W Chrystusie Bóg pojednał świat z sobą, nam zaś przekazał słowo jednania.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa
 Miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Tekst i kontekst

 Paweł Krupa OP

 Ez 33, 7-9 • Ps 95 • Rz 13, 8-10 • Mt 18, 15-20

Jestem zmęczony warczeniem i szczekaniem. Nie mam na myśli odgłosów zza okna. Wieś, w której mieszkam od roku, jest spokojna i cicha, a biegające pod oknami psy, pupile i stróże radońskich mniszek, rzadko dają o sobie znać. Myślę o jazgocie, który codziennie dobiega do mnie z mediów. Ludzie tracą umiar i zdrowy rozsądek, nie ważą słów, tylko walą nimi jak cepem. Wszędzie obnażone kły: odcinamy, zrywamy, wyrzucamy. I jeszcze zgraja złaknionych sensacji kibiców: kto kogo tym razem usunie z grona sojuszników? Byleby mocno i na odlew – będzie tytuł w gazecie, kolejny filmik w sieci, albo mem. Jeśli to wszystko jest pozą, to bardzo szkodliwą, bo zabija ona wszelką wrażliwość i oswaja z przemocą, nie tylko słowną. Jeśli zaś nie i ci ludzie naprawdę mają w głowach to, co wypowiadają na głos, to pora umierać.

Ktoś jednak może podsunąć mi pod nos tekst dzisiejszej Ewangelii: „A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 17), i zawołać triumfalnie, że nawet Pan Jezus każe usuwać ze wspólnoty tych, którzy grzeszą przeciwko nam, zwłaszcza jeśli nie chcą słuchać braterskich upomnień. Tym więc, którzy chcieliby użyć słowa Bożego dla usprawiedliwienia przemocy i wykluczenia, pragnę wskazać kontekst wypowiedzi Zbawiciela. Otóż dzisiejsza perykopa kończy się słowami o mocy wspólnej, jednomyślnej modlitwy. Zaraz po słowach o wykluczeniu Chrystus przypomina słuchaczom, jak wielką wartość ma jedność, i że to ona, a nie wykluczenie jest naszym ideałem i celem. Gdy zaś spojrzymy szerzej, sprawa staje się jeszcze bardziej oczywista: dzisiejszy fragment Ewangelii jest mianowicie bezpośrednio poprzedzony przypowieścią o szalonym pasterzu, który porzuca dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, by odnaleźć jedną zagubioną (Mt 18, 12-14), a tuż po nim następuje nauka o przebaczaniu bratu nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18, 21-22).

Tak, wykluczenie jest czasem konieczne. W ostateczności. I ma ono nam sprawiać ból. Słyszycie?! Ból, a nie złośliwą satysfakcję!

 

Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela
Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela

Przykazania życia

Mateusz Łuksza OP

Ez 33, 7-9 • Ps 95 • Rz 13, 8-10 • Mt 18, 15-20

Kiedy czytam słowa Pawła, aby nikomu nic nie być dłużnym, poza wzajemną miłością, czuję, że zestawienie obok siebie niczego i miłości jest dość nieadekwatne. Miłość to przecież wszystko, co mamy i czego pragniemy, to bezinteresowność, przywiązanie, szacunek, oddanie, czułość… Jeśli więc mamy być dłużni ludziom tylko miłość, to jednak całkiem sporo.

Czym jest miłość? Pamiętam, jak w jednym z przedstawień teatralnych aktor grający rolę księdza – kaznodziei weselnego – wyjaśniał młodej parze: Myślicie, że wiecie, co to jest miłość? Tak? Nic nie wiecie, bo przecież miłość to trud, cierpienie, ofiara, wierność, a nie tylko przyjemność. Prawda z pewnością leży gdzieś pośrodku, chociaż myślę, że często w Kościele akcentujemy tę trudniejszą stronę, nie unikając moralizowania. Dzisiaj Paweł opisuje miłość realizującą/wypełniającą się poprzez przestrzeganie przykazań, także jako coś oczywistego i należnego od drugiego człowieka. Może to budzić nasz opór, bo przecież większość z nas wie, że to nie jest proste.

