Odnaleziono je na stacjach Drogi Krzyżowej.
Stacja szósta: Veronika reicht Jesus das Schweißtuch. Stacja dziesiąta: Jesus wird seiner Kleider beraubt. Stacja dwunasta: Jesus stirbt am Kreuze.
Takie napisy pod stacjami Męki Pańskiej po 70 latach można znów zobaczyć w Bazylice pod wezwaniem Świętego Mikołaja w Gdańsku. Niemieckie tytuły stacji zamalowano po wojnie, gdy miasto wróciło do Polski.
Ojciec Michał Osek, ekonom gdańskiego klasztoru dominikanów: – Zgodnie z wymogami sztuki konserwatorskiej chcemy przywrócić pierwotny wygląd zabytkowej Drogi Krzyżowej. Dlatego odsłaniamy niemieckie napisy. Historii nie da się zamazać.
Pod brązową farbą
Zamalowane napisy zauważono podczas trwających w dominikańskiej Bazylice prac renowacyjnych. Rozpoczęto je wiele lat temu – dominikanie opiekują się jednym z największych i najstarszych kościołów Gdańska. Bracia współpracują z miejskim i wojewódzkim konserwatorem zabytków.
Do znajdujących się tutaj licznych zabytków należą także ponadstuletnie stacje Drogi Krzyżowej. – Były tak zabrudzone, że trudno było je odczytać – mówi ojciec Osek.
Był sierpień zeszłego roku, gdy ojciec Michał, który co dopiero zamieszkał w gdańskim klasztorze, siedział w konfesjonale. Przez kratki zauważył starszą kobietę, która przyklękała przed poszczególnymi stacjami. Zapytał potem, przed którą stacją najbardziej lubi się modlić.
– Przed dziesiątą, bo Pan Jezus ma tam takie smutne spojrzenie – odpowiedziała. – Ale tego pod tym brudem już wcale nie widać. Na szczęście ja pamiętam te stacje z mojej młodości.
W klasztorze zapadła decyzja, że Drogę Krzyżową trzeba odrestaurować. Po zdjęciu ze ścian, stacje trafiły do pobliskiej pracowni konserwatorskiej.
– Praca przy obiektach polegała na gruntownym wymyciu całej powierzchni łącznie z drewnianymi dębowymi ramami. Te stacje chyba nigdy nie były fachowo czyszczone – mówi Agnieszka Sikorska, właścicielka pracowni i parafianka gdańskich dominikanów. – Po zmyciu okazało się, że kolory wyblakły i trzeba było je przelaserowć, żeby nabrały znowu pierwotnego blasku i nasycenia.
Pani konserwator dodaje, że w trakcie oczyszczania także złocone tła uległy lekkiemu przetarciu. – Całą powierzchnię trzeba było pokryć na nowo złotem mineralnym, które jest odporne na zmiany atmosferyczne i nie ulega korozji. – mówi Agnieszka Sikorska.
Z południa na północ
Gdańsk to jedna z najstarszych siedzib polskich dominikanów. Zakonnicy w białych habitach i czarnych kapach pojawili się tutaj w 1227 roku, zaledwie sześć lat po przybyciu do Polski. „Święte kaznodziejstwo” – jak kiedyś nazywano klasztory dominikańskie – założył sam Święty Jacek Odrowąż. Do Gdańska sprowadził ich z Krakowa książę pomorski Świętopełk.
Bracia dostali najpierw niewielki murowany kościół w samym centrum miasta – fundamenty pierwotnego kościoła Świętego Mikołaja można oglądać w budynku Hali Targowej. W XIV stuleciu dominikanie rozpoczęli budowę wielkiego kompleksu klasztornego z nowym kościołem Świętego Mikołaja przy Świętojańskiej.
Dominikanie działają prężnie. Już w 1260 roku papież Aleksander IV nadaje im przywilej odpustu zupełnego na dzień 4 sierpnia. Tak narodził się organizowany do dziś trzytygodniowy Jarmark Świętego Dominika, który gromadzi rzesze pielgrzymów i turystów.
Ale cofnijmy się w czasie. Nadchodzi reformacja. Protestanccy mieszczanie kilka razy wypędzają zakonników, kilku z nich straci życie. W 1564 roku władze miasta oddają kościół protestantom. Interweniuje król Zygmunt August – trzy lata później kościół wraca w ręce braci kaznodziejów.
