Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Mądrość jest wspaniała i nie więdnie, ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują
 Mądrość jest wspaniała i nie więdnie, ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Granice miłosierdzia

 Paweł Krupa OP

 Mdr 6, 12-16 • Ps 63 • 1 Tes 4, 13-18 • Mt 25, 1-13

W Mateuszowej Ewangelii panny mądre i głupie oczekują przed zamkniętymi drzwiami domu weselnego na przybycie pana młodego. Znam tę historię na pamięć, a kiedy dzisiaj po raz kolejny ją czytam, to staje przede mną pytanie o granice miłosierdzia. Bo czy panny mądre zachowują się zgodnie z chrześcijańskim obowiązkiem dzielenia się i wspomagania słabszych? Czy nie powinny użyczyć oliwy biednym, roztargnionym towarzyszkom? Czy nie zachowują się jak samolubne i zadowolone z siebie cwaniaczki? „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie i kupcie sobie” (Mt 25,9), odpowiadają na prośbę o pomoc. A może warto było podjąć ryzyko, może oliwy by starczyło? W końcu przecież pan młody zdążył nadejść, kiedy głupie panny były jeszcze w drodze do sklepu – była więc jakaś szansa. Na pierwszy rzut oka panny mądre wydają się po prostu małoduszne.

Dla zrozumienia tej przypowieści kluczowe jest dobre odczytanie obrazu uczty weselnej. Otóż jest ona metaforą zbawienia, czyli ostatecznego wejścia do wiecznego królestwa zmartwychwstałego Oblubieńca. To sprawa najpoważniejsza w życiu i dlatego w tym przypadku ryzykować nie wolno. Aby pomóc innym, można ryzykować utratę świętego spokoju, majątku, zdrowia, a nawet życia – nigdy jednak życia wiecznego.

Jedyną granicą dla Bożego miłosierdzia jest wolna wola człowieka, który ma możliwość odrzucenia ojcowskiej miłości Stwórcy. Obyśmy nigdy nie skorzystali z naszej wolności w podobny sposób! Jedyną granicą dla miłosierdzia człowieka jest zagrożenie zbawienia wiecznego. Z żartobliwym politowaniem patrzymy na przysłowiowego Cygana, który dał się „powiesić dla towarzystwa”. Do piekła „dla towarzystwa” poszedł tylko jeden człowiek, Bóg – Jezus Chrystus. Każdy inny, który próbowałby takiej eskapady, byłby po prostu głupcem. Obyśmy nigdy, dla najwznioślejszych nawet celów, nie narażali naszego zbawienia na możliwość jego utraty – bądźmy mądrzy!

 

Jeśli wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim
Jeśli wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał,
to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim

Poznaję twoją twarz

Stanisław Nowak OP

Mdr 6, 12-16 • Ps 63 • 1 Tes 4, 13-18 • Mt 25, 1-13

Królestwo niebieskie nadciąga i chce przeniknąć nasz świat. Nie dzieje się to jak w katastroficznym filmie, w którym wielka fala czy kosmici burzą cywilizację niczym klocki układane przez stulecia. Królestwo Światła Niestworzonego przychodzi w najbardziej naturalny sposób, bo nasza ludzka natura została stworzona właśnie dla niego, jak lampa dla Światła. Człowiek jest naczyniem, a jego życie oliwą, bez której nie zapłonie. To wielki dar, który poznajemy tylko w Jezusie Chrystusie. Jak inaczej wyobrazić sobie człowieka niż jako pochodnię dla ognia, którym jest Boże Życie? Jaki jest sens i przeznaczenie lampy i jej światła?

Życie porównane do oliwy staje się tutaj potężną metaforą. Oliwa powstaje w długim i wielowymiarowym procesie: pielęgnowane drzewo dojrzewa w owoce w swoim czasie, następnie zbiór oliwek swoją dojrzałość przekroczy w tłoczni, skąd wyrafinowana oliwa wędruje do sprzedawców lamp. Oliwa nosi w sobie drzewo, drogę, która ma swój rytm i historię. Sięga jednak znacznie dalej niż granice wyznaczone jej przez to, co materialne. Drzewo odnajduje ostatecznie swoją tożsamość w świetle, które służy celom największym i najgodniejszym: w języku Biblii jest świętym nośnikiem Boskiego Życia.

