Świadectwo o Mnie da Duch Prawdy i wy także świadczyć będziecie.
Nagrania kazań na niedzielę:
Pan jest przy mnie jako potężny mocarz
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Konsekwencje
Dominik Jarczewski OP
Jr 20, 10-13 • Ps 69 • Rz 5, 12-15 • Mt 10, 26-33
Choć Jezus zapewnia o Bożej opiece i nagrodzie, która czeka na wytrwałych uczniów, dzisiejsza Ewangelia może niepokoić. Opowieści o przesłuchaniach i prześladowaniach jakoś nie pasują do klimatu długo wyczekiwanych wakacji. Z chęcią posłuchalibyśmy czegoś przyjemniejszego. Czyż od spraw poważnych nie należy się nam jakiś odpoczynek?
Aby dobrze zrozumieć słowa Jezusa, trzeba zwrócić uwagę na kontekst, w jakim one padają. Ewangelista Mateusz wpisuje je w tzw. drugą mowę Jezusa – misyjną. Chrystus wybiera dwunastu apostołów i posyła ich, dając im szereg wskazówek. Myślę, że uczniowie musieli się czuć wyróżnieni, choć pewnie nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, w czym uczestniczą. Mistrz wybrał właśnie ich i w dodatku powierzył im specjalną misję. I to jeszcze jaką! Mają iść i głosić dobrą nowinę. Tak często spoczywa na nas nieprzyjemny obowiązek przynoszenia złych wieści. Któż nie chciałby być zwiastunem dobra?
Jednak Jezus nie pozostawia uczniów z tanim entuzjazmem. Od misji płynnie przechodzi do niebezpieczeństw i prześladowań, jakie czekają każdego apostoła. Głoszenie, cierpienie z powodu Słowa i Boża opieka stanowią tu nierozdzielną trójcę.
Warto, żebyśmy o tej logice pamiętali i w jesiennej szarudze, i na słonecznej plaży. Walka i trudności nie są wyjątkowym dodatkiem do naszej wiary, ale naturalną konsekwencją bycia świadkami. Wyjątkiem, za który warto dziękować, jest ich brak. Ta perspektywa chroni zarówno przed rozpaczą wobec udramatyzowanych przeciwności, jak i przed ich ubóstwieniem. One po prostu są i będą. W końcu nie do nich należy ostatnie słowo, ale do Boga, który upomina się o swoich.
Gorliwość o dom Twój mnie pożera
Nie bójcie się
Łukasz Miśko OP
Jr 20, 10-13 • Ps 69 • Rz 5, 12-15 • Mt 10, 26-33
„Trwoga dokoła!” – słyszy prorok Jeremiasz osaczony przez dawnych przyjaciół, którzy teraz wyglądają jego upadku. „Dla braci moich stałem się obcym i cudzoziemcem dla synów mej matki” – uskarża się Psalmista. A św. Paweł przypomina, że grzech i śmierć dotykają każdego z nas.
Czytania na niedzielę zarysowują nam jeden z podstawowych momentów egzystencjalnych: oto człowiek, żyjąc, oswaja świat, buduje w nim swoje miejsce, wiążąc się przeróżnymi relacjami z tym, co napotyka w owym świecie; a jednak niezależnie od swoich wysiłków wszystko to zaczyna mu się dramatycznie wymykać: pojawia się doświadczenie bólu utraty – od utraty stanu posiadania, przez utratę poczucia stabilności i bezpieczeństwa, aż po utratę przyjaźni, miłości, życia… Odnajdujemy się w tym poczuciu kruchości wszystkiego, co składa się na nasz dotknięty grzechem i śmiercią świat – dobro, którym już się cieszymy, okazuje się często takie „nieostateczne”, sama zaś myśl o możliwości jego utraty sieje w naszych sercach i umysłach paraliżujący lęk, trwogę, poczucie zagrożenia.
Grzeszność, którą w sobie nosimy, objawia się tym, że strachem próbuje skupić nas na samych sobie i na sprawach tego świata, jak też na lęku przed ich utratą – mechanizm ten dostrzegł kiedyś Seneka, gdy radził: „Pamiętaj odrzucać niepokój płynący z rzeczy i w każdej z nich widzieć to, co w niej naprawdę jest. Zrozumiesz wówczas, że nie ma w nich nic strasznego poza samym strachem. Należy zdzierać maski nie tylko z ludzi, ale i z rzeczy, i przywracać im prawdziwe oblicze”.
