To Bóg jest tym, który pierwszy wypowiada słowo, rozpoczyna dialog z człowiekiem.
Przyzwyczajeni jesteśmy że modlitwa to przede wszystkim mówienie Panu Bogu o naszych codziennych sprawach, potrzebach. Dziękowanie Mu za łaski i pomoc. Przepraszanie za grzechy. Wołanie o miłosierdzie. Uwielbienie i błogosławienie. Modlitwa to odmawianie pewnych tradycyjnych formuł albo też zwracanie się do Boga własnymi słowami. Modlitwa to także odmawianie psalmów w liturgii godzin czy dialog podczas Mszy świętej. Mówienie, mówienie, mówienie…
Słuchaj, co mówi Jahwe
Jan Paweł II przypomina w Novo millennio ineunte o takim wymiarze modlitwy chrześcijańskiej, który wydaje się dziś nieco zapomniany. Chodzi o słuchanie słowa, które Bóg wypowiedział i nieustannie wypowiada do człowieka. Bóg pierwszy wypowiada słowo, rozpoczyna dialog. Wchodzi w relację ze swoim stworzeniem właśnie za pośrednictwem słowa. Sam akt stwórczy dokonuje się przez Bożą wypowiedź. Słowo Boga to przede wszystkim Jego Jednorodzony Syn. Bóg objawia się człowiekowi, zwraca się do jego za pomocą mowy. Natchniony autor opis stworzenia w Księdze Rodzaju 1, 1-2, 4a ujął tę prawdę w krótkim sformułowaniu: „Bóg im błogosławił, mówiąc do nich” (1, 28).
W tradycji Izraela istotną rolę pełniło codzienne odmawianie modlitwy Szema Israel – „Słuchaj, Izraelu! Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie!” (Pwt 6, 4). Słuchanie Boga konstytuowało religijną tożsamość Izraelity. Słuchanie prowadziło do poznania i umiłowania Wszechmogącego. Skutkiem braku słuchania było nieposłuszeństwo i odwrócenie się od Boga.
Nowy Testament to przede wszystkim objawienie Jedynego Słowa, Logosu, który jest Osobą, Synem Ojca. To Słowo jest ostatecznie wypowiedzią Boga. Autor Listu do Hebrajczyków napisał, kontemplując tę tajemnicę: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatnich dniach przemówił do nas przez Syna” (1, 1-2). Słowo Boga, „żywe jest, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12).
Boże czytanie
Pismo Święte, Boże objawienie ma charakter dialogiczny. Bóg mówi do człowieka i oczekuje jego odpowiedzi. Odpowiedź ta ma być nie tylko wejściem w intelektualny dyskurs, ale również przemianą życia. Odbywa te wymiary są bardzo ważne i wzajemnie się warunkują i uzupełniają.
Tradycja chrześcijańska wypracowała specyficzny sposób słuchania Bożego słowa. Lectio divina, bo o tej praktyce mowa, ukształtowała się ostatecznie na przełomie XI i XII wieku w środowiskach mnichów Zachodu. Sam termin można oddać w języku polskim jako Boże czytanie. Jednakże czynność czytania świętego tekstu stanowi dopiero pierwszy etap lectio divina. Mówi się bowiem o czterech stopniach tej praktyki.
Na początku jest lectio, czytanie tekstu Pisma, zapoznawanie się z nim. Jeśli za św. Hieronimem przyjmiemy, że umysł każdego „pasie się” lectio divina, to samo czytanie będzie można porównać do wyjścia na żyzną i obfitą łąkę, by znaleźć pokarm i spożyć go. Tekst ma być czytany powoli, z uwagą, ze zrozumieniem. Słowo Boże ma bowiem moc poruszania duszy ludzkiej. Do kolejnego wersetu można przejść dopiero wtedy, gdy umysł i serce już się nasycą albo gdy osłabnie uwaga i skupienie. Nie chodzi o to, by jak najwięcej i jak najszybciej przeczytać.
