Odchodzimy od papieskiego nauczania, które zresztą nigdy nie zeszło pod strzechy.
Polscy duchowni katoliccy – myślę o całym pokoleniu przełomu XX i XXI wieku – mocno utożsamiają się z Janem Pawłem II. Postrzegają go jako wielkiego Polaka i wielkiego papieża.
I tu moja pierwsza uwaga krytyczna: wydaje mi się, że księża (a także inni katolicy) nie odpracowali lekcji w kwestii papieskiego spojrzenia na polskość i papieskiego spojrzenia na Kościół. Myślę o wizji polskości w rozumieniu jagiellońskim, która jakże mocno wybrzmiała w książce Jana Pawła II Pamięć i tożsamość: A więc polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie. Wydaje się jednak, że ten jagielloński wymiar polskości, o którym wspomniałem, przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym.
To papieskie „niestety” jest zupełnie zapomniane, gdy ideał narodowo-katolicki bierze dziś górę nad tym jagiellońskim. Polscy duchowni katoliccy nie zrozumieli papieża Jana Pawła II albo nie byli w stanie go zrozumieć – i to jest nadal problemem.
Kolejna sprawa dotyczy tego, jak wygląda papieskie rozumienie Kościoła. Już w pierwszej swojej encyklice, Redemptor hominis, papież zaznaczał, „że to człowiek jest drogą Kościoła”. A więc drugi człowiek staje się zadaniem, celem mojego bycia chrześcijaninem.
I znowu: nie widać tego na co dzień. Ciągle dla nas jako księży – mimo ogromu naszej pracy i zajęć – nie ten drugi i nie jego potrzeby są najważniejsze. Przykładem – uchodźcy. Profesor Stefan Swieżawski mówił, że Kościół powinien być: wspólnotowy, służebny i otwarty. Autentyczna wspólnotowość oznacza dla Swieżawskiego Kościół niekastowy. Kościół klerykalny jest Kościołem kastowym i dlatego nie można ani faworyzować świeckich z odrzuceniem duchowieństwa, ani na odwrót…
Jeśli chodzi o służebność, profesor przypomina sobór, w czasie którego mówiło się, że trzeba skończyć z epoką konstantyńską. Ona się na szczęście w dziejach skończyła – Kościół utracił swoje państwo, stracił straszliwe obciążenie polityczne, które się z tym łączyło, oraz fałszywą ambicję teokratyzmu…
Natomiast otwartość – co zauważa mocno Swieżawski – jest bardzo widoczna w pontyfikacie Jana Pawła II. Kościół otwarty to znaczy realnie szukający porozumień, a nie różnic.
To jest kontekst, w którym księża w Polsce żyją i pracują. Aby jeszcze mocniej uwypuklić, że nie chodzi o sprawy przebrzmiałe, przywołam listy wymienione między przyjaciółmi: profesorem Swieżawskim a Janem Pawłem II. Bo choć pisane one były w 1990 roku, zaraz po upadku komunizmu i w początkach naszej wolności, wydaje się, że właśnie dziś są znowu wielce aktualne.
Bardzo nam Drogi Ojcze Święty, Kochany Karolu
(…) Głównym błędem wydaje mi się klerykalizm wyrażający się wielorako. Przede wszystkim w praktyce zapomina się o koncepcji Kościoła jako Ludu Bożego. Zbyt często używa się przeciwstawienia: „duchowieństwo – Lud Boży”, tak jakby kler stał poza Ludem Bożym (jako element władczy i kierowniczy). Prowadzi to wprost do klerykalizmu, paternalizmu i tryumfalizmu… Coraz częściej słyszy się ze strony ludzi głęboko wierzących i głęboko oddanych Kościołowi, że ten klimat „tryumfalizmu i bogatego klerykalizmu” staje się u nas tak odpychający, że czasem trudno powstrzymać się od głębokiej niechęci i krytyki.
