Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej nie jest jedynym świętem eucharystycznym w ciągu roku liturgicznego, bo na najważniejsze tajemnice naszej wiary nie wystarczy jedno spojrzenie. 

Jesteśmy trochę jak ci, którzy próbują oświetlać w ciemnościach przedmiot, który chcą rozpoznać i za każdym razem widzą jakąś jego część, jakiś element, i za każdym razem czegoś nowego się o nim dowiadują. Nie są jednak w stanie długo na niego patrzeć, bo są słabi, bo męczą się ich oczy i dlatego to trzeba powtarzać, spoglądać jeszcze raz, i jeszcze od nowa. Jest zatem Wielki Czwartek z tajemnicą miłości i ustanowienia Eucharystii. Jest, obchodzone od bodaj trzech lat, święto Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana, w którym patrzymy na Niego i na kapłaństwo powszechne, które w chrzcie św. otrzymał każdy wierny, oraz na kapłaństwo służebne prezbiterów. I jest wreszcie święto, w którego w centrum są Ciało i Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa. 

A kto mówi Ciało i Krew, ten mówi Ofiara: „moje Ciało za was wydane” i „moja Krew za was wylana” (zob. 1 Kor 11,24–25; por. Mt 26,26–28), czyli „moje życie oddaję na ofiarę za was i dla was”. I oczywiście Pan Jezus nieprzypadkowo tak właśnie przedstawił swoje dzieło. Działo się to bowiem w cieniu potężnej świątyni w Jerozolimie, gdzie codziennie składano setki ofiar Bogu Jahwe, Jedynemu, Wiecznemu, Wszechmocnemu. Warto przyjrzeć się ofierze Jezusa Chrystusa w świetle ofiar, które składano w jerozolimskiej świątyni, chociaż my nie mieszkamy w jej sąsiedztwie i pewne obrazy mogą nam się wydać nieco odległe. 

Przede wszystkim, co składano na ofiarę? Żywność, rośliny, chleby, a także i zwierzęta – zabijano je, ćwiartowano na kawałki, rozdzielano i składano Bogu, żeby oddać Mu cześć i żeby pokazać, że ten świat, który do Niego należy całkowicie Mu poddajemy. W ofierze Jezusa Chrystusa to nie coś (rośliny, zwierzęta) jest składane w ofierze – to ktoś siebie składa w ofierze. Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa i Jego bóstwo: nie coś, ale Ktoś. Dalej, ofiary w świątyni jerozolimskiej były dzielone: skóra, kopyta, rogi – do ognia; sadło i krew – też do ognia, a resztę, czyli odpowiednio podzielone mięso, rozdzielało się między kapłanów i ludzi, którzy przyprowadzili zwierzę ofiarne. W Chrystusie nie ma żadnego podziału, Chrystus składa się na ofiarę cały. On nie wydziela czegoś z siebie, nie dostajemy Jego kawałka, jakiegoś fragmentu, On jest absolutnie cały. Dalej, w świątynnych ofiarach część mięsa, a mianowicie prawa łopatka, była zastrzeżona dla kapłanów i tylko oni mogli ją zjeść. Nie pytajcie mnie, dlaczego akurat prawa, bo nie mam pojęcia – składający ofiarę dostawali inne części zwierzęcia. W Chrystusie wszyscy – kapłani i wierni – dostają to samo. 

Wreszcie, ofiary w świątyni jerozolimskiej miały charakter materialny, to była krew, mięso, rogi i kopyta, czy rośliny albo chleb. Tutaj natomiast mamy do czynienia z ofiarą duchową. To prawda, że narzędziem tej ofiary stało się człowieczeństwo Chrystusa, a więc jest w niej także element materialny i dlatego Eucharystia też ma element materialny, którym jest chleb i wino. Ale jej istotą jest ofiara duchowa – Chrystus ofiarowuje Ojcu swoje bóstwo i swoje człowieczeństwo. Także i my, karmiąc się tą ofiarą, otrzymujemy Chrystusa duchowo, otrzymujemy Go realnie, prawdziwie, ale duchowo. Otrzymujemy Jego istotę, nie jemy przecież kawałków Pana Jezusa! 

Skoro zaś ofiary w świątyni jerozolimskiej były materialne, to miały charakter skończony – gdy je się spaliło, zostawał tylko popiół, więc wciąż trzeba je było powtarzać. Z ofi arą Chrystusa jest inaczej, gdyż jest to ofiara duchowa, a zatem niezniszczalna. Jej powtarzać nie trzeba, to więc, co my robimy – za każdym razem, kiedy przychodzimy na Eucharystię – to nie powtarzanie ofiary Jezusa Chrystusa, tylko rzeczywiste jej uobecnienie. W pewien sposób „podłączamy się” do tego, co już się dokonało i co będzie się dokonywać przez całą wieczność, bo w Bogu wszystko jest wieczne. Nie powtarzamy ofiary Jezusa Chrystusa, bo nie ma takiej potrzeby – dostaliśmy od Niego jedynie możliwość jej uobecniania przez słowa i gesty kapłana oraz łaskę bezpośrednio dawaną przez Boga. Wciąż zatem jest to ta sama ofiara, nie jakaś inna, nowa, kolejna. Ofiara Jezusa Chrystusa, którą uobecnia Eucharystia, to część wielkiej opowieści o miłości Boga do człowieka. Bóg człowieka stworzył do życia i szczęścia, do prawdy i miłości. Z jakichś, powiedzmy to sobie wprost, nie do końca wyjaśnionych przyczyn, człowiek się do Boga obrócił plecami. Lecz Pan Bóg się tym nie zraził ani nie zgorszył. Mógł był powiedzieć: „Nie chcesz? To już teraz twój problem, idź precz! Giń! Ja sobie stworzę kogoś innego na twoje miejsce”. Ale nie, jak On raz nas stworzył z miłości, to będzie nas kochał do końca. I On za nami pójdzie, wzywając nas do powrotu, pójdzie bardzo daleko. Objawi się Abrahamowi, objawi się Mojżeszowi, wybierze sobie lud. A potem pójdzie jeszcze dalej, bo Jego Syn przyjdzie na ten świat. Człowieczeństwo Chrystusa to jest pójście Boga za nami, żeby nas zbawić, żeby ratować nas od zła, bo Bóg wie, że zło będzie na nas czyhać, więc On idzie za nami, żeby nas ratować, żeby nas do siebie przyprowadzać. 

