Opiekun Słowa, nie zasłaniający Go sobą, dojrzewający przy Nim i z Nim, pokorny wobec wybrania. Nic nie mówiący a głoszący tak wiele, wszystko – św. Józef Kaznodzieja.

Na początku nowicjatu, z ust jednego z braci żyjących w Zakonie już jakiś czas, usłyszałem, że św. Józef jest patronem kaznodziejów. Zdziwiłem się, ponieważ w żadnej ze znanych mi litanii takie wezwanie nie widniało. Dużo słyszałem o Józefie oblubieńcu, Józefie rzemieślniku. Wiedziałem też, że jest na przykład patronem dobrej śmierci. Ale w jaki sposób utożsamić Józefa z głoszeniem, jeżeli nie mamy przekazu o żadnym słowie, które padło z jego ust?

Pamiętam, że problem z Józefem pojawił się w moim życiu wtedy, kiedy „dostawaliśmy” patronów na życie zakonne. Dominikanie od kilkudziesięciu lat nie zmieniają imion w czasie obłóczyn. Nie oznacza to jednak, że zostajemy na tej drodze pozostawieni sami sobie.

W dniu rozpoczynającym nowicjat, każdy z nas poznaje się ze swoim patronem. Moim stał się właśnie Józef. Inni bracia dostali świętych dominikańskich. Ja nie. Myślałem, że to znak. Teraz już wiem, że jeden z najważniejszych i najpiękniejszych w życiu. Wtedy myślałem o nim zupełnie inaczej.

Kaznodziejstwo Józefa okazało się być jednym z najcenniejszych. Z kilku powodów można nazwać go patronem głoszących Chrystusa. Pierwszym z nich wydaje się być fakt, iż to on jako pierwszy zaopiekował się Słowem. Nie odrzucił Go, mimo iż było dla niego niezrozumiałe. Nawet jeżeli na początku ocenił Jego obecność w swoim życiu zbyt pochopnie – zaufał. Pozwalał mu przy sobie dojrzewać. Zaryzykował dla Słowa całe swoje życie. W tym ryzyku to on dojrzał do bycia opiekunem.

Święty Józef jest postacią, o której praktycznie nic nie wiemy. Kaznodzieja, który nie głosi siebie. Usunął się w cień, aby Słowo mogło wybrzmieć. Mogło być usłyszane. Zadziwiające jest to, że dzięki komuś kto jest tak enigmatyczny, Słowo – Chrystus może być tak dobrze słyszane. Paradoksem jest to, iż w życiu człowieka, o którym trudno cokolwiek powiedzieć, Życie nabrało sensu.

Józef stał się oblubieńcem Maryi. Ale i Boga. I znowu, pomimo braku wielu dowodów, mamy o tym przekonanie. Słowo powinniśmy kochać, słowem powinniśmy żyć. Józef słowu także dał się pokochać. Jakież uczucia i emocje musiały mu towarzyszyć. Stał się oblubieńcem samego Boga. Mimo tej miłości, zachował w sobie pokorę.

Opiekun Słowa, nie zasłaniający Go sobą, dojrzewający przy Nim i z Nim, pokorny wobec wybrania. Nic nie mówiący a głoszący tak wiele, wszystko – św. Józef Kaznodzieja.

Rewelacyjny patron na życie zakonne, zwłaszcza dla kaznodziei. Zwłaszcza wtedy, kiedy brakuje słów, bo wystarczy tylko jedno Słowo. Wśród tego dominikańskiego wielosłowia i elokwencji warto mieć z nim dobre relacje. Chociażby po to, aby o współbraciach porozmawiać. Po to, aby zauważyć, że Bóg lubi zaskakiwać na początku drogi kaznodziei, że w tym chce nami głosić.