Stopień drugi, meditatio, można by z kolei opisać jako swego rodzaju przeżuwanie przyjętego pokarmu. Człowiek rozważa przyjęte słowo. Interpretuje przeczytany tekst w świetle innych fragmentów Biblii. Szuka odniesień, które pomogą mu odkryć zawarty w Piśmie sens duchowy, złożony tam przez samego Boga. Medytacja uzupełnia czytanie.
Z czytania i medytacji rodzi się oratio, modlitwa – podobnie jak ze słuchania w miłosnym dialogu rodzi się słowo. Chrześcijanin staje przed Bogiem, którego głos już wcześniej usłyszał w przeczytanym fragmencie Biblii. Rozpoczyna się dialog. Przyjęte słowo zaczyna żyć w umyśle i sercu czytającego. Domaga się odpowiedzi ze strony człowieka. Prowadzi do pełni zjednoczenia z Bogiem, do contemplatio, która jest już przedsmakiem wieczności.
Każdy jest zaproszony
Jeśli w taki sposób przedstawimy praktykę lectio divina, stanie się ona jednym z wielu sposobów modlitwy czy rozmyślania. Będzie wymagała szczególnych warunków, by ją podjąć: specjalnego czasu (zazwyczaj przyjmuje się od 30 do 60 minut), ciszy i spokoju, oderwania się od codziennych spraw. Będzie dość trudna do praktykowania w dzisiejszym zabieganym świecie. Nie każdy chrześcijanin jest w stanie wygospodarować choćby pół godziny dziennie. Nie zawsze są siły. Czy w takim razie lectio divina jest modlitwą tylko dla mnichów i mniszek, którzy żyją w warunkach wspomagających życie w zażyłości z Bogiem?
Z pewnością tak nie jest! Każdy chrześcijanin jest zaproszony do słuchania słowa Bożego. Pomocą w podjęciu dzisiaj praktyki lectio divina może być doświadczenie Ojców Pustyni. Choć ich sposób życia wydaje się bardzo inny od naszego, to jednak jest coś, co może połączyć te dwie rzeczywistości. Jest to doświadczenie braku – im brakowało wody i pokarmu, nam brakuje czasu.
Powołanie Antoniego
Ruch monastyczny narodził się na pustyniach Egiptu. Jednym z jego prekursorów był św. Antoni Wielki. Urodził się około roku 250. Św. Atanazy, biskup Aleksandrii, tak opisuje powołanie Antoniego:
Gdy nie minęło jeszcze sześć miesięcy od śmierci rodziców, szedł Antoni zgodnie ze zwyczajem do kościoła, zatopiony w rozmyślaniu. Rozważał, dlaczego apostołowie, opuściwszy wszystko, poszli za Zbawicielem oraz kim byli ci ludzie, którzy – jak podają Dzieje Apostolskie – sprzedawali swe dobra i składali u stóp apostołów pieniądze, aby oni rozdawali je potrzebującym. (…) Tak rozmyślając, przybyło do świątyni gdy właśnie odczytywano Ewangelię. Usłyszał słowa, które Pan powiedział do bogatego młodzieńca: „Jeżeli chcesz być doskonały, sprzedaj wszystko , co masz, i rozdaj ubogim, potem przyjdź i pójdź za Mną, a będziesz miał skarb w niebie”. Antoniemu zdawało się, jak gdyby sam Bóg przemówił do niego słowami Ewangelii, jakby czytanie to było przeznaczone dla niego. Wyszedł natychmiast z kościoła i rozdał mieszkańcom wioski odziedziczoną po rodzicach ziemię. (…) Sprzedał także wszelkie dobra, a pieniądze rozdał ubogim.
Czytając ten opis, warto zwrócić uwagę nie tylko na radykalizm – dziś pewnie powiedzielibyśmy: nieroztropność – młodego Antoniego. Jego powołanie bowiem to schemat lectio divina. Do człowieka przychodzi słowo od Boga – w tym przypadku było to słowo głoszone w liturgii. Antoni nie skupił się na drobiazgowej analizie całej ewangelicznej perykopy. Przyjął słowo, które do niego przyszło (lectio). Nad Bożym słowem rozmyślał jeszcze przed wejściem do świątyni (medytatio), co otworzyło jego umysł i duszę, i uczyniło je wrażliwymi na Boże mówienie. Odpowiedzią Antoniego (oratio) była jego decyzja postąpienia według tego, co usłyszał. Decyzja ta znalazła swoją kontynuację w actio, czynie nawrócenia, który poprowadził Antoniego do zjednoczenia z Bogiem.
