O sensie modlitwy wstawienniczej.
Nie mogę się pogodzić ze słowami z pieśni „Serdeczna Matko”: „Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze”. Przecież to naiwność (i obraza boska) sądzić że Maryja, która jest tylko Bożym stworzeniem, jest bardziej miłosierna niż Bóg. Przeglądnąłem pod tym kątem pieśni maryjne w mojej książeczce do nabożeństwa. Niestety, ten gorszący obraz rozgniewanego Boga i miłosiernej Matki powtarza się kilka razy: „A chociaż Syn Twój w gniewie mnie ukarze — Matka za dzieckiem w obronie powstanie. (…) A za kim, Matko, na sądzie się wstawisz — Ten wieczną śmiercią nigdy nie zaginie”; Tak jest w pieśni „Biedny, kto Ciebie”. A w innej pieśni (co prawda, mało śpiewanej): „Racz na nas wejrzeć, Matko miłosierna — Rozbrój gniew Syna, Opiekunko wierna”.
Ale takie właśnie „gorszące” obrazy znajdują się w Piśmie Świętym! Proszę spojrzeć na obraz rozgniewanego Boga i miłosiernego Mojżesza: „Postanowił ich wytracić, gdyby nie Mojżesz, Jego wybraniec: on wstawił się do Niego, aby gniew Jego odwrócić, aby ich nie zniszczył” (Ps 106, 23). W ogóle warto pomedytować nieco nad biblijnymi opisami modlitwy wstawienniczej Abrahama (Rdz 18, 23—33), Mojżesza (Wj 17, 11-13; 32, 9-14; Lb 11,In; 21,7; Pwt 9, 18—20), Samuela (1 Sm 7, 7; 12, 23), Jeremiasza (Jr 14,7-9; 14,19-21).
Wydaje mi się bowiem, że — wbrew pozorom — Pański problem nie wynika bynajmniej z religijnej troski o cześć należną Bogu, ale z niedocenienia ważności modlitwy wstawienniczej. Przecież to właśnie Bóg tak nas stworzył, żebyśmy sobie wzajemnie pomagali i jedni drugich chronili przed złem. I nie gdzie indziej, ale w Piśmie Świętym Bóg skarży się na to, że nie znajduje nikogo, kto by powstrzymał Jego karzącą rękę: „I szukałem wśród nich człowieka, który by wystawił mur [przeciwko Mnie] i stanął w wyłomie przede Mną, by bronił tej ziemi i przeszkodził Mi w jej niszczeniu, a nie znalazłem takiego” (Ez 22, 30). Ilekroć głoszę rekolekcje dla księży, odwołuję się do tej Bożej skargi, ażeby przypomnieć, jak wielkim obowiązkiem duszpasterskim jest modlić się za ludzi, wśród których kapłanowi przyszło pracować.
Mam takie wewnętrzne przekonanie (a czy mam rację, m.in. Pan to będzie wiedział), że sprzeciwy wobec obrazu Maryi powstrzymującej Boży gniew zdradzają zaniedbanie modlitwy wstawienniczej we własnym życiu. Dzisiaj, w czasach zwycięskiego indywidualizmu, nieraz nawet głęboko wierzący rodzice zapominają o tym, żeby codziennie modlić się za swoje dzieci. Może częściej modli się proboszcz za swoich parafian, ale zapewne trudno by nam było spotkać nauczyciela, który modli się za swoich uczniów, albo dziennikarza modlącego się za swoich czytelników lub słuchaczy.
Najwyższy czas, żeby dotarły wreszcie do nas biblijne świadectwa i wezwania dotyczące modlitwy wstawienniczej. Również w Nowym Testamencie jest ich niemało. „Nie przestajemy za was się modlić — wyznaje Apostoł Paweł — i prosić Boga, abyście doszli do pełnego poznania Jego woli”, itd. (Kol l, 9n; por. Ef 1, 15-19; Flp 1,9n; 1 J 5,16). Paweł liczy zresztą na wzajemność: „Proszę was, bracia, przez Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez miłość Ducha, abyście udzielili mi wsparcia modłami waszymi za mnie do Boga” (Rz 15, 30; por. 2 Kor 1, 1 On; kol 4, 3; 2 Tes 3, 1; Hbr 13, 18).
Modlitwa wstawiennicza przybiera niekiedy postać walki. „Rodak wasz, Epafras, zawsze walczy za was w modlitwach, o to, abyście stali mocno, doskonali w pełnieniu każdej woli Bożej” (Kol 4, 12). Również Apostoł Paweł czuje się poniekąd wojownikiem: „Chcę, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczę o was” (Kol 2,1). Zapytajmy niedyskretnie: z kim walczą podczas swoich modlitw Epafras i Paweł? Cytowaliśmy przed chwilą tekst Ez 22, 30, zatem jest to pytanie retoryczne. W żywotach świętych można znaleźć wiele przejmujących opisów takiej walki z Bogiem o zbawienie grzeszników.
Jak to? Czyżby Mojżeszowi, Pawłowi, czy choćby nawet Matce Najświętszej bardziej zależało na zbawieniu grzeszników niż samemu Panu Bogu? Gdyby takie ujęcie znajdowało się w pieśniach maryjnych, można by zrobić w nich korekty albo przestać je śpiewać. Jednak Pismo Święte stanowi normę wiary. Zatem coś pożytecznego dla naszej wiary musimy zrobić z tym faktem, że Pismo Święte tyle razy mówi o walce, jaką toczą z Bogiem o zbawienie grzeszników Boży przyjaciele.
