Otwórz, Panie, nasze serca, abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego.
Nagrania kazań na niedzielę:
Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Moja litania
Dominik Jarczewski OP
Iz 55, 6-9 • Ps 145 • Flp 1, 20c-24. 27a • Mt 20, 1-16a
Słowa z Księgi Izajasza: „Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami”, wracają do mnie jako modlitwa otrzeźwienia na niespokojne czasy. Gdy życie nie toczy się tak, jak bym je sobie zaplanował. Gdy to, co uznawałem za słuszne i wyłącznie dobre, ustępuje miejsca rozwiązaniom, na które zgodzić się nie mogę. I nie chodzi tu przecież o banalne życzenia, jak choćby to, żeby wszystkie komary nagle wyginęły lub żeby temperatura spadała poniżej zera jedynie w górach, za to utrzymywała się przez cały sezon narciarski, w pozostałych zaś miejscach oscylowała wokół bezpiecznych 25 stopni. Pomstować na świat pełen komarów, zimnej wiosny i lipcowych kanikuł to dziecinada. Nieroztropne decyzje polityczne, powtarzane przez chrześcijan niechrześcijańskie hasła, czy wreszcie takie a nie inne decyzje personalne czy dekrety w moim Kościele – to już waga ciężka. Szczególnie że nierozerwalnie wiążą się z silnymi wartościami.
Wtedy ten krótki werset z Izajasza nabiera szczególnego znaczenia. Tyle razy się zdarzało, że człowiek, któremu nigdy bym nie zaufał, którego dawno spisałem na straty, zmienił się i sprawdził w kluczowej chwili. Albo wprost przeciwnie: wcale się nie sprawdził, ale ostatecznie z tej porażki wynikło ważne dobro, którego bym się nie spodziewał. Ile razy się zapierałem: Byle nie on! Czemu to niby ma służyć? Zwariowałeś, Panie Boże! A jednak to Jego decyzja, a nie moje słuszne kalkulacje, wytrzymywała próbę czasu. To uczy pokory.
Wciąż wiele nie rozumiem. Modlitwa Izajasza – moja mała litania na czasy niespokojne – stanowi odtrutkę na mój brak pokory. Okazuje się bowiem, że dobre rewolucje to nie te, które się rodzą z buntu (jak często nam wmawiają), ale z zaufania Bogu.
Sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej
Dać się nająć
Jakub Bluj OP
Iz 55, 6-9 • Ps 145 • Flp 1, 20c-24. 27a • Mt 20, 1-16a
Jest coś przewrotnego w zabawie w podchody: jedna grupa ucieka i się ukrywa, ale jednocześnie celowo zostawia ślady, wskazówki, tak aby ci, którzy idą za nią, ją znaleźli. Żeby zabawa była udana, uciekający muszą chcieć, żeby ich znaleźć.
Czy Bóg się bawi z nami w podchody? A może to my bawimy się z Nim? Prorok Izajasz pisze, żeby szukać Pana, kiedy pozwala się znaleźć, ale chwilę później dopowiada, na czym to szukanie Boga ma polegać – na odwróceniu się od zła. Po to, aby otrzymać miłosierdzie i przebaczenie. Być może już się przyzwyczailiśmy do tych słów, a to chyba źle, bo nie uderza nas, jak nieoczywiste są to prawdy, jak trudne do zrealizowania przez nas. Całe szczęście, że Jego sposób myślenia i działania różni się diametralnie od naszego.
Przypowieść o gospodarzu najmującym do pracy w winnicy słyszeliśmy już tyle razy, że jesteśmy z nią oswojeni: to ta o „pracownikach ostatniej godziny”, czyli tych, którym rzutem na taśmę udaje się wejść do Królestwa Bożego. A przecież w całej opowieści punkt ciężkości położony jest nie na pracowników, ale na pracodawcę.