Ojciec mnichów z wielkim zapałem i prostotą wcielał w życie każde słowo Pisma: „Pracował własnymi rękoma, ponieważ usłyszał »Kto nie chce pracować, niech też nie je« (2 Tes 3, 10). Modlił się nieustannie, albowiem dowiedział się, że »zawsze należy się modlić« (por. Łk 18, 1)”. Usłyszane słowo Boże stawało się w życiu Antoniego płonącym przynagleniem do nawrócenia, zasadą działania. Żył po to, by w nim żyło słowo Boga.
Słowo ciągle przychodzi
Oczywiście na pustyni trudno było o księgi. Wielu mnichów umiało wprawdzie czytać – niektórzy byli przecież przed nawróceniem wysokimi urzędnikami Cesarstwa – ale rękopisy Biblii dostępne były jedynie w kościołach. Dla mnichów właśnie liturgia – jak to widzieliśmy przy opisie powołania Antoniego – była miejscem spotkania z żywym słowem i słuchania go.
Podobną funkcję miały spotkania ze starcami, ludźmi żyjącymi mocą słowa, którzy całe swoje życie kształtowali, słuchając i rozważając słowo Pana.
Kiedyś przyszedł pewien brat do abba Pambo z prośbą, by ten nauczył go jakiegoś psalmu. Pambo zaczął więc recytować psalm 39. Gdy tylko wypowiedział słowa pierwszego wersetu („Rzekłem: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem”), brat przerwał mu i nie chciał już więcej słuchać. Powiedział: „ Ten wiersz mi wystarczy. Proś Boga, abym miał moc nauczyć się go i wprowadzić w życie”. Dziewiętnaście lat później ciągle jeszcze próbował.
Jedno słowo usłyszane od Boga zmieniło egzystencję tego człowieka. Stało się motywem działania i życia.
By słuchać słowa Bożego, nie trzeba nieustannie czytać, poświęcać dni i nocy na lekturę Pisma Świętego. Oczywiście można to robić, jeśli ktoś ma do tego odpowiednie warunki. Słowo jednak i tak do nas nieustannie przychodzi – w liturgii, w modlitwie psalmami, w prywatniej lekturze, w rozmowie z kimś, kto jest duchowym autorytetem. Już u Izajasza znajdziemy znak niesłychanej hojności Boga w mówieniu do nas: „Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo które wychodzi z ust Moich, nie wraca do mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55, 10-11).
Liczy się kontemplacja
Najważniejsze jest jednak, by nieustannie przeżuwać usłyszane słowo, wgryzać się w nie, odkrywać w nim moc zdolną przemieniać moje życie, konkretne postawy. Można nauczyć się na pamięć kilku wersetów z psalmów czy z Ewangelii i nieustannie je sobie przypominać w ciągu codziennych zajęć. Można zapamiętać zdanie z czytań mszalnych i je właśnie rozważać przez cały dzień. Trzeba tylko zechcieć słuchać.
Lectio divina to nie tylko jedna z wielu pobożnych praktyk czy sposobów modlitwy. To wejście w samo centrum historii zbawienia, historii Bożego przemawiania do człowieka. Lectio divina jest przede wszystkim szkołą życia. Skoro Bóg zechciał do nas przemówić i uczynił zdolnymi do słuchania, to da również siłę do wcielenia słowa w życie, w decyzje moralne, w relacje z innymi ludźmi. Wtedy dojdziemy do prawdziwej contemplatio, zjednoczenia z mówiącym Bogiem. Wtedy ludzie nazwą nas podobnie jak Antoniego, „przyjaciółmi Boga”.
Tekst pochodzi z Miesięcznika „W drodze”, R. 30 (2002) nr 6. Tytuł pochodzi od redakcji dominikanie.pl.