Jezus w Ewangelii idzie o wiele dalej: „Nie bójcie się tych, co zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą!”. Zobaczcie zatem, co tak naprawdę się liczy – zło tego świata nie może was pokonać, jeśli nie dacie mu dostępu do waszej duszy! „Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle”: jeśli zamkniecie się w waszym strachu o sprawy ciała, o stabilność i bezpieczeństwo waszego skrzętnie budowanego świata, to przeoczycie najważniejsze – Boga samego, a utrata Jego to utrata wszystkiego, to piekło…
Jezus zatem przywraca ludziom i rzeczom prawdziwe oblicze, zdziera z nich maski nakładane przez grzeszność. Robi tak jednakże nie po to, aby nauczyć nas postawy stoickiego spokoju wobec świata. Uczy nas patrzeć na świat w postawie zaufania Ojcu, w którego rękach jesteśmy, który przenika nas, zna wszystkie nasze kroki i czuwa nad nami tak troskliwie, że nawet włosy na naszych głowach są policzone. Dla Niego każdy z nas jest kimś ważnym, dlatego nie musimy się bać.
Co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach
Jeśli nie ja, to kto?
Paweł Kozacki OP
Jr 20, 10-13 • Ps 69 • Rz 5, 12-15 • Mt 10, 26-33
Przed wielu laty wielkie wrażenie wywarła na mnie książka radzieckiego dysydenta Władimira Bukowskiego. Wiele się z niej nauczyłem. Między innymi zachwyciła mnie postawa opozycjonisty, który każdorazowo, opuszczając więzienie, łagier czy psychuszkę, stawał przed pokusą: „Może trochę odpocząć, pożyć normalnie, nie angażować się w walkę z systemem? Może dopiero za jakiś czas? I dlaczego zawsze to ja muszę nadstawiać głowy? Jest przecież tylu innych”. Za każdym razem przezwyciężał strach stwierdzeniem: „Jeśli nie ja, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?”, i wracał do pozornie beznadziejnej walki o prawdę i godność w Raju Krat.
Dziś nie musimy stawać przed wielkimi wyborami, które prowadzą do przelania krwi. Na siłę argumentów nie odpowiada się argumentem siły. O dawaniu świadectwa prawdzie, stawaniu po stronie wartości czy obronie poniżonych mówi się ciszej, jakby ukradkiem na łamach peryferyjnych periodyków. W otwartym społeczeństwie postawy bohaterskie wyszły z mody. Jednak fakt, że nikt nie nastaje na życie uczniów Chrystusa, nie oznacza, że wierność nie ma swojej ceny. Kroczenie za Jezusem przyjmuje postać samotności osoby zostawionej przez współmałżonka, gdy istnieje szansa ułożenia sobie życia z nowym partnerem, oznacza odmowę korupcji, która może spowodować upadek własnej firmy albo wyrzucenie z dotychczasowej pracy, powoduje, że konsekwencją uczciwości na egzaminie, na którym można było bez kłopotu ściągać, jest jego oblanie i konieczność zdawania poprawek. Niejednokrotnie zapłatą za szlachetność będzie obojętność, szyderstwo, wyrzucenie poza nawias układów zawodowych czy towarzyskich. Ciemność nie kocha światła. Chętnie pozbywa się osób, których istnienie jest znakiem, że warto być człowiekiem przyzwoitym. Stając przed wyborem, warto zadać sobie pytania Bukowskiego: „Jeśli nie ja, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?”.
Wydawać by się mogło, że wobec presji agresywnego zła w krajach totalitarnych nasza wierność Ewangelii jest mniej wymagająca. Jednak to dzisiaj Pan Jezus kieruje do świadków ostrzeżenie: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle”. Kiedyś piekło przypominało „mokry dół zaułek morderców barak nazwany pałacem sprawiedliwości”, a szatan posługiwał się „chłopcami o twarzach ziemniaczanych” i „bardzo brzydkimi dziewczynami o czerwonych rękach”. Dziś kusi nas „piękniej i lepiej”, śląc „kobiety różowe płaskie jak opłatek lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha”.