Maria Magdalena – patronka dominikanów.

Kilka dni temu pod jednym z moich facebookowych wpisów kolega zacytował ks. Józefa Tischnera. Przypomniałem sobie te słowa, kiedy zacząłem myśleć o patronce dzisiejszego dnia. Brzmiały one mniej więcej tak: „Czy przeciwnik, którego dziś poniżymy, oskarżymy, osaczymy podejrzeniami i publicznie sponiewieramy, przyjdzie jutro do nas, by z naszych rąk przyjąć chrzest?”.

Co by było, gdyby Chrystus nie popatrzył na tę kobietę z miłością? To pytanie jest być może po prostu gdybaniem. Dla mnie jednak bardzo ważnym, gdyż jest ona patronką mojego zakonu. Być może gdyby tej miłości zabrakło, nigdy by nią nie została.

Szczere przebaczenie zawsze opiera się na faktach, warto aby przebaczający i ten komu się przebacza wiedzieli, co jest przebaczane. Warto, aby wiedzieli także, do czego owo przebaczanie prowadzi. Nie chodzi o to, aby zafałszowywać przeszłość, a z przyszłości robić zaproszenie do idyllicznej krainy jedynie pozytywnych emocji. Ważne, aby tu i teraz nie zapomnieć o tym, że Chrystus nie poniża, nie osacza podejrzeniami, nie sponiewiera publicznie.

Taki był św. Dominik. Mam nadzieję, że każdy z braci kaznodziejów też taki jest. W opowieściach o założycielu zakonu, zwłaszcza tych, gdzie sam decyduje się na karczmiany dialog z heretykami, zakładam, że bez postawy Chrystusa, nikt następnego dnia nie chciałby z nim rozmawiać. Maria Magdalena uczy nas tej postawy, którą wobec niej miał nasz Mistrz. Nieoceniania.

Znowu za słowami, które usłyszałem w nowicjacie, i które w mojej głowie od lat związane są ze św. Tomaszem z Akwinu: „wiele afirmuj, niewiele neguj”. Od tego, że mamy takie a nie inne zdanie świat się nie zmieni. To, że zasłonimy oczy, nieustannie będziemy obracali głowę, żeby nie widzieć tych, którzy myślą inaczej, inaczej czują, mają za sobą historię, której nie akceptujemy, pomysł na przyszłość, którego nie jesteśmy w stanie zrozumieć, nie spowoduje, że znikną. Tylko sztuka dialogu, nieustanne im towarzyszenie. Zaproszenie ich do naszego domu spowoduje, że kiedy poczują się przy nas bezpiecznie, będą mogli nam zaufać.

Odpuszczenie grzechów Marii Magdalenie było Bożym Miłosierdziem. Miłosierdziem słuchającym, dlaczego jej życie wygląda tak, a nie inaczej. Znowu nauka dla nas. Nauczmy się słuchać. Jeżeli nazywamy się chrześcijanami przede wszystkim słuchajmy.

O Dominiku mówi się, że rozmawiał z Bogiem o ludziach i z ludźmi o Bogu. Powiedzenie czegokolwiek o kimkolwiek bez słuchania nie będzie możliwe. Bóg i ludzie są nam w stanie powiedzieć o sobie dużo więcej niż my potrafilibyśmy o nich pomyśleć. Sami także nie chcielibyśmy być oceniani z pozorów.

Znaczący jest udział Marii z Magdali w Misterium Paschalnym. Łzy kobiety, która nie wie, gdzie jest jej Pan w Ewangelii Janowej przypominają mi pytanie Dominika: „co będzie z grzesznikami?”. Trawestując: co będzie z tymi, którzy noszą w sobie Twój obraz i Twoje piękno? Troska o ciało Chrystusa po śmierci jest troską o Człowieka, który zszedł do otchłani. Śmierć wydaje się kończyć wszystko. Płacz Dominika jest tym, który pyta Boga o to, czy otchłań musi być ostatecznym miejscem, w którym człowiek skończy. Troska o zbawienie każdego z nas w dominikańskim powołaniu wskazuje na naszą patronkę zatroskaną o ciało Pana.

Spotkanie Zmartwychwstałego powinno prowokować nas do głoszenia Dobrej Nowiny. Jakże musiało być to emocjonujące doświadczenie, kiedy Maria Magdalena rozpoznała w Ogrodniku, Tego, który jej przebaczył.

Wczoraj rozmawiałem z jednym z braci studentów, który całym sobą mówił, że bardzo chciałby głosić kazania. Piękne jest to głoszenie, w którym chęć opowiedzenia o swojej radości ze spotkania z Panem przekracza nasze ograniczenia i wypełnia nasze zdolności, talenty. Rozpoznanie Chrystusa w Ogrodniku każe nam Go szukać także tam i w tych, po których na pierwszy rzut oka zobaczyć w tym miejscu i w tej osobie byśmy się nie spodziewali.

Wiara Marii Magdaleny jest wiarą zakonu, radość naszej patronki jest naszą radością, jej głoszenie naszym. Przede wszystkim zaś to przebaczenie, którym Jezus obdarzył Marię z Magdali jest tym, w którym i mamy udział. Nam też wiele przebaczono.