Jan zobaczył podchodzącego ku niemu Jezusa i rzekł do Niego: «Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata».
Nagrania kazań na niedzielę:
Wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy!
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Boża solidarność
Jacek Szymczak OP
Iz 55, 1-11 • Iz 12 • 1 J 5, 1-9 • Mk 1, 7-11
Bóg miał całą wieczność, by się nam ukazać. Mógł to zrobić w dowolnym czasie, w inny sposób. A jednak zrobił to tak, jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii: stanął nad Jordanem w jednym szeregu z grzesznikami. Tak właśnie objawia się światu Jezus – Mesjasz: solidarny z najbardziej potrzebującymi, ramię w ramię z braćmi i siostrami, którzy są świadomi grzeszności i pragną oczyszczenia. Ten wybór Jezusa dobitnie i publicznie potwierdza swoim słowem Ojciec: Tyś jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Chrzest stanowi fundamentalny wybór wolności Jezusa: solidarność z ludźmi. Ponieważ my nie możemy się wznieść ku Niemu, On zstępuje ku nam, po to byśmy my stali się solidarni z Bogiem we wszystkim. Nie ma innej drogi.
Jezus przychodzi do Jana i przyjmuje chrzest, mimo że go nie potrzebuje. Robi to bardziej dla nas niż dla siebie. On, Syn Boży, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, nie potrzebował nawrócenia. Był wolny od jakiegokolwiek grzechu. Jednak ten gest jest zdecydowanym utożsamieniem się Jezusa z nami, grzesznymi ludźmi. Mocną i głęboką symbolikę tego wydarzenia podpowiada nam również geografia. Otóż dolina Jordanu leży poniżej poziomu morza, w depresji. Mało tego, jest to największa depresja, najniżej położony teren na Ziemi. W tej biblijnej scenie solidarny aż do granic Bóg jest w najniższym punkcie naszej planety, w miejscu ostatnim, najbardziej oddalonym od nieba. Dlatego nawet wtedy, gdy myślisz, że jesteś daleko od Boga: zapomniany i niegodny, On jest już z tobą tam, gdzie ty. Zawsze. Bo tak odważny i solidarny Jezus nie boi się najgłębszych terenów mojego życia, chętnie wejdzie tam, gdzie jest mój grzech, wstyd, niezadowolenie i porażka. Nie zostaje jednak na dnie, chce wyjść razem ze mną i powiedzieć mi to, co usłyszał od Ojca: jesteś moim synem, podobasz mi się! Wierzę, że to zdanie ma moc wyprowadzić każdego z nas z najgłębszego dna. Przywraca nam godność i tożsamość, pokazuje, jak myśli o nas solidarny z człowiekiem Bóg.
Jezus Chrystus jest Tym, który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha
Zobaczyć Łaskę
Mariusz Tabaczek OP
Iz 55, 1-11 • Iz 12 • 1 J 5, 1-9 • Mk 1, 7-11
W narracji przedstawiającej scenę chrztu Pańskiego wszystko wydaje się jasne i oczywiste. Gdy czytamy Ewangelie synoptyczne opisujące to wydarzenie, przed oczami stają nam zwykle obrazy mistrzów malarstwa przedstawiające wszystkie kluczowe postaci tej sceny. Widzimy Jezusa, Jana Chrzciciela oraz gołębicę zstępującą w promieniach rozświetlających niebo. Mało tego – widzimy także mieszkańców Judei – naocznych świadków dokonujących się właśnie spraw Bożych. Odważniejsi artyści – jak chociażby średniowieczny malarz Giotto di Bondone – decydują się nawet przedstawić samego Boga Ojca wypowiadającego słowa, w których odnaleźć mamy potwierdzenie Boskiego pochodzenia Jezusa. Wszystko jest jasno i wyraźnie zdefiniowane. A zatem – może wreszcie udało się nam znaleźć empiryczny i możliwy do zweryfikowania dowód na realność działania Boga? Może wreszcie udało się nam zobaczyć Łaskę?
