Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego.
Nagrania kazań na niedzielę:
Nie my umiłowaliśmy Boga, ale On sam nas umiłował
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Wszechmoc skazana na proszenie
Jacek Szymczak OP
Dz 10, 25-48 • Ps 98 • 1 J 4, 7-10 • J 15, 9-17
Bardzo trudno jest prosić o ważne rzeczy. Gdy prosimy, musimy bowiem przyznać, że potrzebujemy drugiej osoby. Mocny cios otrzymują wtedy nasza samowystarczalność i egocentryzm. Prosząc, jesteśmy bezradni, możemy jedynie czekać na to, co z naszą prośbą zrobi drugi człowiek. Ryzykujemy też, bo nie wiemy, jaką otrzymamy odpowiedź. Również Bóg staje się adresatem wielu naszych próśb. Prosimy, wierząc, że otrzymamy: „Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą” (1 J 5, 14).
Jednak dzięki dzisiejszemu Słowu odkrywam, że role w niezwykły sposób się zamieniają. To Jezus jest tym, który staje przed nami i prosi nas, byśmy trwali w Jego miłości, byśmy się wzajemnie miłowali i traktowali Go jak przyjaciela. Byśmy odpowiedzieli miłością na miłość, lojalnością na lojalność i gotowością oddania życia za Niego na oddanie życia za nas. Prosząc mnie o miłość, Bóg ma tylko jeden argument: swoją miłość do mnie.
Odkrycie przykazań nie tyle jako bezwzględnej powinności, ile jako prośby Boga oczekującej na moją odpowiedź, przypomina o darze wolności, który otrzymaliśmy od Niego. Bo tylko jako wolni możemy kochać. W wierze niczego nie można wymusić lub nakazać przepisem prawa. Nie jest ona regulaminem życia, lecz odpowiedzią daną przez nas Bogu. Przykazania Jezusa nie są kopią jakiegoś kodeksu, lecz przewodnikiem na drodze do dojrzałości. Gdy kochamy bezwarunkową miłością, wtedy przypominamy najbardziej siebie – stworzonych na „obraz i podobieństwo” miłości, jaką kocha Bóg.
Przecież reguła miłości jest prosta i przypomina system naczyń połączonych: kochamy tak, jak zostaliśmy pokochani. Dlatego odwróć dziś perspektywę, nie skupiaj się na ocenianiu swojej miłości, zawsze znajdziesz w niej braki, niedoskonałości i niewierności. Dziś zobacz, jak jesteś kochany.
Bóg naprawdę nie ma względu na osoby
Aby moja radość w was była
Tomasz Grabowski OP
Dz 10, 25-48 • Ps 98 • 1 J 4, 7-10 • J 15, 9-17
W Ewangelii według św. Jana nie brakuje ani słowa, a każde z nich jest pełne treści. Nauczanie Jezusa jest zobowiązujące i twarde, a jednocześnie pełne rozmachu i zachęty. Wdzięk tej Ewangelii stanowi zapierająca dech w piersiach wizja miłości, o której mówi, i którą jest Jezus.
„Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!” (J 15, 8). Na czym polega miłość Ojca do Syna? Czy można o niej coś powiedzieć? Jeśli o tej miłości nie umiemy nic powiedzieć, wystarczy przyjrzeć się miłości Syna do nas. Słowa, które Chrystus wypowiada podczas Ostatniej Wieczerzy, są wyjaśnieniem tego, co stało się przed chwilą, i tego, co wydarzy się niebawem: obmycia stóp i męki.
Umycie nóg Apostołom to z jednej strony uniżenie się Chrystusa wobec nich, ale z drugiej wywyższenie uczniów. Piotr zbulwersowany tym, co robi Nauczyciel, spiera się z Nim. Nie godzi się, by gospodarz mył nogi gościom Jezus tłumaczy więc, że nie chodzi tylko o to, co On robi, ale też o to, czego uczniowie doznają. Przyjęcie obmycia to warunek wspólnego z Nim dziedziczenia. Jezus czyni ich jakby ważniejszymi od siebie samego. Wywyższa ich, podobnie jak Ojciec wywyższył, otoczył chwałą i uwielbił swojego Syna.
