Okaż nam, Panie, łaskę swoją i daj nam swoje zbawienie.
Nagrania kazań na niedzielę:
Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Przebudzenie
Wojciech Surówka OP
Iz 63, 16-17. 19; 64, 3-7 • Ps 80 • 1 Kor 1, 3-9 • Mk 13, 33-37
Jezus zachęca nas dzisiaj do czuwania. „Nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem”. Ostrzega nas przed tym, by nie zastał nas śpiących. Jednak, aby czuwać, trzeba się najpierw obudzić.
We fragmencie Księgi Proroka Izajasza czytamy o Izraelitach, którzy pogrążyli się w grzechu. Prorok skarży się przed Bogiem, że pozwala ludziom błądzić z dala od Niego. „Nikt się nie zbudził, by się chwycić Ciebie”. Nie tylko człowiek, który się oddala od Boga, pogrąża się w ciemności, ale i całe narody. Grzech, choć jest indywidualny, dotyka zawsze wspólnoty. Podobnie przebudzenie jednego człowieka wpływa na innych. Dzięki głoszeniu apostoła Pawła pierwsi chrześcijanie mogli doświadczyć łaski nawrócenia. Przebudzenie jednego wpłynęło na wielu. Aby móc czuwać, trzeba się najpierw przebudzić, czyli porzucić grzech.
A kiedy się już przebudzimy, trzeba sobie zadać pytanie: Jak czuwać?
Jezus daje przykład sługi, który czuwa nad powierzonym sobie domem. Dziś ten obraz może być mało czytelny. Dlatego powiedziałbym, że mamy czuwać jak matka, która cały czas, niezależnie od tego, co robi, zjednoczona jest ze swoim dzieckiem. Rozmawia z koleżanką, ale gdy tylko w dziecięcym pokoju zrobi się trochę ciszej, biegnie sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Podstawą czuwania jest miłość. Zatem aby czuwać, trzeba zrobić dwie rzeczy: porzucić grzech i kochać.
Grudniowe poranki zawsze będą mi się kojarzyły z roratami. Wychodziliśmy z domu, gdy było jeszcze ciemno. Po drodze można było zauważyć, jak z uliczek i domostw płyną w tę samą stronę słabe, kołyszące się tuż nad ziemią światełka. To inne dzieci również szły na roraty, niosąc zrobione przez siebie lampiony. Ta wizja eschatologicznej wspólnoty Kościoła, ludzi przebudzonych, zmierzających ku Bogu, towarzyszy mi od najmłodszych lat.
Nie doznajecie braku żadnej łaski,
oczekując objawienia się Pana naszego, Jezusa Chrystusa
Czuwajcie!
Dominik Jarczewski OP
Iz 63, 16-17. 19; 64, 3-7 • Ps 80 • 1 Kor 1, 3-9 • Mk 13, 33-37
Jak co roku na początku adwentu słyszymy to samo wezwanie: „Czuwajcie!”. Wiele już powiedziano o tym, że żyjąc w kulturze internetu i fast foodów, odzwyczailiśmy się od czekania. Zwyczajnie nie mamy na to czasu. Nasze kalendarze są szczelnie upchane kolejnymi zajęciami. Nie chodzimy już, ale biegniemy. Nie czytamy, ale kartkujemy. Nie myślimy, ale zapoznajemy się.
Może jednak problem leży jeszcze gdzieś indziej? Może my po prostu już nic więcej nie oczekujemy od życia? Może znudziliśmy się wiecznym „jeszcze nie”? Może zbyt wiele razy nadzieja zawiodła? Może w gruncie rzeczy tak jest lepiej? Bo jeśli nie spodziewamy się za dużo, to małe też będzie rozczarowanie. I w ten sposób, chcąc zachować spokój i równowagę ducha, pogrążamy się w codziennym trwaniu, pustce wyciszonych pragnień, którą tylko co jakiś czas przerwie zgrzyt pogrzebu.
