Imię Jezusa najpiękniejszą modlitwą.
Formuła wzywania imienia Jezus
Potem Jakub rzekł: „Powiedz mi, proszę, jakie jest Twe imię?”. Ale on odpowiedział: „ Czemu pytasz mnie o imię?” – i pobłogosławił go na owym miejscu (Rdz 32,30).
1. Wzywanie imienia Jezus może dokonywać się w różnej formie. Każdy musi sam znaleźć taki sposób wyrazu, jaki jest odpowiedni dla jego modlitwy. Jednak jakąkolwiek formułą się posłużymy, jej sercem i centrum musi być święte Imię, słowo Jezus. W nim leży cała moc wezwania.
2. Imię Jezus można przywoływać samodzielnie albo wypowiadać je w mniej czy bardziej rozwiniętej frazie. Na Wschodzie najpowszechniejszą formułą jest: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Można po prostu mówić: „Jezu Chryste” albo „Panie Jezu”. Powtarzanie można nawet zredukować do samego słowa „Jezus”.
3. Ta ostatnia z wymienionych formuł – samo imię Jezusa – jest najstarszym rodzajem wzywania Imienia. Jest najkrótsza, najprostsza i, jak nam się wydaje, najłatwiejsza. Dlatego proponujemy, niczego nie ujmując pozostałym formułom, by posługiwać się samym słowem „Jezus”.
4. Kiedy mówimy o wzywaniu imienia Jezus, to mamy na myśli wewnętrzne i często powracające powtarzanie samego imienia Jezus bez dodatkowych słów. Święte Imię stanowi modlitwę.
5. Imię Jezus można albo wypowiadać głośno, albo tylko w myślach. W obu wypadkach ma miejsce prawdziwe przywoływanie Imienia, ustne w pierwszym wypadku, a wewnętrzne w drugim. Również ustne powtarzanie lmienia, jeśli dokonuje się wolno i z namysłem, pomaga nam wejść w modlitwę wewnętrzną i przygotowuje duszę do kontemplacji.
Ćwiczenie się we wzywaniu imienia Jezus
Będę polegać na Twoim imieniu, bo jest dobre dla ludzi Tobie oddanych. (Ps 52,11)
6. Wzywanie imienia Jezus można praktykować wszędzie i w każdym czasie. Możemy je wypowiadać na ulicy, w pracy, w swoim pokoju, w kościele itd. Możemy je powtarzać w czasie spaceru. Obok tego „dowolnego” posługiwania się Imieniem, nie określonego ani ograniczonego jakąkolwiek formą, dobrze jest przeznaczać konkretny czas i miejsce na regularne jego wzywanie. Kto dobrze już wszedł w ten rodzaj modlitwy, ten nie musi przestrzegać takiego porządku. Jednak jest to konieczny warunek dla początkujących.
7. Jeżeli codziennie przeznaczamy jakiś czas na wzywanie imienia Jezus (obok dowolnych wezwań, które powinniśmy praktykować jak najczęściej), to powinniśmy pielęgnować to ćwiczenie – na tyle, na ile pozwalają na to warunki – w odosobnionym i spokojnym miejscu: „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu” (Mt 6,6). Postawa ciała ma niewielkie znaczenie, można chodzić, siedzieć, leżeć czy klęczeć. Najlepiej wybrać tę, która zapewnia największy spokój i wewnętrzną koncentrację. Pomocne może być wyrażanie przez postawę zewnętrzną pokory i adoracji.
8. Zanim zaczniesz wypowiadać imię Jezus, ucisz się, skup się wewnętrznie i proś Ducha Świętego o natchnienie i kierownictwo. „Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: »Panem jest Jezus«” (1 Kor 12,3). Imię Jezus nie może prawdziwie wniknąć do serca, które nie zostało napełnione oczyszczającym powiewem i ogniem Ducha. Sam Duch chce rozniecić i ożywić w nas imię Syna.
9. Potem rozpocznij z całą prostotą. Aby chodzić, trzeba najpierw postawić pierwszy krok, aby popłynąć, należy rzucić się w wodę. To samo dzieje się z wzywaniem imienia Jezus. Zacznij od wypowiadania go z adoracją i miłością. Uchwyć się go mocno. Powtarzaj je. Nie myśl o tym, że powtarzasz wezwania, myśl tylko o samym Jezusie. Wypowiadaj Jego imię powoli, delikatnie i spokojnie.
