Niech Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przeniknie nasze serca swoim światłem, abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem synem proroków
 Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem synem proroków

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Wolność

 Adam Szustak OP

 Am 7, 12-15 • Ps 85 • Ef 1, 3-14 • Mk 6, 7-13

Patrząc na tych, którzy na serio poszli za Chrystusem – na apostołów, świętych, błogosławionych, ale też na tych, którzy codziennym życiem potwierdzają swoją przynależność do Jezusa, można zobaczyć bardzo wiele wspaniałych cech, które się w nich rozwinęły dzięki wierze. Pójście za Chrystusem sprawia, że ludzie upodabniają się do Niego, że ujawnia się w nich ten prawdziwy, pierwotny i zarazem genialny zamysł, jaki Bóg miał, kiedy nas stwarzał. Jedną z takich cech jest wolność. Przynależność do Jezusa i poddanie się w pełni Jego nauce sprawiają, że człowiek przestaje być niewolnikiem swoich pragnień i tęsknot, grzechów i słabości. Takiej właśnie wolności Jezus uczy swoich uczniów w dzisiejszej Ewangelii. Najpierw uwalnia ich od konieczności posiadania oraz związanego z nim poczucia bezpieczeństwa i niezależności. Chce im pokazać, że ufając Bogu, któremu służymy, nie musimy się martwić o warunki naszego doczesnego życia. To nas otwiera na spotkanie z ludźmi, od których będziemy zależni, ale nie będzie to zależność niewolnicza – to Bóg poprzez innych zatroszczy się o nas.

Znacznie ważniejsza jest jednak chyba druga lekcja wolności, której Jezus uczy swoich wysłanników, czyli wolność od skutków ich działania i opinii ludzi, do których są posłani: ich głoszenie i misja mogą się spotkać z odrzuceniem i mają na to pozwolić, idąc dalej, pozostawiając innym wolność i możliwości wyboru. Nie ma w tym żadnej obojętności czy pogardy, jest zgoda na to, że nie wszystko musi pójść po naszej myśli i według naszego planu.

I choć ten tekst wydaje się dotyczyć tylko konkretnej działalności misyjnej, do której uczniowie zostali posłani, to myślę, że można ją swobodnie rozciągnąć na całe nasze chrześcijańskie życie. Uczeń Jezusa jest kimś, kto żyje w takiej wolności albo przynajmniej krok po kroku się jej uczy.

 

Wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem
Wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem

Istnieć dla chwały Bożej

Marek Pieńkowski OP

Am 7, 12-15 • Ps 85 • Ef 1, 3-14 • Mk 6, 7-13

Wierzymy, że świat jest rozumnym dziełem Boga Stwórcy, że nic nie istnieje bez określonego sensu. W szczególności my, ludzie, nie jesteśmy stworzeni bez celu. Każdy ma swoją misję do wypełnienia i to ona ostatecznie nadaje sens życiu.

Prorok Amos pracował na roli, był „pasterzem i tym, który nacina sykomory”. Nie marzył, aby zostać prorokiem i nie zaliczał sam siebie do „uczniów proroków”. Ale Bóg go wezwał: „Idź prorokować mojemu ludowi!”. I Amos, prosty rolnik, zrozumiał, że musi być posłuszny Bożemu wezwaniu.

Czy uczniowie Jezusa spodziewali się, że zostaną posłani z ważną misją? Raczej oczekiwali, że to sam Jezus „na nowo przywróci królestwo Izraela” (Dz 1,6). Ale Jezus posyła ich, aby „poszli i wzywali do nawrócenia”. Dobrze wiemy, że nie jest to łatwe, nawet jeśli dana im została „władza nad duchami nieczystymi”.

W Nowym Testamencie wszystkim został ofiarowany dar Ducha Świętego. Wszyscy zarazem otrzymują misję, bardzo odpowiedzialne zadanie.

Zostało nam „udzielone z wyżyn niebieskich wszelkie błogosławieństwo duchowe w Chrystusie. Ojciec wybrał nas w Nim przed stworzeniem świata, abyśmy byli przed Nim święci i nieskalani w miłości. On przeznaczył nas, abyśmy się stali Jego przybranymi dziećmi” i „obdarzył nas łaską obficie wraz z wszelką mądrością i zrozumieniem”.

