Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Głosimy Chrystusa ukrzyżowanego
 Głosimy Chrystusa ukrzyżowanego

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Konserwator czy budowniczy?

 Jacek Szymczak OP

 Wj 20, 1-17 • Ps 19 • 1 Kor 1, 22-25 • J 2, 13-25

Kolejny raz Żydzi żądają od Jezusa znaku. Ma się ponownie uwiarygodnić, wylegitymować swoim mesjańskim dowodem tożsamości. Dobrze to znamy. Ileż razy budujemy swoją religijność jedynie na znakach danych przez Jezusa. Bez nich wciąż nie dowierzamy, wolimy sceptyczny dystans, chłodną kalkulację. Z drugiej strony wołamy o dowody, by mieć pewność wiary, lecz paradoksalnie wciąż jej nie znajdujemy. Żyjemy więc między wypatrywaniem znaków i ich kwestionowaniem. W tej scenie Jezus nie ucieka przed pragnieniem znaku. Ale tym razem Jego znak jest zaskakujący: zburzcie, a Ja to odbuduję po swojemu. Ten znak „przetestuje” na sobie, burząc życie śmiercią krzyżową i wznosząc je na nowo zmartwychwstaniem.

Nie dziwię się złości, w jaką musieli wpaść słuchacze Jezusa. Sam bym w nią wpadł. Nie chcę, by Jezus kazał mi cokolwiek burzyć. Nie takiego znaku od Niego się spodziewałem. Oczekuję natomiast, że będzie On wzmacniał, zabezpieczał, upiękniał to, co sobie sam zbudowałem. Nie zgadzam się na żadne burzenie. On jednak chce być nie tylko konserwatorem mojego życia, lecz również jego budowniczym. Ta strategia Jezusa jest poniekąd echem Psalmu 127: „Jeżeli Pan nie zbuduje domu, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą”.

Trzeba mieć odwagę, by pozwolić Jezusowi coś zburzyć. To nie lada wyczyn nazwać rzeczy i sytuacje w naszym życiu, którym zagraża katastrofa budowlana. Przecież wolimy się oszukiwać, prosząc pobożnie na modlitwie Pana, by ratował to, co chwiejne, słabe, bez przyszłości. A może to musi się obrócić w ruinę, by powstało nowe, na fundamencie, którym jest On sam. Dlatego pozwólmy Jezusowi być budowniczym, to Jego wyuczony zawód. Nawet jeśli tego dziś nie rozumiemy – zaufajmy.

 

W owych dniach mówił Bóg wszystkie te słowa
W owych dniach mówił Bóg wszystkie te słowa

Niebezpiecznie dobry stan

Szymon Popławski OP

Wj 20, 1-17 • Ps 19 • 1 Kor 1, 22-25 • J 2, 13-25

Jest mi dobrze. Jest mi na tym pustkowiu cholernie, niebezpiecznie dobrze. Kiedy czeski pisarz Josef Škvorecký tak właśnie dzielił się wrażeniami z pracy na kanadyjskim odludziu, nie miał wcale zamiaru krytykować niezdrowych form pobożności. Jednak niepozorne zdanie, które jakby od niechcenia pojawia się w jego głośnej książce Przypadki inżyniera ludzkich dusz, słusznie przykuwa uwagę i wyrywa sumienie z duchowej drzemki.

Jeżeli w naszej wierze robi się „niebezpiecznie dobrze”, to znaczy, że dołączamy do grona bankierów i handlarzy z dzisiejszej Ewangelii. Powiększamy grono osób bardzo sprawnie poruszających się w świątynnych układach, czujących się na tyle pewnie, że sakralna przestrzeń zostaje zdominowana przez ich prywatne interesy. Co gorsza, handel odbywa się na zewnętrznym dziedzińcu pogan. To miejsce specjalnie przeznaczone dla goim, czyli ludzi nienależących do religii Izraela. Przychodzą tam, ponieważ chcą się modlić do Boga, którego nie znają, ale za którym tęsknią i którego obecności chcą doświadczyć.