Najpierw jednak musimy sobie uświadomić dwie prawdy. Po pierwsze, Bóg jest Miłością i zawsze miejmy to za dogmat, że Jemu bardziej zależy na naszym dobru niż nam samym. Zatem jeżeli niekiedy przybiera postać naszego „wroga” (por. np. Pwt 32, 20n; Eli 13, 24; 33,1 0), to niewątpliwie również wówczas zależy Mu na naszym dobru. Po wtóre, ilekroć jakieś stworzenie autentycznie ujmuje się za naszym dobrem, zawsze ostatecznym źródłem tego jest Boża miłość do nas. Krótko mówiąc, to kochający ludzi Bóg uzdolnił i poruszył Mojżesza do tego, żeby „walczył” z Nim o przebaczenie dla grzesznego ludu.
W przepięknej książce o Mojżeszu, która stanowi próbę podsumowania mądrości żydowskiej na temat tego wielkiego proroka, wyjaśnia się to następująco; „Pamiętaj — zwierza się Bóg Mojżeszowi — że w moim Prawie są przemieszane sprawiedliwość i miłosierdzie, bo gdyby było tylko miłosierdziem, czy grzech nie zniszczyłby świata? A gdyby było tylko sprawiedliwością, czyż sprawiedliwość nie zniszczyłaby grzesznika? Ponieważ mogłeś oglądać Mnie twarzą w twarz, niech twoje oblicze będzie łagodnością, kiedy moje będzie sprawiedliwością”.
Spróbujmy sobie uprzytomnić, że Boże przebaczenie oznacza pojednanie z Bogiem i z Bożymi przyjaciółmi. Niemożliwe jest pojednanie z Bogiem bez jednoczesnego wejścia we wspólnotę Bożych przyjaciół, pojednanie z Bogiem oznacza bowiem otwarcie się na miłość, włączenie się w powszechny krwiobieg miłości.
Otóż tragedia grzesznika polega na tym, że zmarnował on w sobie udzielone mu przez Stwórcę zdolności do autentycznego życia miłością. Zatem ściągnął on na siebie gniew Boży (por. Rz 2, 5; Kol 3, 6; Ap 6, 16n) — w tym sensie, że obiektywnie stał się on osobnikiem żyjącym poza miłością, którego życie przemieniło się w coś absurdalnego.
Nawet jednak w tej beznadziejnej sytuacji nieskończona miłość Boża nic pozostawia grzesznika bez nadziei. Spoczywa na nim gniew Boży, bo Bóg nie może przyklaskiwać złu albo się nim nic przejmować. Zarazem jednak świat, w którym grzesznik żyje, nadal jest pełen Bożych przyjaciół.
Tu mała dygresja na temat Bożych przyjaciół. Zbawiciel wszystkich, Jezus Chrystus, wielu swoich przyjaciół ogarnia zbawiającą łaską, wielu innych już do zbawienia doprowadził, swoją zaś Matkę obdarzył niewyobrażalną pełnią zbawienia. Otóż być w łasce znaczy znajdować się w powszechnym krwiobiegu miłości, który zmierza do ukształtowania wszystkich przyjaciół Bożych w jedno Ciało Chrystusa. Natomiast być zbawionym, to znaczy stanowić cząstkę Ciała Chrystusa już całkowicie i w sposób ostateczny.
Otóż orędownictwo świętych w niebie oraz modlitwa wstawiennicza zanoszona przez przyjaciół Bożych dopiero dążących do zbawienia — jest konsekwencją tego, że są oni naprawdę przyjaciółmi Bożymi. Bo być Bożym przyjacielem, to znaczy cierpieć z tego powodu, że ktoś znajduje się poza Bożą wspólnotą, to znaczy próbować włączać do krwiobiegu miłości nawet łych, którzy jakby już stali się do tego niezdolni. Rzecz jasna, lej wielkoduszności przyjaciele Boży, nawet Matka Najświętsza, nie mają sami z siebie. Wypełnia ich miłość Boża i to ona każę im walczyć o każdego, kto się znalazł poza krwiobiegiem wiekuistej miłości.
Nie sam z siebie „walczył” Mojżesz z Bogiem o zbuntowany lud, pobudzała go do tego i uzdolniła miłość Boża. Również miłość, jaką ogarniają Syn Boży, który dla naszego zbawienia raczył stać się jej Synem, czyni Matkę Najświętszą tak przedziwnym naczyniem miłosierdzia dla największych nawet grzeszników. Zamiast więc lękać się tych sformułowań z pieśni maryjnych, które tak Pana zaniepokoiły, raczej wysławiajmy Boga za to, że oczekuje od nas modlitwy wstawienniczej, a Matkę Najświętszą uzdolnił do orędownictwa tak nadzwyczajnego.
Gdyby zechciał Pan bardziej pogłębić sobie znajomość tego problemu, polecam zwłaszcza trzy teksty. Poruszające świadectwo na ten temat złożyła święta Małgorzata Alacoque. Z kolei o obrazie Matki Boskiej Łaskawej (jest to obraz Maryi, łamiącej strzały gniewu Bożego) piękne studium napisała Beata Szafraniec. Mamy ponadto całą książkę poświęconą ikonie modlitwy wstawienniczej.
A na koniec warto zauważyć, że aprobowane przez władzę kościelną objawienia Pana Jezusa i Matki Bożej są w zakresie naszego tematu jednoznacznie komplementarne. Objawiający się Siostrze Faustynie Pan Jezus wciąż przypominał o Bożym Miłosierdziu, natomiast Matka Boża objawiająca się w Lourdes, La Salette czy Fatimie wciąż mówiła o karze Bożej, jaka nas czeka, jeśli się nie nawrócimy.
Tekst pochodzi z książki o. Jacka Salija OP „Praca nad wiarą” wydanej nakładem Wydawnictwa W drodze. Tytuł pochodzi od redakcji dominikanie.pl.
fot. flickr.com / Lawrence Lew OP