Nie jest to zatem od razu dla każdego wielka misja na zewnątrz; nie musimy się z tym obnosić, a zwłaszcza nie możemy wynosić się nad innych z jej powodu. Ale ta misja stawia bardzo daleko idące wymagania wobec nas samych, aż do samej istoty naszego bycia: „abyśmy istnieli ku chwale majestatu Boga”.

Święty Ireneusz z Lyonu, jeden z wielkich nauczycieli wiary z II wieku, uczył, że „chwałą Bożą” jest przede wszystkim „żywy człowiek”. Żywy – czyli żyjący pełnią życia, w prawdzie i miłości. Święty Jan przypomina słowa modlitwy Jezusa: „życie wieczne polega na tym, aby wszyscy poznali Ciebie, Ojcze” (J 17, 3). Poznali, czyli zaufali i pokochali; w Biblii prawdziwe poznanie jest nieodłączne od miłości, a poznanie Boga – od zaufania.

Szczególna zaś misja uczniów Jezusa – o której tak łatwo zapominamy – to budowanie jedności w podzielonym świecie. Nie wolno nam nigdy zapomnieć kolejnych słów tejże modlitwy Jezusa, zanoszonej za uczniów: „niech się staną doskonałą jednością, aby świat poznał, że to Ty Mnie posłałeś i tak ich umiłowałeś, jak Mnie umiłowałeś”. Nie wolno nam zlekceważyć tego zadania.

 

Okaż swą łaskę i daj nam zbawienie
Okaż swą łaskę i daj nam zbawienie

Do ostatniego kazania

Karol Wielgosz OP

Am 7, 12-15 • Ps 85 • Ef 1, 3-14 • Mk 6, 7-13

Wzywanie do nawrócenia i głoszenie Ewangelii często w naszych kościołach przybiera formę grożenia palcem, upominania i moralizowania, czasami wręcz popartego straszeniem: nawróć się i żyj przyzwoicie, bo jak nie, to pójdziesz do piekła! Czy tak głosili apostołowie, których Jezus rozsyłał?

Ewangelię poprzedza werset: „Niech Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa przeniknie nasze serca swoim światłem, abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania”. I myślę, że właśnie to głosili apostołowie: czym jest nadzieja naszego powołania, naszego, tzn. wszystkich chrześcijan. A powołani jesteśmy do tego, abyśmy byli święci, nieskalani, abyśmy byli napełnieni wszelkim błogosławieństwem duchowym, łaską, mądrością i zrozumieniem – jak to wyjaśnia św. Paweł. Takie bogactwo przygotował nam dobry Bóg. Nasze powołanie nie jest zadaniem, które mamy zrealizować, normą, którą do wykonania wyznaczył nam Jezus. On nie mówi: rozkazuję wam być świętymi, masz zdobyć świętość. Jezus mówi raczej: mam dla ciebie świętość, łaskę, mądrość, przygotowałem to dla ciebie, nabyłem to dla ciebie – weź to! Nasze powołanie to jest obdarowanie.

Apostołowie wzywali do nawrócenia. Ale nawrócenie to znaczy w pierwszej kolejności zmiana myślenia, zmiana kierunku, zmiana drogi (tak jak grzech znaczy rozminięcie się z celem, zmylenie drogi). Zamiana myślenia, że powołanie Boże, wezwanie do świętości to ogromny ciężar nałożony na człowieka, zadanie ponad jego siły, na myślenie, że jest to prezent Pana Boga, w zasięgu ręki każdego z nas, jest właśnie nawróceniem i to nawróceniem w bardzo ważnym, może nawet podstawowym wymiarze, bo dotyczącym samej istoty chrześcijaństwa: nie my się zbawiamy naszym wysiłkiem, ale Bóg nas zbawia – przy naszej współpracy, rzecz jasna.

Kiedy przygotowywałem się do kapłaństwa, często sobie obiecywałem, że nigdy jako kaznodzieja nie będę groził palcem, nie będę mówił: musicie, powinniście, nie wolno – bo pójdziecie do piekła; będę mówił o pięknie, wielkości, godności chrześcijańskiego powołania, o nadziei, którą to powołanie w sobie niesie, powiem ludziom, jak wspaniale jest być chrześcijaninem. I ciągle, przez wszystkie dni mego życia, aż do ostatniego kazania, które wygłoszę (być może starczym, zniszczonym, ledwie słyszalnym głosem) – do tego właśnie chciałbym się przez całe życie nawracać.