Niech Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przeniknie nasze serca swoim światłem, abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę
 Bóg mój według swego bogactwa
zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Kto kogo wyprzedzi?

 Tomasz Golonka OP

 Iz 25, 6-10a • Ps 23 • Flp 4, 12-14. 19-20 • Mt 22, 1-14

Gospodarz wyrzucił z uczty człowieka nie dlatego, że był zły. Wyrzucił go, bo nie był odświętnie ubrany. Hm… Co to znaczy? Że bez względu na to, czy jestem dobry, czy zły, i tak zostanę wpuszczony na ucztę? A może wystarczy się odświętnie ubrać, żeby nie być wyrzuconym z uczty? Nie. To nie znaczy tyle. Bo po pierwsze, na ucztę jestem wpuszczony nie dlatego, że jestem dobry czy zły. Na ucztę jestem wpuszczony, bo jestem zaproszony! Gospodarz powiedział: „Kogokolwiek spotkacie, zaproście na ucztę”. Poza tym to nie ubranie decyduje o tym, czy zostanę, czy nie zostanę z uczty wyrzucony. Jeśli miałoby decydować ubranie, to wystarczyłoby „dbać o zewnętrzną stronę misy czy kubka, a w środku można by być pełnym wszelkiego plugastwa” (por. Mt 23, 25). A tak nie jest.

Ta przypowieść o dobrych i złych nasuwa mi na myśl sformułowanie: „podejście duszpasterskie”, które pojawiło się przy okazji encykliki papieża Franciszka Amoris laetitia. Doktryna się nie zmienia, ona jest ciągle taka sama, chodzi natomiast o to, by dzięki podejściu duszpasterskiemu pozwolić na udział w uczcie, doprowadzić do źródła wszystkich, których się da, i na tyle, na ile się da. By nikogo nie odesłać głodnego ani spragnionego. Owszem, nie można zabierać chleba dzieciom i rzucać psom (por. Mt 15, 21-28), lecz przecież „szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów”. Co zatem z tym wyrzuconym, który nie był odświętnie ubrany? Ubranie jest symbolem – skoro jestem zły, a mimo to zostałem zaproszony, to dam z siebie chociaż tyle, że się porządnie ubiorę. „Założę na siebie” przynajmniej skruchę i wdzięczność. A jeśli wyrzucony należał do tych dobrych? (W przypowieści nie jest powiedziane, że należał do złych). Uwaga! Sama przynależność do dobrych niczego nie gwarantuje. „Nie każdy, który Mi mówi: Panie! Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego!”. (Mt 7, 21). Uprzedzą go celnicy i grzesznicy…

 

Po wieczne czasy zamieszkam u Pana
Po wieczne czasy zamieszkam u Pana

Boże smaki

Norbert Kuczko OP

Iz 25, 6-10a • Ps 23 • Flp 4, 12-14. 19-20 • Mt 22, 1-14

Od czasu do czasu przychodzą do mnie ludzie, którzy po dłuższym czasie, nierzadko po kilku latach decydują się wrócić do Kościoła, do życia sakramentami. Za każdym razem zadaję pytanie: Co cię do tego skłoniło? I zazwyczaj słyszę: Głód i tęsknota, której nie udało mi się zagłuszyć. Po takich słowach odczuwam ulgę i radość. Bo to znaczy, że nie zewnętrzne okoliczności w postaci ślubu, chrztu, czy pogrzebu sprawiły, że ktoś chce się ponownie zbliżyć do zastawionego przez Boga stołu, ale tęsknota.

Święty Augustyn, komentując List św. Jana, pisze: „Całe życie prawdziwego chrześcijanina jest świętą tęsknotą. Za czym zaś tęsknisz, tego jeszcze nie widzisz. Gdy jednak tęsknisz, wówczas stajesz się podatnym do przyjęcia tego, co zobaczysz, gdy nadejdzie”. Tęsknota jest stanem nieprzyjemnym, ponieważ jest doświadczeniem braku, nienasycenia, ale ona też przygotowuje serce do przyjęcia daru. Nikt przecież nie lubi, kiedy jest mu nieprzyjemnie, dlatego ludzie często decydują się na zapychanie tęsknoty byle czym, aby jak najszybciej się pozbyć tego frustrującego doświadczenia. Konsekwencje takiego postępowania bywają poważne, choć nie zawsze od razu zauważalne. Tęsknota ma potężną moc, ponieważ otwiera ciasny, ludzki świat na nowe horyzonty, ale często wymaga cierpliwości i umiejętności oczekiwania. Zapychanie się szybko i byle czym sprawia, że zagłuszamy prawdziwą tęsknotę i sami siebie pozbawiamy tego, co naprawdę może nasycić i rozwijać w nas życie.

