Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie. Błogosławione Jego królestwo, które nadchodzi.
Nagrania kazań na niedzielę:
Trzeba, ażeby królował, «aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy»
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Wszystko
Dominik Jarczewski OP
Ez 34, 11-12. 15-17 • Ps 23 | 1 Kor 15, 20-26. 28 • Mt 25, 31-46
Przypowieść o sądzie, rozdzielaniu dobrych i złych jak owce i barany może w nas budzić pewien niepokój. Wprawdzie Jezus objawia niesamowitą prawdę, że żaden gest miłosierdzia nie idzie na marne i każdy będzie nam policzony, ale to samo mówi o zaniechaniu dobra. Nie chodzi więc już o złamanie jednego z przykazań, rozmyślne wyrządzenie komuś zła, ale o samą obojętność wobec potrzeb bliźniego. A to wykracza poza jakikolwiek możliwy do spisania kodeks praw i obowiązków. Zaczynam więc kalkulować, czy więcej zrobiłem tego cichego, ukrytego dobra, czy więcej zaniedbałem. Jak tu dobrać proporcje? Jak mierzyć jedno dobro innym? Jedno „wszystko” przeciw „wszystkiemu” drugiemu.
A przecież to nie koniec wątpliwości. Kryterium przynależności do królestwa Bożego jest dobro wyświadczane bliźniemu. Owszem, a co z Bogiem? Syn Człowieczy nie pyta o wiarę, że o pobożności już nie wspomnę. To znaczy, że dla niewierzących droga do nieba jest szeroko otwarta? I dla tych, którzy się Boga wyparli, ale dobrze żyli? Dla bluźnierców także?
Żeby nie plątać się dalej w tych rozważaniach, trzeba ustalić, o czym ta przypowieść mówi, a o czym – nie. Dla współczesnych Jezusa kwestia wiary czy niewiary nie stanowiła problemu. Zapewne, gdyby przeprowadzić wśród nich ankietę, wskazaliby wszystkie wymagania „religijne”. Jezus nie potrzebuje o tym przypominać. Przynajmniej nie w tym miejscu. Musi jednak przypomnieć to, co nieoczywiste: że miłość bliźniego – a jak miłość, to bez granic – nie jest nieobowiązkowym dodatkiem do wymagań pobożności. Jest tak samo ważna jak oddawanie czci Bogu, bo nie da się oddzielić jednej i drugiej miłości.
Jezus mówi jednak jeszcze coś innego – rewolucyjnego. On, Król, utożsamia się z najmniejszym. W nim cierpi biedę i w nim woła o naszą dobroć. To niezwykła mądrość, że Kościół właśnie ten tekst przypomina w Uroczystość Chrystusa Króla.
Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście
Dwie są drogi
Cyprian Klahs OP
Ez 34, 11-12. 15-17 • Ps 23 | 1 Kor 15, 20-26. 28 • Mt 25, 31-46
Obraz królestwa, króla, monarchy jest dla nas mało czytelny, bo nie żyjemy w monarchii, a te, które znamy, są tylko symboliczne, reprezentacyjne. Monarchia oznacza, że jest jedno źródło i jedna zasada wszystkiego – nie ogień, powietrze, woda czy bezkres, jak dla starożytnych filozofów greckich, ale Chrystus! „Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone” (Kol 1,16). W tym sensie wszyscy chrześcijanie są monarchistami.
Dzisiejsza ewangelia stawia nam pytanie – a pytanie zawsze daje do myślenia – komu służymy? Każdy z nas służy przecież czemuś lub komuś. Warto służyć temu, co dźwiga nas ku górze, nigdy temu, co ściąga nas w dół.
O czym zatem jest ta ewangelia? O owcach i kozłach? Tak. O dobrych i złych? Tak. O Sądzie Ostatecznym? Tak. O miłości bliźniego? Tak. Ostatecznie jednak jest to ewangelia o powadze życia i odpowiedzialności za wybory, których dokonujemy. Co nie znaczy, że w życiu nie może być radości i lekkości. Ta powaga oznacza, że to, co robimy, ma znaczenie, jest ważne nie tylko teraz, lecz także w przyszłości.