W Polsce dochodzi do tego bardziej nasilający się element nacjonalistyczny. Aż serce się kraje, jak często wspaniała tradycja naszego „jagiellońskiego” patriotyzmu – otwartego, pluralistycznego i tolerancyjnego – zanika na rzecz ciasnych, egoistycznych postaw szowinistycznych. Wbrew temu, co się mówi i pisze, trzeba stwierdzić, że u bardzo wielu „Polaków – katolików” tkwią silne odruchy antysemickie, a także podskórna niechęć do Niemców, Rosjan, Ukraińców, Czechów itp. Nie jest wolna od tego spora cześć kleru i episkopatu.
To prywatny list, cóż do tego dodać – poza odpowiedzią adresata:
Czcigodny i Drogi Stefanie, Profesorze, Jubilacie i Przyjacielu!
Bóg zapłać za list… i życzenia w nim zawarte. Bardziej jeszcze od życzeń, zawarty w nim jest „rachunek sumienia” Kościoła (i społeczeństwa) posoborowego AD 1990. Będę się starał, aby ten „rachunek sumienia” dotarł do „adresatów” (myślę bowiem, że odnosi się on przede wszystkim do adresatów!)…
I druga uwaga krytyczna – już wprost AD 2016. Papież Franciszek jest w Polsce nierozumiany. A olbrzymia liczba księży nic – i to dosłownie nic – z tym nie robi. Trochę z lenistwa, trochę z braku narzędzi intelektualnych, a boję się nawet dopowiedzieć, że także z powodu małej wiary.
Czysto ewangeliczne przesłanie Franciszka trafia na twardy grunt naszej głuchoty duchowej. W książce Franciszek między wilkami Marco Politi, włoski watykanista, cytując Gian Franca Svidercoschiego, który współpracował z Janem Pawłem II przy pisaniu książki Dar i Tajemnica, zauważa: Spada liczba chrztów, także powołań kapłańskich, ślubów kościelnych… dochodzi do upadku życia moralnego wśród chrześcijan, niezdolności świadczenia o swojej wierze we współczesnym świecie.
A Kościół reaguje na to, zamykając się we własnych strukturach. Jest łasy na klerykalne przywileje; korporacjonizm i karierowiczostwo stają się sposobem życia – górę bierze rzymski centralizm. Kościół dysponuje duchowieństwem – stwierdza ponadto Svidercoschi – którego większość sakralizuje własną rolę, młodzi księża zaś są bardzo niedojrzali i słabi, mają też mnóstwo problemów z samymi sobą.
Sądzę, że ocena ta dotyczy również księży nad Wisłą. Papież Franciszek jest w Polsce stale porównywany do Jana Pawła II. Jednak – moim zdaniem – następuje u nas dewojtylizacja, czyli odchodzenie od nauczania Jana Pawła II, które zresztą nigdy nie zeszło pod strzechy. I równocześnie spotykamy się z podskórną, choć czasami i jawną, kontestacją Franciszka. To dla mnie dzisiejszy społeczny i religijny kontekst pracy księdza w Polsce.
Co można z tym zrobić? Sam staram się budować życie na dwóch filarach. Po pierwsze na osobistej modlitwie, rozumianej jako rozmowa z Bogiem, żeby wymiar pogłębionej relacji do Boga żywego był podstawowy. Po drugie uczę się na co dzień wrażliwości, która pozwalałaby mi dostrzegać ludzi oczekujących ode mnie pomocy. Szczególnie w najbliższym otoczeniu.
Myślę, że nie chodzi tylko o pomoc materialną, ale także – a może przede wszystkim – o życzliwość i otwartość. I po prostu pobycie chwilę z nimi. Aby być dla innych. Stale sobie przypominam inną myśl Jana Pawła II, też z jego pierwszej encykliki: o Bogu mamy mówić językiem humanistycznym, a o człowieku językiem mistycznym.
Kontekst świata humanistycznego, sztuki, literatury, muzyki może być równie dobry, aby odnajdywać w nim ślady Boga.
Fragment książki „Rysopis kapłana. Wizerunek księdza w kulturze XXI wieku”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”. Tytuł i lead od redakcji Dominikanie.pl.