność, doraźność, przygodność i niekonieczność. Jednak ta obietnica życia wiecznego – biały opłatek – zdaje się marną bronią i lichą nadzieją wobec bólu przemijalności ciała, zdrowia, upływu czasu, samotnej starości, w końcu własnej i cudzej śmierci – czy nie wymagasz od nas słabych zbyt wielkiej wiary?
Odpowiedzi, które rodzą się w mojej głowie i sercu, mówią o Twojej bezbronności, która jest jak bezbronność opłatka. Dlatego komunii z Tobą trzeba się uczyć, pokorniejąc. Ty sam prowadzisz do niej, do większego głodu i smaku. Uczysz też, że – by zbliżyć się do Ciebie – trzeba przejść przez bramę człowieka. Ludzka „bliskość” uczy bliskości Boga, a Boskie blisko, kiedy karmisz nas hostią, uczy trwania przy drugim. Boskoludzka komunia życia, wymiana i zależność. Twój chleb nazywają zadatkiem wieczności, a więc możliwością, otwarciem, wyprowadzaniem z niemocy i ograniczeń, z naszej niepewności ku czemuś, co nie przemija. Sam wiesz, jak trudno w to uwierzyć, jak trudno przyjąć Tajemnicę, ile w nas oporu przed prostotą tego znaku. Dlatego przyznaję, że więcej nie rozumiem, niż wiem, i proszę, przymnóż mi wiary, póki co nie jestem Martą Robin.
Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki
Wyjść poza doczesność
Jacek Kopera OP
Prz 9, 1-6 • Ps 34 • Ef 5, 15-20 • J 6, 51-58
Jezus, przemawiając do swoich słuchaczy, wielokrotnie zwracał ich uwagę na konkretne, powszechnie znane aspekty życia codziennego, za którymi kryła się jednak o wiele głębsza rzeczywistość. Ewangelia św. Jana obfituje w spotkania, podczas których ludzie nie potrafią wyjść poza fizyczność podawanych przez Jezusa przykładów, ilustrujących Jego zalecenia i wskazówki. Nieporozumieniom, wynikającym z dosłownej interpretacji słów Chrystusa, towarzyszyło najczęściej zniechęcenie, rezygnacja, a nawet spory. A przecież Chrystus jako Ten, który zstąpił z nieba, przychodzi, by objawiać prawdę dotyczącą nie tylko przyszłego życia, ale także, co czasami bywa ważniejsze, pokazuje prawdę o naszej ziemskiej rzeczywistości, która w sposób zakryty antycypuje chwałę królestwa niebieskiego.
Choć rzeczywistość ziemska ze swoimi skończonymi znakami stanowi jedynie punkt wyjścia do naszych poszukiwań Boga, to konstytuuje zarazem niezbędną płaszczyznę, na której opiera się pomost łączący to, co doczesne, z tym, co boskie i wieczne. Zasadniczy błąd wszystkich pytających, jak to możliwe, polegał na tym, że koncentrowali się tylko na ziemskim aspekcie tej drogi, której plan Chrystus kreślił przed nimi. W efekcie całkowicie usuwało to z ich perspektywy widzenia rzeczywistość znajdującą się po drugiej stronie pomostu. Tymczasem Chrystus, prowokując słuchaczy trudnymi słowami, główny akcent kładzie na to, co obecnie pozostaje zakryte dla człowieka. Tylko szczera fascynacja perspektywą życia wiecznego, ponownego narodzenia czy też nieustannego nasycania się wodą życia może sprowokować słuchacza do wyruszenia w drogę i porzucenia pytań, na które nie można otrzymać odpowiedzi dopóty, dopóki człowiek pozostaje na płaszczyźnie doczesności.
Pedagogia Chrystusa to przede wszystkim pedagogia celu, a nie środków. Każdy dojrzały chrześcijanin, dla którego poszukiwanie królestwa Bożego stało się celem i sensem życia, szybko zrozumie, że rzeczywistość, do której dąży, jest także źródłem skutecznych środków do osiągnięcia celu.