11 października 1587 roku. To wielki dzień w dziejach dominikańskiej świątyni. Wracający ze Szwecji król Zygmunt III Waza otrzymuje tutaj elekcję. Internetowa strona gdańskich dominikanów: „Od tego momentu ponownie rozpoczyna się okres świetności „Mikołaja”. W murach klasztoru mieszka coraz więcej zakonników, kwitnie życie intelektualne i kaznodziejstwo, kościół otrzymuje nowe, wspaniałe wyposażenie”.
Dobry czas kończy się wraz z rozbiorami i wojnami napoleońskimi. W pierwszej połowie XIX wieku nastąpiła kasata Zakonu Kaznodziejskiego w zaborze pruskim i dominikanie musieli opuścić miasto. Ich kościół przejęli niemieccy księża diecezjalni. W 1929 roku wystarali się o przyznanie „Mikołajowi” tytułu bazyliki mniejszej.
Był to jedyny z gdańskich kościołów, którego nie zniszczyła Armia Czerwona po zajęciu miasta w 1945 roku. „Jedna z opowieści głosi, iż został on oszczędzony przez palących Gdańsk radzieckich żołnierzy ze względu na postać św. Mikołaja, otaczanego przez prawosławnych Rosjan szczególną czcią. Druga natomiast twierdzi, że zostali po prostu przekupieni winem z piwniczki kościelnej” – można przeczytać na stronie gdańskiego klasztoru.
Już w kwietniu – po 112 latach przerwy – w Gdańsku pojawili się dominikanie. Zamieszkali w plebanii przy swoim dawnym kościele. Przybyli głównie ze Lwowa, który w wyniku ustaleń w Jałcie znalazł się na terenie Związku Radzieckiego. Przywieźli ze sobą średniowieczną ikonę Matki Bożej Zwycięskiej, patronki Lwowa, która do dziś znajduje się w bazylice Świętego Mikołaja.
Gipsowe płaskorzeźby w dębowych ramach
Czternaście stacji Męki Pańskiej parafia Świętego Mikołaja zamówiła prawdopodobnie na przełomie XIX i XX wieku. Gdańsk był wtedy w zaborze pruskim, w dominikańskim kościele modlili się głównie niemieccy wierni, dlatego nazwy stacji Drogi Krzyżowej wykonano w języku niemieckim, choć liturgia w tym miejscu była też sprawowana po polsku.
Poszczególne stacje męki i śmierci Chrystusa są płaskorzeźbami. Wykonano je z masy gipsowej i oprawiono w dębowe ramy. Złocone podpisy pod stacjami są stylizowane na staroniemiecki neogotyk. Niedługo po wojnie niemieckie tytuły stacji Drogi Krzyżowej zamalowano. – Był to czas, kiedy w Gdańsku usuwano ślady wszystkiego, co niemieckie. Podobne rzeczy działy się w innych kościołach na całym Pomorzu – mówi ojciec Michał.
To wtedy niemieckie napisy pokryto farbą podłogową w kolorze jasny orzech. Zamalowywano niestarannie – stacji nawet nie zdejmowano, na białych ścianach widać zacieki, które zostawiła spływająca jasnobrązowa farba. Prawdopodobnie przy stacji XIV brakowało już farby, warstwa była tak cienka, że prześwitywały przez nią złote litery.
Nie tylko Droga Krzyżowa
W trzynawowej świątyni roi się od zabytków: Pieta z 1430 roku, barokowe obrazy wysokiej klasy artystów i przywieziona ze Lwowa bizantyjska ikona Matki Bożej Zwycięskiej.
Unikatowe zabytki można znaleźć nie tylko w kościele. W piwnicy klasztoru bracia znaleźli niedawno klocki chemigraficzne do prasy dociskowej z przełomu XIX i XX wieku. Przedstawione są na nich zabytki znajdujące się w Bazylice. – Wydaje się, że służyły one do przygotowania przewodnika po kościele albo tutejsza parafia produkowała z nich pocztówki – mówi ojciec Osek. – Już wkrótce okaże się, czy po ponad 100 latach raz jeszcze uzyskamy z nich odbitki.
Modlitwa po polsku i niemiecku
Dziś wierni z dominikańskiej parafii wezmą po raz pierwszy udział w nabożeństwie Drogi Krzyżowej przy odnowionych stacjach. Dominikanie przygotowują też dwa foldery: w języku polskim i niemieckim z nazwami stacji i krótkimi biblijnymi rozważaniami.
– Największą grupę turystów odwiedzających nasz kościół stanowią Niemcy – mówi ojciec Osek. – Chcemy zwrócić ich uwagę na stacje z tytułami w ich języku oraz ułatwić zwiedzanie naszej świątyni.