Na krzyżu, w agonii, Chrystus zdaje się wyłącznie poniżony, znękany i odrzucony. Zarazem jednak w ostatnich chwilach życia zwycięża wciąż ponawiane odstępstwo ludzi od Ojca. Jezus jest – mimo kaźni – posłuszny woli Ojca. Jedyny, który spełnił Jego pragnienia do końca, sprawia, że każdy z Jego wybranych ma możliwość powrotu. Spełniony mówi: „Wykonało się” – świat w Nim wrócił do Ojca. Z jednej strony widzimy poniżenie i śmierć Syna Bożego, z drugiej natomiast wywyższenie Ojca.
Jeśli tak działa miłość Syna – przez uniżenie siebie i wywyższenie kochanego – nic dziwnego, że jej ujawnieniu towarzyszy zachęta do wytrwałości. Więcej nawet! „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 12). Podczas tej mowy Jezus formułuje nowe przykazanie. Od tej chwili miarą miłości bliźniego nie jesteśmy my sami (miłuj bliźniego, jak siebie samego), ale On sam (miłujcie się, jak Ja was umiłowałem). Trudniej być nie może. Wywyższać bliźniego i siebie uniżać, oto miłość, która powinna być znana uczniom. Nie ma ważniejszego przykazania. To jest nowe prawo.
Jan w żaden sposób nie próbuje obniżyć wymagań. Choć cała mowa jest piękna i porywająca, wizja przejmuje rozmachem, to zamyka ją równie wielkie, co niepokojące zdanie: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję”.
Nikt nie ma większej miłości od tej,
gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich
Świadkowie miłości
Marek Urbanowski OP
Dz 10, 25-48 • Ps 98 • 1 J 4, 7-10 • J 15, 9-17
W perspektywie naszego spotkania z Bogiem po śmierci „twarzą w twarz” najpilniejszym zadaniem chrześcijan jest nauczyć się kochać Boga, ludzi i siebie samych – takie przesłanie zawiera najważniejsze przykazanie religii chrześcijańskiej. Nikt tej miłości nie ma w sobie gotowej, potrzeba na nią czasu. Podobnie jak inne umiejętności, wymaga ona nauczyciela. Dla ludzi wierzących jest nim Jezus Chrystus. Zaświadczył On o tym, jak wielką miłością kocha nas Bóg od początku naszego istnienia. Miarą tej miłości jest Jego relacja przyjaźni z własnym Ojcem. Syn ufa Ojcu całkowicie, jest mu posłuszny i oddany do końca. Nie jest to miłość nierozumna, oparta na emocjach. Ewangelia, którą głosi Chrystus, przedstawia miłość Boga Ojca do Syna jako relację pełną mądrości, wolności, rodzącą dobre owoce – ocalenie człowieka. Zgodnie z Jego nauką, aby nauczyć się kochać, musimy dopuścić do siebie miłość Bożą. Bóg potrzebuje naszej zgody, by według własnego scenariusza ujawnić się w naszym życiu. Nie może działać wbrew naszej wolności.
Swoją publiczną działalność Jezus rozpoczął od powołania uczniów, których następnie uformował i posłał w świat. Apostołowie stali się pierwszymi nauczycielami i świadkami Bożej miłości, co sprawiło, iż Kościół bardzo szybko wzrastał i dotarł na krańce ówczesnego świata. Metoda ta nie uległa zmianie. Jan Paweł II wciąż głosił potrzebę świadectwa Bożej miłości w świecie na miarę pierwszych uczniów Jezusa.
Widziałem kiedyś, jak pewien malec, tupiąc nogami, żądał, by tata kupił mu koparkę ze sklepowej wystawy. Ojciec stanowczo odmówił, tłumacząc mu, że w domu ma już dwa takie samochody. Odmowa była wyrazem jego miłości do dziecka. Wiedział, co jest dla malca dobre. Nie był jego kumplem, który we wszystkim przytakuje, by się mu przypodobać. Wychowywał dziecko do mądrej miłości, wolnej od egoizmu. W przyszłości jego syn będzie miał szansę sam zostać dobrym ojcem.
Prowadząc duszpasterstwo szkół średnich przy jednym z naszych klasztorów, zwróciłem uwagę, że niektóre nastolatki są nad wyraz odpowiedzialne i dojrzałe. Po rozmowie z ich rodzicami okazało się, że bardzo wcześnie uczyli oni swoje pociechy samodzielności. Jeden z ojców opowiadał, jak uczył sześciolatka robić kanapki. Poprzez stawianie dziecku wymagań powiększał obszar jego wolności.
Te dwa przykłady pokazują, że aby nauczyć się kochać, trzeba spotkać na swojej drodze świadka miłości.