W Starym Testamencie czytamy: „Patrz, kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego i chodzić Jego drogami… Wybierajcie więc życie, abyście żyli…” (Pwt 30, 15nn). Chrześcijanie pierwszych wieków nosili w pamięci takie słowa: „Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci – i wielka jest między nimi różnica” (Didache 5, 1). Ewangelia odsłania rąbek tajemnicy – jaki będzie, jaki jest kres tych możliwych dla człowieka dróg. Dlatego jest to ewangelia o powadze i doniosłości tego, co robimy już teraz, dzisiaj. Każda właściwie decyzja, wybór, każdy czyn i każde zaniechanie dobra, każdy dzień jest krokiem na jakiejś drodze.
Żydowskie powiedzenie głosi: „Każda chwila naszego życia jest nitką strzępioną z wieczności”, zaś stare łacińskie przysłowie przypomina: „Cokolwiek czynisz, czyń dobrze i wypatruj końca”.
Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisku
Trzeba, aby królował
Marcin Babraj OP
Ez 34, 11-12. 15-17 • Ps 23 | 1 Kor 15, 20-26. 28 • Mt 25, 31-46
Kiedy w 1925 roku papież Pius XI wprowadził doroczną uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, szukał ratunku dla ludzkości, pragnął odpowiedzieć na szerzący się liberalizm i bezbożnictwo. Chciał wprowadzić Chrystusa zmartwychwstałego, zwycięzcę grzechu i śmierci we wszystkie dziedziny życia. Uświadomienie sobie tej tajemnicy jest również potrzebą naszego czasu, kiedy to wielu ludzi – według słów Jana Pawła II – myśli i żyje tak, jakby Boga nie było. Jednak każdy pragnie uporządkowania świata i życia osobistego w duchu miłości i pokoju. Uroczystość Chrystusa Króla jest zapowiedzią spełnienia najgłębszych oczekiwań ludzkości.
W czytaniach mszalnych Chrystus Pan ukazywany jest jako pasterz, król i sędzia. W Księdze Ezechiela pasterz cieszy się swymi owcami, szuka rozproszonych. „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisku – wyrocznia Pana Boga” (34, 15). Podczas swej publicznej działalności Jezus szukał ludzi zagubionych i oddalonych od Boga. „A widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza” (Mt 9, 36).
Ostatnie zdanie czytania Ezechiela (34, 17) przygotowuje wspaniałą scenę Sądu Ostatecznego z Ewangelii Mateusza (25, 31-46) podczas powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa, króla–pasterza– –sędziego: „Do was zaś, owce moje, tak mówi Pan Bóg: Oto Ja osądzę poszczególne owce, barany i kozły”. Oto przybywa król, by ukazać miłosierdzie Boga i wymierzyć sprawiedliwość. Przychodzi Odkupiciel człowieka, zmartwychwstały Pan w chwale, aby odnieść ostateczne zwycięstwo nad szatanem, grzechem i śmiercią. Święty Paweł mówi o ponownym zjednoczeniu całego stworzenia wokół Chrystusa. „Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć” (1 Kor 15, 25-26).
Chrystus oddaje Ojcu całe odzyskane stworzenie. Przychodzi przy końcu czasów, by ustanowić „niebo nowe i ziemię nową” (Ap 21, 1) i nowe Królestwo. Dzisiejsza uroczystość zapowiada drugie przyjście Chrystusa w mocy i majestacie, gdy dopełnią się dzieje świata i człowieka. Będzie to przyjście upragnione, które rozwiąże gmatwaninę dobra i zła.
W Ewangelii św. Mateusza król utożsamia się z biednymi, maluczkimi, spragnionymi miłości. Za swego życia na ziemi Jezus przychodził do tych, którzy oczekiwali uzdrowienia i ocalenia. Wszystko, co uczyniliśmy jednemu z braci najmniejszych albo czego nie uczyniliśmy, odnosi się do Chrystusa i będzie podstawowym kryterium sądu nad nami.