Jawicie się jako źródło światła w świecie, trzymając się mocno Słowa Życia.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Ja jestem Pan, i nie ma innego, poza Mną nie ma boga
 Ja jestem Pan, i nie ma innego, poza Mną nie ma boga

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Co należy do Boga?

 Dominik Jarczewski OP

 Iz 45, 1. 4-6 • Ps 96 • 1 Tes 1, 1-5b • Mt 22, 15-21

Słuchając dzisiejszej Ewangelii, bardzo łatwo dać się uwieść wątkom polityczno-religijnym: co cesarskie, a co boskie? Tymczasem uważna lektura dwóch pierwszych czytań każe zwrócić uwagę na coś innego: na Boże powołanie i wybór. Cyrus, prawdopodobnie zupełnie nieświadomie, stał się narzędziem (czy może lepiej powiedzieć: współpracownikiem) Bożego miłosierdzia w stosunku do Izraelitów. W przypadku Tesaloniczan możemy mówić o świadomości (pogłębionej!) Bożego wyboru, której znakiem jest odpowiedź wiary. Jednak i w tym przypadku wybór chrześcijan jest tylko i aż odpowiedzią na Boże wezwanie. Nie od człowieka ta historia bierze swój początek.

Jeśli teraz wrócimy do Ewangelii, możemy ją odczytać w szerszym sensie. Istnieją w życiu sprawy, które realnie są w zasięgu naszego działania, i takie, na które nie mamy wpływu. Faryzeusze konfrontują Jezusa z poglądami zelotów, sprowadzających kwestię zbawienia do poziomu doczesnego: wzywali do zbrojnego powstania przeciw Rzymianom i odbudowania niepodległego królestwa Izraela. O tym, jak nierealny był to pomysł, świadczą dwie kolejne wojny żydowskie zakończone spektakularnymi klęskami, których konsekwencją było ostateczne zburzenie Jerozolimy i skreślenie jej z mapy.

Jezus wzywa swoich współczesnych, by porzucili polityczne mrzonki, które odciągają ich od podstawowego zadania oddania Bogu tego, co Boskie. My również łatwo – zarówno w życiu osobistym, jak i w życiu Kościoła – dajemy się uwieść sprawom nie najważniejszym, a czasem niemożliwym, i porzucamy to, co nie tylko możliwe, ale i kluczowe: odpowiedź wiary na Boży wybór. Nie pozwólmy, by stała się ona epizodem wśród tysięcy „ważniejszych” trosk życia codziennego, każących wierzyć, że od nas zależą losy świata.

 

Pokażcie Mi monetę podatkową!
Pokażcie Mi monetę podatkową!

Obraz Boży w nas

Jakub Bluj OP

Iz 45, 1. 4-6 • Ps 96 • 1 Tes 1, 1-5b • Mt 22, 15-21

Mam przyjaciela, którego znam od kilkunastu lat. Pochodzimy jednak z innych miast i nigdy nie miałem okazji poznać jego rodziców. W ubiegłym roku, kiedy szedłem na jego ślub, na ulicy przed kościołem ktoś, kogo nie znałem, zawołał mnie po imieniu. Rysy twarzy tego człowieka, jego gesty wydawały mi się dziwnie znajome, nie mogło być mowy o pomyłce – przede mną stał ojciec mojego przyjaciela.

Pytanie, które stawiają Jezusowi uczniowie faryzeuszów i zwolennicy Heroda, należy do tych, na które nie ma dobrej odpowiedzi: Jeśli Chrystus stwierdzi, że należy płacić podatki, to zostanie oskarżony o kolaborację z okupantem, a jeśli da odpowiedź przeczącą, to sprzeciwi się władzy, czyli da pretekst, aby się z Nim rozprawiono. A jednak Nauczyciel znajduje rozwiązanie, które problem postawiony przed Nim przenosi na zupełnie inny, wyższy poziom.

