Z obłoku świetlanego odezwał się głos Ojca: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie».
Nagrania kazań na niedzielę:
Teraz poznałem, że boisz się Boga,
bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Próba
Rafał Wędzicki OP
Rdz 22, 1-18 • Ps 116 • Rz 8, 31b-34 • Mk 9, 2-10
To jedna z tych historii, które szokują, prowokują, budzą niezgodę, chociaż z góry wiadomo, że wszystko dobrze się skończy. Abraham milczy. Czy to na pewno ten sam człowiek, który chwilę wcześniej odważnie targował się z Bogiem o los mieszkańców Sodomy? Wygląda na to, że życie obcych ludzi było dla niego ważniejsze niż życie własnego syna, jedynaka, na którego czekał tyle lat. No bo dlaczego teraz się nie targuje? Oniemiał ze strachu? Jest tchórzliwy i niespójny, jak to już nieraz się zdarzało? A może ma w sobie cierpliwość i prostotę Hioba – „Dał Pan i zabrał Pan. Niech imię Pana będzie błogosławione” (Hi 1, 21)? Abraham najprawdopodobniej czuje, że Bóg nie pozwoli na to, by zło zwyciężyło, bo przecież „nie może się zaprzeć siebie samego” (2 Tm 2, 13).
Dzięki próbie człowiek poznaje siebie, ale przede wszystkim poznaje Boga, który nie odwołuje danych obietnic. Abraham ma ostateczny dowód, że Pan nie jest okrutnikiem, który gra z człowiekiem w jakąś niezrozumiałą grę. Widzi Jego dobroć w baranku, którego przygotował na ofiarę.
Tak jak w życiu Abrahama, tak i w naszym Bóg nie rezygnuje ze swojej hojności. Jego Syn, ofiarowany za nas Baranek, jest tego najlepszym dowodem. „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszyst- kiego nam nie darować?” (Rz 8, 32).
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
Trzy góry
Paweł Trzopek OP
Rdz 22, 1-18 • Ps 116 • Rz 8, 31b-34 • Mk 9, 2-10
Słowo Boże pokazuje nam dziś trzy góry.
Najpierw stajemy przed górą w krainie Moria. Bóg wystawia Abrahama na okrutną próbę. Czy ktokolwiek – nawet sam Bóg – może żądać zabicia własnego dziecka? Dziecka jedynego, umiłowanego? W midraszu Genesis Rabba czytamy: „Rabbi Jonatan mówi: Garncarz nigdy nie próbuje uszkodzonych dzbanów. Nie mógłby bowiem nawet jeden raz w nie stuknąć, nie rozbijając ich. Co więc próbuje? Próbuje dzbany dobrej jakości, może w nie bowiem uderzać, nie niszcząc ich. Tak samo Święty, niech będzie błogosławiony, nie poddaje próbie łotrów, lecz sprawiedliwych (…). Rabbi Josi bar Hanina mówi: Kiedy tkacz lnu jest pewny jakości swego płótna? Im więcej go uderza, tym lepszy len się staje. Im mocniej go tłucze, tym bardziej staje się błyszczący” (45, 2).
Następnie Ewangelista Marek zabiera nas na górę Przemienienia. Widzimy Jezusa otoczonego blaskiem i obłok. Słyszymy głos, który mówi: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. Ten, który kiedyś obiecywał Abrahamowi błogosławione potomstwo, teraz objawia Potomka, w którym wypełni się całe błogosławieństwo i przez którego „wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia”. Ale to, co widzimy i słyszymy na górze Przemienienia, jest nadal tylko zapowiedzią.
Wypełnienie obietnicy dokonało się na trzeciej górze. Gdzie ją znajdziemy? Posłuchajmy św. Pawła: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby nam wraz z Nim i wszystkiego nie darować?”.
Trzecia góra to góra Ukrzyżowania. Tam dokonuje się Wypełnienie. Bóg zatrzymał rękę Abrahama, gdy ten sięgnął po nóż, aby zabić swego syna. Śmierć Izaaka byłaby bezsensowna, na próżno by umarł. To dopiero ofiara Jedynego Syna, Syna Umiłowanego, przynosi usprawiedliwienie. Bóg, który mówił do Abrahama, nie jest Bogiem okrutnym, nieludzkim. On staje się jednym z nas, żeby za nas siebie samego ofiarować.
„Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej – zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?”. I tak się zrealizowało błogosławieństwo przez Potomka Abrahama. Błogosławieństwo, w którym my także mamy udział.
Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy!
Twarz szczęśliwa
Tomasz Golonka OP
Rdz 22, 1-18 • Ps 116 • Rz 8, 31b-34 • Mk 9, 2-10
O Przemienieniu Pańskim piszą wszyscy trzej Synoptycy. Marek: „Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła”. Łukasz dodaje: „Wygląd Jego twarzy się odmienił”. Mateusz doprecyzowuje: „Twarz Jego zajaśniała jak słońce”.
Twarz. Czoło, oczy, nos, usta, włosy, zmarszczki – zwłaszcza te przy oczach… jeśli już twarz porysowały. Uśmiech, błysk, drgnienie. Łzy, pot. Zmęczenie, zafrasowanie. Rozpromienienie.
Czasem obwarowana, uzbrojona, czasem bezbronna. Zawsze odkrywa, co w sercu. Nawet jeśli chce ukryć, to ujawnia chęć ukrycia. Jeśli coś „nadrabia”, to mówimy: „nadrabia miną”.
Nigdy nie widziałem twarzy Jezusa. Widziałem wiele innych. Jedne bardziej widziałem, inne mniej. Też w swoją twarz patrzę.
Twarz Jezusa – jaśniejąca jak słońce?
Jaśniejąca powagą, dostojeństwem. Twarz pomnikowa, wyrazista, zarysowana, groźna. Życzliwa, serdeczna, ciepła, piękna? Wierzę, że też.
Szczęśliwa! Wierzę, że szczęśliwa. Wszak wierzę, że Jezus był szczęśliwy. Promieniował szczęściem. Zarażał nim. Całym sobą mówił, że szczęście jest i że jest możliwe.
Piotr, Jakub i Jan zaczerpnęli. „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy” – mówią. Było im dobrze, po prostu dobrze, przyjemnie, szczęśliwie. Szczęśliwie być z kimś szczęśliwym. A w dodatku te wizje… i te głosy z nieba.
Jednak „zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa”, bez lśniących szat, słonecznej poświaty. Co więcej, „gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nie rozpowiadali o tym, co widzieli”. Szczęśliwym cudzym szczęściem można być tylko przez chwilę. Trzeba być kowalem własnego szczęścia. A ponadto, nie da się wysłużyć komuś szczęścia, swoim nieszczęściem.
Skąd bierze się szczęście? Pewnie, między innymi, ze zgody. Zgody na to, kim się jest, skąd się jest, gdzie się jest. Ze zgody na swoje życie, na swoje wybory, decyzje, osiągnięcia i straty. Ze zgody na to, co możliwe i dostępne. Z sięgania po to, co możliwe i dostępne.
Jezus jest szczęśliwy i jest rzecznikiem naszego szczęścia. Nie twórcą. Tak się nie da. Jest „po naszej stronie” w naszym dążeniu do szczęścia.