„A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Dlaczego wstępując do nieba Jezus mówi uczniom, że jest z nimi aż do skończenia świata? Czy tylko chce dodać im otuchy mówiąc, że będzie się patrzył z góry na ich zmagania w świecie? Wiara przeżywana przez świętych podpowiada nam, że Jezus chce powiedzieć coś więcej, że Jego słowa należy rozumieć dosłownie. Jezus po Wniebowstąpieniu jest realnie obecny w życiu Jego uczniów, ale nie w ten sposób, że jest z nimi na ziemi, ale przez to, że to oni są z Nim w niebie.
Co to znaczy, że już teraz jesteśmy z Chrystusem w niebie? Zauważmy, że Chrystus łączy swoje zapewnienie z nakazem udzielania chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego (Mt 28,19). Przez chrzest stajemy się dziećmi Bożymi i cała Trójca Święta zaczyna być w nas obecna w nowy sposób, który św. Jan Ewangelista nazywa zamieszkiwaniem: „Jeśli mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy” (J 14,23). Jeśli miłość, którą otrzymaliśmy na chrzcie od Boga, trwa w nas przez nasze wspierane działaniem Ducha decyzje, już teraz doświadczamy Bożej obecności i zaczynamy przebywać w niebie.
Prawda o zamieszkiwaniu Trójcy Świętej w naszych sercach jest szczególnie wyraźna w życiu św. Elżbiety od Trójcy Świętej (1880-1906), francuskiej karmelitanki kanonizowanej w 2016 r. O tym, że naszym niebem jest Boża obecność w nas, pisze ona tak:
„…żyjmy z Bogiem jak z przyjacielem, ożywiajmy naszą wiarę, aby łączyć się z nim poprzez wszystko, bo to właśnie nas uświęca. Nosimy nasze niebo w nas, albowiem Ten, który błogosławionych nasyca w świetle widzenia, daje się nam w wierze i tajemnicy: Ten Sam! Zdaje mi się, że znalazłam moje niebo na ziemi, albowiem niebo to Bóg (…)” (Pisma, t. 2, Kraków 2006, s. 85).
Poruszający jest zachwyt Elżbiety nad prawdą, że to Ten Sam Bóg, który w niebie napełnia radością świętych, jest już teraz rzeczywiście obecny w nas. Pozwala nam to odkryć, że niebo nie jest stanem, w którym źródłem naszego szczęścia będzie nagromadzenie dóbr, które Bóg nam ofiaruje, i które sprawią, że będzie nam przyjemnie i sympatycznie. Źródłem szczęścia jest sam kochany przez nas Bóg – Ojciec, Syn i Duch Święty. Jeśli tu na ziemi nie chcę Go kochać, to nawet niebiańskie atrakcje po śmierci nie mogą dać mi szczęścia. A patrząc z drugiej strony – jeśli kocham Boga, jeśli z wdzięcznością i ufnością powierzam mu siebie, to już tu na ziemi niebo realnie się dla mnie rozpoczyna, a stanięcie przed Bogiem twarzą w twarz będzie ujawnieniem i potwierdzeniem na wieczność tego, co było we mnie już na ziemi.
Elżbieta mówi też, że z Jezusem możemy jednoczyć się poprzez wszystko, także w doświadczeniu ciemności, cierpienia i niesprawiedliwości. Nasza miłość do Boga przejawia się w naszym stanie drogi w zaufaniu Bogu w momentach, gdy świat wydaje się być przeciwko nam albo gdy nie potrafimy poradzić sobie z naszymi słabościami. Co więcej, nie jest to postawa, która przysługuje tylko wybranym, niezwykłym ludziom. Karmelitanka tak pisała do pewnej dziewczyny, która przez swój trudny charakter sprawiała wiele przykrości otoczeniu:
„Bądź spokojna. Nie sądzę jeszcze, żebyś zwariowała, lecz tylko, że jesteś znerwicowana i nadmiernie podniecona. A skoro jesteś taka, sprawiasz, że inni także cierpią. Ach, gdybyś mogła posiąść tajemnicę szczęścia, jak tego nauczył mnie Pan Bóg! Mówisz, że ja nie mam kłopotów ani cierpień. To prawda, że jestem szczęśliwa, lecz gdybyś wiedziała, w jaki sposób – nawet wtedy, gdy spotykają nas przeciwności – można być szczęśliwą: zawsze trzeba patrzeć na Pana Boga. Z początku, gdy czujemy, że wszystko w nas wrze, trzeba zdobywać się na duże wysiłki, lecz zupełnie spokojnie, mocą cierpliwości i z Panem Bogiem dojdziemy do końca. Musisz, tak jak ja, zbudować sobie małą wewnętrzną celkę w duszy. Potem myśl, że Pan Bóg jest w niej i od czasu do czasu wchodź do niej. Kiedy poczujesz, że cię ponoszą nerwy, że jesteś nieszczęśliwa, szybko chroń się tam i powierzaj to wszystko Mistrzowi.” (Pisma, t. 2, s. 86-87; tłumaczenie nieznacznie poprawione).
Dodajmy tu, że Elżbieta wie, co pisze, gdyż sama w dzieciństwie wyróżniała się wybuchowym i gniewnym charakterem, i możemy tu dostrzec świadectwo jej własnego dojrzewania, w którym z Bożą pomocą przekształciła w te cechy w stanowczość i zdecydowanie.
Uroczystość wniebowstąpienia nie jest wspomnieniem odejścia Chrystusa, lecz tajemnicy Jego obecności. Przez wiarę już teraz możemy być z Nim zjednoczeni, a razem z Nim z Ojcem i Duchem Świętym. Dlatego niebo może zaczynać się dla nas już teraz: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3)
fot. Abigail Keenan / Unsplash