Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Mówię to po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu
 Mówię to po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Droga do świętości

 Rafał Wędzicki OP

 Pwt 18, 15-20 • Ps 95 • 1 Kor 7, 32-35 • Mk 1, 21-28

Wydawać by się mogło, że dziś, jak nigdy wcześniej, chrześcijańska nauka o małżeństwie spotyka się z niezrozumieniem. Czy na pewno? Wystarczy otworzyć Pismo Święte, by się przekonać, jak bardzo błędne jest takie myślenie.

Kiedy Jezus ogłaszał prawdę o nierozerwalności małżeństwa, jego uczniowie zareagowali w zaskakujący sposób: „Jeśli tak się ma sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić” (Mt 19, 10). Prawdopodobnie Koryntianie niewiele więcej zrozumieli z nauki św. Pawła. Czytając jego wykład dotyczący małżeństwa, możemy dojść do tego samego wniosku, do którego doszli mieszkańcy Koryntu: „Lepiej jest mężczyźnie nie zbliżać się do kobiety” (1 Kor 7, 1).

Paweł z dużą ostrożnością stara się wytłumaczyć Koryntianom, jak fundamentalne dla chrześcijanina jest jego odniesienie do Chrystusa. Pragnie przestrzec przed bolesnym rozdarciem i koniecznością wyboru między człowiekiem a Bogiem. Pokusa „przypodobania się światu” w miejsce „podobania się Panu” nie dotyka wyłącznie małżonków. Dotyka również tych, którzy zostali powołani, aby „troszczyć się o sprawy Pana”.

Jednak to szczególnie między małżonkami napięcia o podłożu religijnym skutkują trudnym dla człowieka rozdwojeniem. Niezrozumienie, brak wzajemnego wsparcia, osamotnienie – Paweł jest świadomy tego, że niełatwo jest trwać w wierze w pojedynkę. Tego rozdarcia i trudu pragnie oszczędzić wierzącym.

Dobra Nowina o nierozerwalności małżeństwa jako drodze do świętości musiała się zderzyć z mentalnością światów żydowskiego i rzymskiego. Seneka w mocnych słowach się żalił, że niektóre sławne i dobrze urodzone kobiety znaczą lata nie imionami konsulów (mandat konsula trwał rok), ale imionami mężów, i „nie po to odchodzą, aby wyjść za mąż, ale wychodzą za mąż, aby się rozwodzić”.

Słowo Chrystusa pozostaje „nową nauką z mocą”, która chce wejść w nasz świat, w jego zagmatwaną logikę, aby go od wewnątrz przemienić i uświęcić.

 

Niech więcej nie słucham głosu Pana, Boga mojego, i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł
Niech więcej nie słucham głosu Pana, Boga mojego,
i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł

Tu i teraz

Maciej Okoński OP

Pwt 18, 15-20 • Ps 95 • 1 Kor 7, 32-35 • Mk 1, 21-28

Tak jak ludzie z dzisiejszej Ewangelii pytali zdziwieni, czym jest misja Chrystusa, tak my często pytamy, co to jest chrześcijaństwo. To pytanie najczęściej zostaje bez odpowiedzi. O Kościele bowiem słyszymy wiele, ale prawie zawsze w kontekście jakiejś afery, jakichś kontrowersji – pedofilia wśród duchowieństwa, krzyż w sejmie, emerytury dla księży itp. Tematy ważne, ale czy rzeczywiście dotykające tego, co jest istotą chrześcijaństwa? Zapytajmy zatem, czego o chrześcijaństwie uczy nas Ewangelia.

Żydzi, spotykając Jezusa, zadają sobie pytanie, czym jest to, co Jezus prezentuje. I od razu odpowiadają: „Nowa jakaś nauka z mocą”. Co to oznacza?

Po pierwsze, mowa jest o nauce. Chrystus naucza. Przychodzi, by dać wiedzę i umiejętność odczytania rzeczywistości. Nie chodzi Mu o zdobywanie tłumów, o zręczny PR, ale o prawdę. Istotą chrześcijaństwa jest zatem przekazanie prawdy.