Co to znaczy czuwać? Czuwa matka przy chorym dziecku. Czuwa wędrowiec przy ogniu, aby płomień nie zgasł i dzikie zwierzęta nie wtargnęły do obozu. Czuwa strażnik na wieży, nasłuchując zbliżającego się wroga. Czuwa ten, kto jest w posiadaniu jakiegoś skarbu, kto zna jego wartość i ceni ją. Z drugiej strony wie, że wartość ta jest realnie zagrożona. Dlatego poświęca swój sen i spędza długie nocne godziny wsłuchany w ciszę.
„Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 21). Jaki jest twój skarb, przy którym spędzasz bezsenne noce? Ku czemu bije twoje serce? Gdzie złożyłeś swoją nadzieję?
„Czuwajcie!” – Głos Jezusa wzywa dziś do powstania ze snu. Do obmycia klejących się oczu zimną wodą Jego Słowa. Do tego, by wznieść się ponad chaos codziennego rozdrabniania się na tysiące bezcelowych działań. Do tego, by spojrzeć w górę i dojrzeć tam SENS (logos) – konkretnie: Osobę Zbawiciela, który nadaje kierunek naszej historii; który przychodzi z obietnicą twojego zbawienia. Sprawia, że teraz każda z tych tysięcy drobnych spraw nabiera prawdziwego ZNACZENIA.
Bądź wierny i czuwaj! Bo wierny jest Ten, który zawsze nad tobą czuwa.
A jednak, Panie, Ty jesteś naszym Ojcem; my jesteśmy gliną, a Ty naszym Twórcą
Bez dlaczego
Krzysztof Popławski OP
Iz 63, 16-17. 19; 64, 3-7 • Ps 80 • 1 Kor 1, 3-9 • Mk 13, 33-37
Adwent ma swój charakterystyczny język: powtarzane wielokrotnie formuły o oczekiwaniu, czuwaniu i modlitwie napawają nas pobożnym wzruszeniem lub niepobożnym zniechęceniem. Gdzieniegdzie poranne roraty przy świecach i pięknych adwentowych pieśniach budzą nasze religijne tęsknoty. Mimo wszystko czujemy się w tym dosyć obco i jest to w pewnym sensie obok naszego życia.
Jak odnaleźć się w takim doświadczeniu: wiemy, że adwent to ma być czas szczególny, a zarazem nie bardzo rozumiemy, co miałoby to znaczyć. Pomocna może się okazać formuła dominikańskiego mistyka Mistrza Eckharta: „żyć bez dlaczego, pracować bez dlaczego, kochać bez dlaczego”. Po prostu żyj, pracuj, kochaj. Ktoś może błędnie pomyśleć: „Nareszcie jakiś ksiądz powiedział, żeby żyć, jak się chce”. Eckhart mógłby uzupełnić: żyj, pracuj i kochaj bez dlaczego, to znaczy żyj, kochaj, pracuj tak, jakby Jezus był blisko.
Mając pewność, że Pan przychodzi, mogę oddać się danemu mi czasowi. To tak jak z nienarodzonym dzieckiem, do którego się mówi, dotyka się brzucha matki, żeby poczuć kopnięcie, posłuchać bijącego serca. Psychologia prenatalna tłumaczy, że ma to wielkie znaczenie. To małe, niewidoczne dziecko już wtedy jest kształtowane, nabiera poczucia bezpieczeństwa i miłości.
Moje codzienne zmaganie się z życiem, miłością, pracą, nauką to przygotowanie miejsca Panu Bogu we mnie, by się narodził. Wtedy nasze cierpliwe oczekiwanie na spóźniający się tramwaj, czuwanie, by nie wykipiało mleko bądź w zmęczeniu powtarzana modlitwa Ojcze nasz stają się jak światło adwentowej świecy.
Światło adwentowych świec nie tylko symbolizuje nasze czuwanie, przypomina nam także, że pali się w nas już światło, który otrzymaliśmy na chrzcie świętym, dlatego możemy ciągle prosić: „Obym mógł zasłużyć, żeby moja pochodnia zawsze w nocy płonęła w świątyni Pana i świeciła wszystkim wchodzącym do domu mego Boga! Udziel mi, Panie, w imię Jezusa Chrystusa, Twego Syna i mego Boga, tej miłości, która nigdy nie ustaje, tak aby moja pochodnia świeciła i nie gasła; aby dla mnie była żarem, dla innych światłością” (św. Kolumban).