Jezus w przypowieści o pannach ostrzega przed niedocenianiem oliwy. Można być człowiekiem i tylko egzystować, trwać w próżności glinianego naczynia. Grzech głupoty dotyczy właśnie pustych chęci, wielkich pragnień nigdy niepodjętych. Oczekiwań pastelowego i słodkiego Nieba, przy pogardzaniu życiem tu i teraz, w którym Ojciec, tak jak w Jezusie, chce osobiście troszczyć się o drzewo i „produkcję” najczystszej oliwy. Duch Święty posłany nam już rozpala pochodnię, aby twarz syna/córki zajaśniała Jego podobieństwem.

Płomień zajaśniał w czasie chrztu. Dosłownie. Zazwyczaj pośpiesznie – bo dzieci płaczą, a rodzina czeka na rosół – zapalona została świeca. W jej blasku Oblubieniec spojrzał na całego żyjącego człowieka przez okno duszy i powiedział: „W tym świetle poznaję twoją twarz, obraz i podobieństwo do Mnie. Chodź i poznaj Ojca, Jedynego i Prawdziwego Boga oraz tego, którego posłał – Jezusa. Zakosztuj tańca i radości Boga w Trójcy”. Podtrzymując to światło, nie zapomnijcie o oliwie.

 

Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny
Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny

Nie bójmy się ostrych słów

Adam Sulikowski OP

Mdr 6, 12-16 • Ps 63 • 1 Tes 4, 13-18 • Mt 25, 1-13

Z ogromną ciekawością zajrzałem do najnowszego przekładu Nowego Testamentu, który udało mi się na chwilę pożyczyć od jednego z współbraci. Okazało się, że to nowe tłumaczenie mówi wprost, że pięć panien było mądrych, a pięć – po prostu głupich. Dosadnie i konkretnie. Poprzednie tłumaczenia były bardziej łagodne i ostrożne w słowach – mówiły o pannach „nieroztropnych”.

Wielu z nas jest zarażonych wszechobecną „polityczną poprawnością” i boimy się wypowiadać słowa mocne i ostre. Nie wypada nazwać kogoś głupim, to niekulturalne, no i przecież może kogoś urazić. W sytuacjach, które wymagałyby ostrej reakcji, przyjmujemy postawę, która może czynić więcej złego niż dobrego. Czy nie jest bowiem tak, że gdy chodzi o rzeczy naprawdę poważne, powinniśmy zająć wyraźne stanowisko? Nie zachęcam wcale do tego, aby być niekulturalnym, raczej zastanawiam się, czy zbytnia układność nie rozmywa problemów, przed którymi stajemy?

Ostre słowa najlepiej zastosować najpierw do siebie. Byłoby poważnym błędem, gdybyśmy odnosili się tak jedynie do innych.

Jak można nazwać sytuację, gdy ktoś ma świadomość, że oliwa będzie potrzebna do lamp, a jednak jej nie zabiera? Czy nie jest to głupota? Czy nie jest głupotą moje postępowanie, w którym wiedząc, że moje życie jest przygotowaniem na spotkanie z Panem, nie uzbrajam się w to, co mnie do tego uzdalnia? Jeśli jestem przekonany o tym, że dzięki codziennej modlitwie prosto, głęboko i skutecznie działa we mnie łaska, i o tę modlitwę nie dbam, czy nie jest to głupota? Może czasem warto powiedzieć sobie samemu – człowieku, głupi jesteś, zastanów się trochę! Tu chodzi o rzeczy najważniejsze, chodzi o Twoje życie, więc może warto, aby w końcu coś Tobą wstrząsnęło!

Nie bójmy się ostrych słów. Jestem przekonany, że i one mogą płynąć z miłości. Bóg w swojej miłości jest zatroskany o dobro każdego z nas, a czasem z troski o kogoś trzeba użyć mocniejszych słów, aby poruszyły do głębi i poprowadziły do nawrócenia. Królestwo niebieskie to stawka zbyt duża, aby przez głupotę ją utracić.