Niestety, piękne i niezwykle sugestywne przedstawienia scen z życia Jezusa mogą być czasem mylące. Z Ewangelii Marka bowiem dowiadujemy się, że tylko sam Jezus ujrzał otwarte niebiosa i Ducha zstępującego na Jego osobę. Nie ma też ostatecznego dowodu na to, że świadkowie wydarzenia słyszeli głos z nieba. Zastanawiające, że ewangeliści, którzy tak często opisują reakcje ludzi na cuda zdziałane przez Jezusa i związane z Jego osobą, tym razem nie mówią nic o zachowaniu i reakcjach Judejczyków – rzekomych świadków chrztu Jezusa. Być może więc to, co najważniejsze, dokonało się nie tylko w widzialnych gestach, lecz także w sercu Jezusa?
Takie jest działanie wszystkich sakramentów Kościoła. Teologia uczy, że są one widzialnymi znakami niewidzialnej Łaski. Wyrażane w konkretnych znakach mają charakter obiektywny. Trzeba jednak pamiętać, że to, co dostrzegalne dla oka, nie oddaje w pełni istoty sakramentu. Nie działa on automatycznie. Ważna jest także wewnętrzna postawa tego, kto sakramenty przyjmuje, głębokie i osobiste doświadczenie obecności Boga w życiu człowieka. Tylko w tej przestrzeni można usłyszeć delikatny głos Stwórcy skierowany do każdego z osobna. Tylko w ciszy i pokorze wiary można przyjąć i zrozumieć prawdę, że jest się umiłowanym synem, umiłowaną córką Boga.
Gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo
i Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego
Hasło miłości
Cezary Binkiewicz OP
Iz 55, 1-11 • Iz 12 • 1 J 5, 1-9 • Mk 1, 7-11
Doskonale zdajemy sobie sprawę, że chrzest Jezusa był zupełnie inny niż ten nasz. Nie był i nie mógł być sakramentem, bo prawdziwym sakramentem Boga był Ten, który go przyjmował, Ten, który, będąc widzialnym człowiekiem, był jednocześnie niewidzialnym Bogiem. Woda nie mogła uświęcić Tego, który jedyny jest święty, ale sama, dzięki temu, że wszedł do niej Jezus, mogła się stać i stała się znakiem uświęcenia.
Chrzest w Jordanie był jednak czymś szczególnym w życiu Jezusa i Kościoła. Wylana woda była jak krople cytryny ujawniające na karcie tajemny zapis, który jest kluczem do zrozumienia całego tekstu. Bóg ukryty w księdze stworzenia odsłania swoją szczególną, do tej pory niespotykaną obecność w ludzkim słowie głoszącym wolność jeńcom i światło ociemniałym, a przede wszystkim przebaczenie grzechów. Bóg–Człowiek po wyjściu z wody sam postanowił zatroszczyć się o ten nikły płomyk i cieniuteńką trzcinę, którą jest człowiek, aby mógł rozbłysnąć potężnym światłem dla innych i stać się drzewem, w którego cieniu strudzony znajdzie odpocznienie, a głodny pośród gałęzi nasycenie. Ten wyjątkowy moment pobytu Jezusa nad wodami Jordanu doskonale rozumieli apostołowie i widzieli jego ważność, bo gdy zmuszeni byli dobrać jednego w miejsce Judasza i gdy pierwszy spośród nich w domu Korneliusza odsłaniał Bożą wolę zbawienia każdego człowieka, odwoływali się właśnie do tego wydarzenia.
Warto co jakiś czas, a święto Chrztu Pańskiego jest doskonałą okazją, powracać do tajemnicy naszego własnego chrztu. Powracać do cudu, podczas którego również do nas, jak niegdyś nad niewielką palestyńską rzeką, Bóg powiedział: „jesteś moim synem, córką umiłowaną”. W tym pierwszym sakramencie, w którym zamknięte drzwi do nieba otwierają się, Bóg daje nam hasło do właściwego zinterpretowania księgi naszego własnego życia. Hasło miłości, która jedyna może sprawić, że księga ta stanie się białym krukiem, tekstem ukrytym w sercu samego Boga. Nie lękajmy się na nowo odkrywać tej tajemnicy, dzięki której każdy z nas został zanurzony w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, prawdziwie obdarowany życiem Bożym. Czy ono tam jeszcze jest, czy dialog Boga ze mną jest kontynuowany?