Możemy więc zadać proste pytanie: Dlaczego tyle razy wychodzi na rynek? Oczywiście chce nająć robotników do swojej winnicy, czyli to on jest tym, który szuka. Izajaszowe znalezienie Boga polega na tym, aby dać się Jemu znaleźć i dać się nająć. Nie oznacza to, że mówimy o powrocie do wiary, ale o pozwoleniu, żeby dać się dotknąć i przeniknąć Bożemu miłosierdziu. Ci, którzy pracowali najdłużej, przyjęli zapłatę, a później szemrali. Ta postawa była charakterystyczna dla Ludu Wybranego podczas wędrówki przez pustynię. Mateusz w całej ewangelii używa tego czasownika tylko raz, właśnie po to, aby podkreślić, że brak wdzięczności jest tym, co najczęściej zamyka nam drogę do Królestwa. Całe szczęście, że to Królestwo w osobie Jezusa przychodzi do nas i mówi: „Przyjacielu, nie czynię Ci krzywdy”. Obyśmy w to wierzyli!
Zwołaj robotników i wypłać im należność
Kłótnie w królestwie Bożym
Mateusz Przanowski OP
Iz 55, 6-9 • Ps 145 • Flp 1, 20c-24. 27a • Mt 20, 1-16a
Ostatnio rozmawiałem z księżmi, którzy przekonywali mnie, że zakonnicy mają łatwiej, gdyż często nie mają na głowie parafii i właściwie to nie wiadomo, co robią. Zacząłem wymieniać nasze różne zaangażowania i nagle zdałem sobie sprawę z absurdalności tej logiki. Stare zakony podśmiewają się z nowych i odwrotnie, członkowie jednych grup charyzmatycznych mają coś za złe innym grupom, czytelnicy jednej katolickiej gazety nie cierpią innych katolickich gazet itp. W świetle dzisiejszej Ewangelii możemy zapytać: Spieramy się o to, kto tak naprawdę zasłużył na większą nagrodę od Boga? Czy to nie jest komiczne w królestwie Bożym? Czy zamiast denerwować się pytaniami, kto ma lepiej albo łatwiej, nie powinniśmy się zająć swoim powołaniem? Jakże inaczej wyglądałaby moja rozmowa z tymi księżmi, gdybyśmy raczej zastanowili się nad tym, co możemy zrobić, by być lepsi tam, gdzie jesteśmy. W królestwie Bożym są tacy, którzy od dzieciństwa są dobrymi katolikami, są też tacy, którzy nawrócili się późno, a nawet tacy, którzy się nawracają na łożu śmierci. Kto ma lepiej, a kto gorzej? Nie ma głupszego i bardziej pogańskiego pytania. Królestwo Boże to nasza wspólna sprawa, nasze wspólne dobro. Całe dobro, które otrzymuję, należy też do Ciebie, podobnie jak całe Twoje duchowe dobro jest moje.
Chrystus ostrzega nas też przed zazdrością. Zazdrość często przebiera się w kostium sprawiedliwości. Nie potrafimy się przyznać, że zazdrościmy komuś powodzenia w życiu i szczęścia, a czasem i Bożej łaski. Dlaczego jest tak, że są ludzie ode mnie zdolniejsi, mądrzejsi, trafnie odczytujący Boże drogi? Czy idealna sprawiedliwość nie powinna wyglądać tak, że wszyscy będą tacy jak ja, będą nosić te same ciężary i te samy kłopoty, tę samą „spiekotę dnia”?
Jezus naucza nas dzisiaj, że w królestwie Bożym nie ma miejsca na zazdrość, a powinno w nim panować zdumienie i bezinteresowna radość z piękna, zdolności i talentów naszych bliźnich. Wszyscy pracujemy w tej samej winnicy Boga, a Bóg daje każdemu tak, jak chce, według swojej mądrości i dobroci. Co jest skutkiem zazdrości? To wręcz trywialne, ale jest nim niezdolność do dostrzegania tego, co się od Boga dostaje. Ci, którzy otrzymali po denarze, zajęli się rozliczaniem innych, zamiast cieszyć się z zarobionych zgodnie z umową pieniędzy. Dzisiejsza Ewangelia stanowi wezwanie nas wszystkich, tych bardziej utrudzonych i tych mniej, tych, którym się lepiej powodzi, i tych, którym gorzej, do dziękczynienia Bogu za Jego niepojętą hojność.