Jak to robi? Jezus Chrystus w swoim człowieczeństwie, z całą swą ludzką naturą rzucił się za nami w zło, wlazł mu w samą paszczę. Z nas już by nic nie zostało. Nim jednak zło się zakrztusiło i pękło. Tak, legenda o smoku wawelskim to jest rodzaj opowieści o tym, co zrobił Pan Jezus. Smokowi, czyli bestii podsunięto baranka, a że żarłoczny był i drapieżny, to pomyślał sobie: „Zjem go!”. Nie wiedział, w tym swoim głupim łakomstwie, że tego kąska nie przełknie. I tak zło, które chciało pożreć dobro, rzuciło się na Baranka Bożego, na Chrystusa – i pękło. Z Chrystusem i w Chrystusie – na nas również zło sobie zęby połamie. 

To jednak nie koniec, bo Chrystus Bóg idzie za nami jeszcze dalej, stając się naszym pożywieniem. Nie tylko składa za nas ofiarę z samego siebie, ale chce być z nami blisko. Czy można być bliżej człowieka niż w jego krwiobiegu? 

U mojego starszego współbrata, ojca Jacka Salija, znalazłem piękne porównanie. Jeżeli byliby dwaj bracia i jeden z nich zrobiłby jakieś straszne głupstwo – narozrabiał, nawymyślał rodzicom, trzasnął drzwiami i poszedł – to ten drugi, jeśli go kocha, ma możliwość zaradzić tej sytuacji w dwojaki sposób. Po pierwsze, pójść za bratem i namawiać go, żeby wrócił, przekonywać do pojednania. A po drugie, kochać rodziców za dwóch, wynagradzać im brak zagubionego syna. I to właśnie robi Chrystus. On idzie za nami i woła: „Wracaj! Zawróć z tych poplątanych ścieżek, po których łazisz! Wracaj z bezdroży, na które poniosło cię zło! Daj rękę! Ja jestem z tobą! Nie musisz się wysilać, Ja będę twoją siłą, tylko pozwól mi na to!”. I jednocześnie mówi Bogu Ojcu: „Kocham Cię! Kocham Cię za nich wszystkich! Daję Ci za nich siebie!”. 

To wszystko jest w tym chlebie, co za mądrość Boża! Wybrał taki znak, bo to jest powszechne pożywienie. Jasne, może i są na świecie takie zakątki, gdzie chleba powszedniego nie znają, ale jest to znak zrozumiały dla każdego! Tak jak Bóg, który też jest Bogiem wszystkich i wzywa każdego. I jest to pożywienie proste, tak jak i Bóg jest prosty. To prawda, że jak odkrywamy Jego tajemnice, to nam się czasem w głowie kręci, ale tak naprawdę On jest prosty. Daje nam proste przykazanie: „Miłuj Boga i miłuj bliźniego, jak siebie!”. Trudno o prostsze zdanie i trudno o prostszą drogę. 

Jednak ten chleb to jest nie tylko dar Boży, a również owoc ludzkiej pracy, i to też jest prawda o nas i o Bogu. Bóg chce z nami współpracować, bo On do końca szanuje naszą wolność i nie chce robić czegoś za nas. Wszystko przygotowuje, staje blisko nas – najbliżej jak się da, daje nam siebie samego. Zostawia nam siebie w Eucharystii, ale On nas nie zniewala, On proponuje: „Weź Mnie, przyłącz się!”.

I tak, jak nie będzie tego chleba, jeżeli ktoś nie zasieje, nie zbierze i nie zmiele, nie upiecze, tak samo nie będzie zbawienia bez naszej współpracy z Bogiem. 

Bóg cię zaprasza, tak samo, jak każdego z nas – zaprasza do współpracy. Daj się namówić! Daj się namówić na tę współpracę duchową! Korzystaj z tego, co On tobie zostawił, co On ci daje! Módl się! Medytuj w Jego obecności, bo On przychodzi do nas i jest w tym chlebie! I pozwól Mu się przemieniać od środka! 

A wówczas, cokolwiek będzie dookoła, jakiekolwiek wymyślą prawa i zasady, cokolwiek będą nam podpowiadać, z tej czy z tamtej strony, to człowiek, który jest z Chrystusem, będzie dla zła i ciemności kąskiem nie do przełknięcia. Niech tak się stanie!

Amen.

Wj 24,3–8; Ps 116,12–13.15–18; Hbr 9,11–15; Mk 14,12–16.22–26

Tekst z książki „Krupówki warszawskie. Kazania wiosenne” wydanej przez Wydawnictwo W drodze.

fot. Biegun Wschodni / Unsplash