Wszyscy chcemy kochać i pragniemy, by ktoś kochał nas. Sami musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę te pragnienia oznaczają. Chrystus nie chce nas przekonywać na siłę do jakiejkolwiek wizji miłości. Dzisiaj mówi tylko tyle: Żyj w prawdzie ze swoim bliźnim, zwłaszcza w prawdzie o tym, co trudne i bolesne między wami. Najpierw rozmawiaj i postaraj się wyjaśnić powód niezgody w cztery oczy. Jeśli to nie pomoże, szukaj wsparcia bliskich. Jeśli i to nie pomoże, odwołaj się do Kościoła.

Czasami bardzo trudno zrozumieć to, co się dzieje w naszym sercu, tę całą mieszaninę dobra i zła, która się w nim mieści. Wchodząc w dialog z drugim człowiekiem – z całą jego złożonością – może łatwiej nam będzie zrozumieć, że miłość wyrażająca się w przestrzeganiu przykazań głoszonych przez Kościół ma głęboki sens; że te wszystkie nakazy i zakazy nie są przeszkodą, lecz źródłem życia, i mogą pomóc przetrwać uczuciu dwóch osób, które się kochają, jak również nie zniszczyć go tym, którym wzajemna miłość nie wychodzi…

 

Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich
Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich

Ocalić to, co zginęło

Tomasz Franc OP

Ez 33, 7-9 • Ps 95 • Rz 13, 8-10 • Mt 18, 15-20

Fragment Ewangelii według św. Mateusza o upomnieniu braterskim poprzedzają słowa Pana Jezusa o zabłąkanej owcy: „nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych”. Słowa Tego, który raduje się jedną zabłąkaną i wreszcie odnalezioną owcą, bardziej niż dziewięćdziesięcioma dziewięcioma, które się nie zagubiły, stanowią motto dla rozważanego przez nas tekstu.

Nasza mentalność, działanie nastawione są na osiągnięcie szybkiego efektu. Jesteśmy skoncentrowani na maksymalnej wydajności. Samo w sobie nie jest to złe, ale pozbawione miłości i troski o człowieka okazuje się tragiczne w skutkach. Zaczynamy zachowywać się jak buldożer niszczący wszystko, co napotka na swojej drodze. Stajemy się bezwzględni wobec tych, którzy ośmielają się stanąć na drodze naszych ambicji, ale i potrafią przy tym zranić. Warto zajrzeć wówczas w swoje serce i zapytać się w sumieniu, czy zamiast ewangelicznego przykazania miłości nie rządzi tam prawo „oko za oko”.

My, chrześcijanie, żyjemy w świecie. Myśląc kategoriami światowymi, powinniśmy zareagować na każdego, kto „zgrzeszy przeciwko mnie”. Nie tego naucza nasz Mistrz. Idąc drogą Ewangelii, uświadamiamy sobie, że usłyszenie Dobrej Nowiny należy się również tym, którzy zadają nam rany. Kto wie, czy nawet nie bardziej im, przecież Pan „przyszedł ocalić to, co zginęło”. Na tym polega prawdziwe upomnienie braterskie.

Chrystus stawia poprzeczkę wysoko. Choć w pierwszym odruchu chciałoby się uciec i schować przed agresorem, to właśnie do zranionych należy głoszenie miłosierdzia, by przez pokochanie nieprzyjaciela poszerzyć swoje serce i „pozyskać swego brata”. Św. Augustyn, mówiąc o miłości nieprzyjaciół, wskazuje na Tego, którego zło i nieprzyjaźń doprowadziły na krzyż, a który modlił się wówczas za swoich prześladowców słowami: „Ojcze, przebacz im, gdyż nie wiedzą, co czynią”. Nasz Pan, dodaje Augustyn, od śmierci wiecznej wybawił ich przez swą pełną miłosierdzia prośbę i wielką moc. Wielu z nich uwierzyło i uzyskało przebaczenie, bo za nich przelana została krew Chrystusa. Gdy był przybity do krzyża, szedł drogą miłości. „Ojcze, przebacz im, gdyż nie wiedzą, co czynią”. Gdy się modlisz za nieprzyjaciela, idziesz drogą Pana.

„Gdy brat twój zgrzeszy »przeciw tobie«, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata”. Jesteśmy zaproszeni przez Chrystusa na drogę miłości, dlatego pierwsi wyciągnijmy rękę, a staniemy się głosicielami Jego miłosierdzia.