Bywa, że któremuś z braci trafi się patron, który za nazwiskiem nie ma OP.
Każdy z braci na życie w Zakonie dostaje swojego patrona. Ma on być dla młodego dominikanina wsparciem, które z wiekiem, mamy nadzieję, przerodzi się w przyjaźń. Zaskakujące jest to, jak wśród wielu dominikańskich osobowości patron i jego podopieczny zgadzają się ze sobą charakterem, zdolnościami bądź przeżywaniem swojego kaznodziejstwa.
Bywa niekiedy tak, że musi potrwać, nim brat i jego patron znajdą wspólny język. Duża nieufność ze strony niektórych braci wobec ich towarzyszy na dalsze lata najczęściej kończy się wtedy, gdy odkrywamy, że to właśnie swojemu patronowi zawdzięczamy pomoc.
Piękne jest to, jak początkujący dominikanie wertują żywoty świętych, legendy o wspomożycielach – by odnaleźć cechy wspólne. Jakże fascynujące bywają twarze braci, którzy odkrywają, że wspólną cechą obu – jego i patrona – nie jest ta, którą na początku sobie upatrzyli i zdecydowali ją w sobie rozwijać.
Bywa, że wśród wielu patronów na życie zakonne trafi się któremuś z braci ten, który za nazwiskiem nie ma OP. Jednym z bohaterów takich historii jest św. Józef. Brat zapraszając go do rodziny Kaznodziejów w pewnym momencie odkrywa ze wstydem na twarzy, że ów święty już dawno się w tym domu rozgościł, i że to on tam na niego czeka. Żadne zaproszenie nie jest mu do niczego potrzebne.
Piękna jest ta rodzina Bożych szaleńców, którzy zdecydowali się zostawić wszystko, żeby pójść za Chrystusem. Idąc po Jego śladach, naśladowali Patriarchę Dominika, który dobrze wiedział, że jeżeli nie odtworzy dokładnie we własnym życiu ścieżki swojego Mistrza, donikąd nie dojdzie, niczego nie osiągnie. Długa jest litania tych, którzy przeszli tą drogą w świętości. Nieustnie zwróceni w stronę celu, jakim jest życie wieczne przy Bogu. Podążali w wyznaczonym kierunku zostawiając tam swój ślad – własną wyjątkowość.
Mozaika charakterów, talentów, historii wydaje się być nieskończona. Niedokończone jest to dzieło. Pod płaszczem Matki Bożej jest jeszcze sporo miejsca dla tych, którzy ucząc się od poprzedników, chcą zrealizować swoje pragnienie życia w Bogu.
Podobnie jak nasi wielcy patroni – święci bracia i siostry Zakonu Świętego Ojca Dominika – chcemy głosić Boga prawdziwego. Tak jak w ich życiu, także w naszym Pan chce zdziałać wielkie cuda. Pomnażając w nas wszystko, co złożył, nieustannie chce nas zaskakiwać swoją mocą. Nie należy ulegać błędnemu przekonaniu o sielankowości naszych relacji tak z patronami, jak i z samym Stwórcą.
Życie dominikańskie jest zmaganiem, każde życie po grzechu pierworodnym jest wysiłkiem. Dojrzewanie do świętości wiąże się z wieloma trudnościami. Za przykład niech posłużą nam doświadczenia Katarzyny ze Sieny, Piotra z Werony, Marcina de Porrès, czy życiorysy bliższe naszym czasom: Michała Czartoryskiego, Józefiny Sauleda Paulis czy Reginaldo Hernandesa Ramireza.
Wspominając Świętych Zakonu Kaznodziejskiego, prośmy za nas, aby i nam nie zabrakło gorliwości w głoszeniu Ewangelii. Niech Dobra Nowina będzie naszym pokarmem na drogę, w którą wyruszamy naśladując naszych wielkich poprzedników. Tak jak oni, idąc za Chrystusem.