Byłem kiedyś zaproszony do przyjaciół na kolację. Zanim wyszedłem, dopadł mnie głód, który wcześniej zlekceważyłem i przed samym wyjściem zaatakowałem klasztorną lodówkę. Zjadłem, co było pod ręką, szybko i byle jak. Kiedy dotarłem na kolację, byłem już „napchany” i choć na stole widziałem prawdziwą ucztę, nie miałem ochoty nic jeść. Było mi wstyd i głupio, kiedy pojawiały się kolejne pysznie wyglądające dania, a ja stosowałem różnego rodzaju wymówki, ponieważ zupełnie nie miałem już miejsca, żeby się nimi nasycić. Kto lekceważy tęsknotę, która wymaga wrażliwości i cierpliwości, wpada w pułapkę pożądliwości, która domaga się natychmiastowego i gwałtownego nasycenia głodu.

Bóg przez swoje Słowo zapewnia, że ma dla mnie i dla ciebie przygotowaną ucztę z tego, co najlepsze, z tego, co naprawdę i w pełni nasyci. Co więcej, On sam zajmie się usługiwaniem i otrze wszelką łzę. Ważne pytanie, które stawia nam dziś Bóg, brzmi: Czy jesteś gotów cierpliwie i z tęsknotą czekać, by w końcu odkryć smak Bożych darów, czy wolisz pożądliwie napychać się tym, co zaspokoi głód tylko na chwilę, i omijać zaproszenie na prawdziwą ucztę?

 

Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów ucztę
Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów ucztę

Bierz i jedz!

Cyprian Klahs OP

Iz 25, 6-10a • Ps 23 • Flp 4, 12-14. 19-20 • Mt 22, 1-14

Dzisiejsza ewangelia to baśń: jest król, uczta, zaproszeni goście. Jezus posługuje się taką formą, dlatego że przemawia ona do wyobraźni. Oto król wyprawia ucztę. Stoły zastawione, sala przystrojona, orkiestra w pogotowiu, nowożeńcy czekają – tylko goście nie przyszli. Zaprasza ich ponownie – bez skutku. W końcu sprasza innych.

Za tą baśnią kryje się jednak coś więcej. W starożytności i średniowieczu podczas komentowania Pisma Świętego zwracano uwagę na różne poziomy interpretacji czytanego fragmentu. Podsumowywał to nawet krótki łaciński wiersz, który po polsku brzmi tak: „Sens dosłowny to opis wydarzeń, alegoria prowadzi do wiary, sens moralny wskazuje, co należy czynić, anagogia – dokąd dążyć”.

Sens alegoryczny tej przypowieści jest następujący: uczta oznacza królestwo Boże, wiarę, ale i Eucharystię; zaproszeni pierwotnie goście – Izraela; ci, którzy w końcu przyszli na ucztę, oznaczają pogan przyjmujących Ewangelię; człowiek bez szaty weselnej – ludzi, którzy wypaczają Ewangelię i banalizują wiarę.

Sens moralny możemy tłumaczyć jako zobowiązanie do troski o swoją wiarę, wskazanie konieczności uczestniczenia w Eucharystii, w wymiarze zaś ludzkim: jako zobowiązanie do pielęgnowania więzi z innymi. Na wesele zaprasza się krewnych i przyjaciół – odmowa przyjścia oznacza, że więzi rodzinne czy też przyjaźnie się lekceważy, że się nimi gardzi.

Sens anagogiczny – dokąd dążyć… Tym, co nas prowadzi do królestwa i co stanowi konkretny wyraz wiary, jest Eucharystia. „Błogosławieni, którzy zostali zaproszeni na ucztę Baranka”. Człowiek bez szaty weselnej i jego los są przestrogą przed obojętnością w podejściu do Eucharystii. Może ona być dwojaka. Pierwszy rodzaj: nie idę na mszę, bo mam ważniejsze i ciekawsze sprawy. Drugi typ obojętności dotyczy tych, którzy chodzą na mszę, może nawet bardzo regularnie. Jestem, ale nie doceniam wielkości i świętości tego, co się dzieje. Dla mnie przełomowym momentem w przeżywaniu Eucharystii było odkrycie, że słowa Jezusa: „Bierzcie i jedzcie… – bierz i jedz” są bezpośrednim zaproszeniem do komunii, a co za tym idzie – do takiego przeżycia mszy, żeby krok po kroku do tej komunii się zbliżać i przygotowywać. Chrystus nasyca kawałek chleba swoim Duchem – swoją Miłością i daje mi go, tak jak ktoś kochający daje kwiaty, których wartość właśnie na tym polega, że są przesiąknięte miłością.