10. Początkujący zwykle popełniają ten błąd, że starają się łączyć wypowiadanie świętego Imienia z wewnętrzną żarliwością i uczuciem. Usiłują nadać mu wielką moc. Jednak imienia Jezus nie można wykrzykiwać ani łączyć go z przemocą, nawet we własnym wnętrzu. Kiedy Eliasz został wezwany, by stanął przed Panem, zerwała się wielka i mocna wichura , ale Pan nie był w wichurze; a po wichurze trzęsienie ziemi, ale Pan nie był w trzęsieniu ziemi; a po trzęsieniu ziemi powstał ogień, ale Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu nadszedł szmer łagodnego powiewu. „Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty” (1 Krl 19 ,13). Niczego nie osiągniesz przez energiczne wysiłki i próbę nadania swojej modlitwie dużej intensywności. Kiedy powtarzasz święte Imię, stopniowo zbieraj myśli, uczucia i wolę wokół niego , skupiaj na nim całą swoją osobę. Pozwól, aby przeniknęło twoją duszę , jak kropla oliwy rozlewa się i wnika w kawałek materiału. Nie pozwól, aby umknęła jakakolwiek cząstka twojej osoby. Powierz całe swoje „ja” i zamknij je w imieniu Jezus.
11. Kiedy wzywa się imienia Jezus, nie powinno się powtarzać tej modlitwy bez chwili przerwy. Kiedy wypowie się Imię, to można modlitwę tę rozciągnąć i przedłużyć o kilka sekund czy minut cichego trwania i skupienia. Powtarzanie imienia Jezus można porównać do ruchu skrzydeł wzlatującego w górę ptaka. Nie może być sztuczne i wymuszone, przynaglane albo nerwowe. Musi być delikatne, lekkie – i w najgłębszym tego słowa znaczeniu – pełne wdzięku. Kiedy ptak wzniesie się już w górę, płynie potem lekko i tylko czasem poruszy skrzydłami, aby utrzymać się w powietrzu. Gdy dusza w ten sam sposób dojdzie do myśli o Jezusie i wypełni się pamięcią o Nim, to może zaprzestać powtarzania Jego imienia i odpoczywać w Panu. Powtarzanie Imienia należy podjąć od nowa tylko wówczas, kiedy inne myśli grożą wejściem w jego miejsce. Wtedy znów trzeba zacząć powtarzać imię Jezus, aby zaczerpnąć nowych sił.
12. Kontynuuj te wezwania tak długo, jak tego pragniesz i potrafisz. Przerwij modlitwę, gdy poczujesz zmęczenie. Nie upieraj się wtedy, lecz podejmij ją, gdy znów poczujesz potrzebę. Z czasem zobaczysz, jak imię Jezus spontanicznie porusza twymi ustami i prawie zawsze pozostaje w twej świadomości, choć w cichy i ukryty sposób. Nawet twój sen przeniknie imię Jezus i pamięć o Nim. „Ja śpię, lecz serce me czuwa” (Pnp 5,2).
13. Kiedy zaczynamy wzywać imienia Jezus, to naturalne, że mamy nadzieję osiągnięcia jakiegoś „pozytywnego” albo „namacalnego” rezultatu, to znaczy poczucia, że osiągnęliśmy rzeczywisty kontakt z osobą Pana, i dążymy do tego: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa” (Mt 9,21). To cudowne doświadczenie jest utęsknionym punktem szczytowym wezwania: „Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz” (Rdz 32,27). Musimy jednak uniknąć przesadnej tęsknoty za takimi przeżyciami. Religijna tęsknota łatwo może przybrać formę niebezpiecznego pożądania i zmysłowości. Nie sądźmy, że jeśli przez jakiś czas przywoływaliśmy imię Jezus, niczego nie „czując”, to ten czas był stracony albo nasz wysiłek bezowocny. Przeciwnie, ta z pozoru bezowocna modlitwa była milsza Bogu niż chwile uniesienia, ponieważ była wolna od jakichkolwiek egoistycznych poszukiwań duchowego zadowolenia. To modlitwa czystej i nagiej woli. Powinniśmy więc być wytrwali i każdego dnia regularnie przeznaczać określony czas na wzywanie imienia Jezus, nawet jeżeli wydaje się nam, że ta modlitwa jest chłodna i oschła. Tego rodzaju trwały wysiłek woli, takie trzeźwe oczekiwanie obecności imienia Jezusa okaże się dla nas błogosławione i doda nam siły.
14. Zresztą wzywanie imienia Jezus rzadko pozostawi nas w stanie oschłości. Kto ma nieco doświadczenia w tym względzie, zgodzi się, że bardzo często towarzyszy mu poczucie radości, ciepła i światła. Odnosi się wrażenie, że poruszamy się i kroczymy w świetle. Nie ma obciążeń, żadnego usychania z tęsknoty, żadnej walki. „Olejek rozlany – imię twe […]. Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy!” (Pnp 1,3-4).
Mnich Prawosławny.
Tekst pochodzi z Miesięcznika „W drodze” nr 1, 2003.