Jezusowe pytanie o to, czyja podobizna (gr. eikon) znajduje się na monecie, odsyła nas do początków Biblii: pierwsze użycie tego słowa w greckim tłumaczeniu Pisma Świętego (Septuagincie) znajdujemy już na początku Księgi Rodzaju, w opisie stworzenia człowieka na obraz (eikon) i podobieństwo Boga (Rdz 1, 26). Wezwanie Chrystusa, aby oddać Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga, jest więc wezwaniem do praktycznego opowiedzenia się za Bogiem, czyli do rozwinięcia w sobie tego, co w nas najcenniejsze, co jest w nas złożone od początku, od naszego stworzenia. Orygenes, ojciec Kościoła żyjący w III wieku, pisze, że obraz ten namalował w nas Syn Boży, a skoro tak wielki był Malarz, to Jego dzieło nie może być zniszczone przez żaden występek i nic nie jest w stanie wymazać w żadnym człowieku śladu, który Bóg w nim zostawił.

Zaskakujący komentarz do tego faktu daje nam dzisiejsze pierwsze czytanie. Cyrus, władca Persji, poganin, staje się pomazańcem (jak przed nim królowie Izraela), choć wcześniej nie znał Boga. Jego misja polega na powtórzeniu tego, co stało się jego udziałem: na przeprowadzeniu całego świata od ignorancji nie tyle do wiedzy, że Bóg istnieje, ile do znajomości z Nim, do przyjaźni z Nim. To zadanie dla każdego chrześcijanina: pokazywać złożony w nas obraz Boży. Jak mówi pewna anonimowa homilia do Ewangelii św. Mateusza: „Cezar miał monety ze złota, zaś monetą Boga jest cała ludzkość”. Czy ktoś, widząc nas, jest w stanie rozpoznać naszego Ojca w niebie, podobnie jak ja zobaczyłem mojego przyjaciela w jego ojcu?

 

Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach
Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich,
wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach

Oddajcie Bogu

Łukasz Popko OP

Iz 45, 1. 4-6 • Ps 96 • 1 Tes 1, 1-5b • Mt 22, 15-21

Oby wreszcie nic nikomu nie być dłużnym. Już o nic nikogo nie prosić. Zarobić, zaharować się i mieć. Można potem oczywiście się dzielić, ale nie z obowiązku, tylko z własnej nieprzymuszonej woli, tylko z własnej woli. Samostanowiący, niezależny, niezawisły. I najlepiej, żeby inni też byli tacy: niezależni. By nie dręczyli prośbami o chleb, o czas, by nie zawracali głowy, by byli rzutcy, dojrzali.

Żeby Bóg też był taki: ma przecież wszystko, niby niczego nie potrzebuje, a cały czas wymaga uwagi, a nawet czci. Dobrze byłoby płacić abonament religijny, jak za komórkę, i mieć na jakiś czas spokój. Ale On nie, nie chce. Jakby chciał być związany obietnicą, wdzięcznością, pamięcią… miłością.

Ja sam, bez wdzięczności, bez pomocy, bez łaski – to teologia piekła. Miejsca, w którym ludzie są nieskończenie daleko od siebie – bo się nie potrzebują. Miłość krępuje, uzależnia moje szczęście od drugiego człowieka. Polega na zaciąganiu coraz większych długów, których nie można spłacić, których nie powinno się spłacać. Prośba o pomoc staje się błogosławionym pretekstem, żeby związać się obietnicą, przysięgą bezterminową. Nie ma mowy o łaskawym dawaniu z „mojego”, bo jest tylko „nasze”.

Największym chyba nieszczęściem jest absolutna niezależność, bo oznacza absolutną samotność. Gdy nikt nie potrzebuje Twojej pracy, nikt na Ciebie nie czeka, nie chce Twojej pomocy, nie prosi o czas, obojętna jest mu Twoja modlitwa. Każda wyciągnięta ręka, telefon, oczekiwanie są szansą, faktem przeciw logice i geografii piekła. Co więcej, i Twoja potrzeba, pragnienie i samotność są szansą dla drugiego, dla jego sensu. Po to Bóg stworzył nas niedoskonałych, byśmy byli różni, mieli potrzeby – tak nakierowuje nas na tajemnicę miłości, w której nie chodzi już o zaspokajanie pragnień, choćby najsubtelniejszych i szlachetnych, ale o samą wymianę.

Oddaj Bogu i człowiekowi – hojnie, weź od Boga i człowieka – ufnie. Niech rośnie niebieski dług i więzy zależności, aż będzie można zbliżyć się do tego, co rzekł Jezus o swojej więzi z Ojcem: „Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje” (J 17, 10). On już dał wszystko, jeszcze trzeba dorównać Mu kroku.