Niebezpiecznie dobre samopoczucie to stan, w którym wiara została przez nas oswojona. Brakuje miejsca na tajemnicę, a ewangelia wydaje się zdominowana przez nasze pozornie błyskotliwe poglądy. To sytuacja, w której nie dostrzegamy, że obok znajduje się człowiek, który z jakiegoś powodu ma trudności, by zbliżyć się do Boga.

Jezus reaguje w sposób niepodlegający dyskusji. Dom Ojca musi być otwarty dla wszystkich. W tym domu musi się znaleźć miejsce dla ludzi z obrzeży wiary. Domem jest Kościół, czyli wszyscy wierzący. Domem jest w końcu sam Chrystus, który nie kryje swojej świętej gorliwości w walce o człowieka.

Co zrobić, by nie było „niebezpiecznie dobrze”? Co zrobić, by nie odgradzać innych od Pana? Po pierwsze, oczyszczaj swoje serce. Zacznij demaskować letniość swojej wiary. Ucz się pokory i szukaj nowych inspiracji. Nie pozwól, by relacja z Bogiem stała się rutyną.

Po drugie, zacznij się rozglądać wokół siebie. Bez najmniejszego problemu znajdziesz osobę, która jest współczesnym goim. Jest bliżej ciebie, niż myślisz. Od twojej wyobraźni i zdolności będzie już zależało, w jaki sposób pokażesz temu człowiekowi Boga. Jedno jest pewne. Chrystus bardzo czeka na tych ludzi.

 

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej

Zadziwiająca obecność

Zbigniew Krysiewicz OP

Wj 20, 1-17 • Ps 19 • 1 Kor 1, 22-25 • J 2, 13-25

Brak znaku powoduje, że umysł z największym trudem znosi pustkę. Rozum potrzebuje poznania Boga, ale dostępne mu środki sprawiają, że może pozostać tylko w sferze pojęć i znaków. Posiadając narzędzia umożliwiające nadawanie imion i wprowadzanie kategorii, może określić dostępne doświadczenie w relacji do innych doświadczeń; może abstrahować i tworzyć zależności między utworzonymi pojęciami. Zawsze jednak wraca do doświadczenia. Do znaku.

Czerpiąc z religii pociechę, można pozostać tylko na poziomie kompensowania; umysł, poszukując oparcia, zatrzyma się w dziedzinie już dla niego niedostępnej. Następuje tutaj nadużycie. Rozum przyjmuje jako własne twierdzenia dotyczące rzeczywistości wiary, wobec której nie może się wypowiadać. Może m.in. zatrzymać się na doświadczeniu bliskości Boga i określić je jako obecne, bądź wyrazić jego brak. Opisując brak jako nieobecność, pozostaje uczciwy w granicach dostępnych mu środków. W przypadku czerpania pociechy z religii uzurpuje sobie prawo do nazywania rzeczywistości, której nie zna.

Pocieszenie przyniesione przez religię zaspokaja potrzebę odpowiedzi, której rozum w odniesieniu do wiary nie może udzielić. Dostępnymi mu instrumentami będą znak, twierdzenia, prawdy podane do wierzenia, działalność, kult, ofiara, religia. Nigdy jednak wiara. Ona pozostaje łaską.

Istnieje jednak czasem nadprzyrodzona ingerencja, która powoduje oczyszczenie wiary: „Jezus sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał”. Wszystkie przedmioty zniszczone w świątyni służyły wypełnianiu przepisów Prawa.

W Liście do Koryntian czytamy: „Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1, 22-24).

Bóg jest obecnością Osoby. Jest obecnością, którą smakuje się w wierze będącej darem nadprzyrodzonym; stany pośrednie mogą prowadzić do bałwochwalstwa. W tym sensie ateista niedoświadczający bliskości Boga jest bliższy prawdzie niż uzurpujący tę bliskość wierzący. Obu dana jest niewyrażalna łaska obcowania z Bogiem w zadziwiającej obecności, która przekracza wszelkie ograniczenia zarówno rozumu, jak i kultu, i stanowi potwierdzenie Jego niezachwianej wierności i tej niewzruszonej nadziei, która ocala człowieka.