Po drugie, nauka Chrystusa jest nowa. Najpierw dlatego, że wyraża nową nieznaną treść. Następnie dlatego, że sprawia odnowę u słuchaczy. Nauka Chrystusa pozwala człowiekowi na nowo się narodzić. Czy widoczne jest to w Kościele? Oczywiście. Zawsze wtedy, gdy Kościół sprawuje sakramenty, człowiek zostaje odnowiony.

W końcu, nauka Chrystusa charakteryzuje się mocą. Jego słowa zmieniają rzeczywistość. To nie są puste frazesy. Moc Chrystusa jest jednak ukryta pod płaszczem człowieczeństwa i pokory. Dokładnie tak samo jest w Kościele.

Wróćmy teraz do naszego początkowego pytania. Co to jest chrześcijaństwo? Jest to żywy i prawdziwy Chrystus działający tu i teraz. To nie skostniała, bezproduktywna instytucja, a żywy i prawdziwy Chrystus, Syn Boży, który stał się człowiekiem, by tego człowieka zbawić. Istotą bowiem Kościoła jest właśnie On. Ten, o którym prawdziwie mówiono, że „nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne”.

 

Stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem, z weselem śpiewajmy Mu pieśni
Stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem, z weselem śpiewajmy Mu pieśni

Antyreklama

Wojciech Czwichocki OP

Pwt 18, 15-20 • Ps 95 • 1 Kor 7, 32-35 • Mk 1, 21-28

Panie i Panowie oto przed nami – „Nowa Nauka z Mocą”! Nawet nieźle brzmi, jak fragment spotu reklamowego albo zapowiedź przystojnego konferansjera w czasie uroczystej gali rozdania nagród czy przyznania znaku „Teraz Polska”. Może słowo „nauka” jest najmniej marketingowe. Kojarzy się z wysiłkiem, przywołuje nie zawsze miłe szkolne wspomnienia: klasówki, odpytywanie przed tablicą, zadania z fizyki, których żadną miarą nie można było rozwiązać. Za to „nowa” i „z mocą”, to wyrażenia na miarę naszych oczekiwań. Pewnie dlatego dobrze się sprzedają produkty opisane tymi słowami. Nowe albo nawet najnowsze generacje obojętnie czego; nowe, wiosenne czy zimowe kolekcje butów albo spinek do koszul, no i nieśmiertelne proszki do prania, z mocą oczywiście. Tak, chcąc nie chcąc, tkwimy zanurzeni po uszy w świecie, w którym zmiany pór roku rozpoznaje się coraz bardziej po kolejnych wyprzedażach w hipermarketach.

A jak jest z ewangelią? Czy „nowa nauka z mocą” jest tylko na jeden sezon? Przecież z doświadczenia wiemy, że nieustannie nowe jest wypierane przez nowsze, a mocne, przez mocniejsze. Czy nie dostaliśmy do ręki przeterminowanego produktu? Czy ewangelia ma jeszcze szansę, żeby była dziś nowa i mocna?

U św. Marka fragment mówiący o „nowej nauce z mocą” jest pełną zdziwienia, a nawet szoku, reakcją zgromadzonych w synagodze ludzi na fakt uwolnienia przez Jezusa opętanego człowieka. „Co to jest?”. Jesteśmy świadkami czegoś, co przerasta nasze możliwości pojmowania. Nie mamy nawet słów, żeby jakoś adekwatnie to nazwać. To coś zupełnie innego, coś spoza. Rozpadły się nasze skale, rozregulowały przyrządy pomiarowe. Wobec tego doświadczenia zupełnie śmieszne i nieważne wydają się teraz wyścigi idei i prawd – która nowsza, która bardziej trendy. Ewangelia jest szokiem, uderzeniem obuchem w głowę, przebudzeniem. Jej nowość i moc nie ustawia się w kolejce modelek na wybiegu. Ona nie musi się podobać. Ona ma obudzić. Dopóki wstrząsa, nie przestaje być nowa.

Pewnie nie bez znaczenia jest fakt, że wstrząsające okazało się przywrócenie przez Jezusa wolności człowiekowi, który dla innych był już bez szans. Jeśli takie rzeczy wciąż się dzieją i wciąż nas wytrącają z ustalonych kolein myślenia, ewangelia nie potrzebuje reklamy.